Zagrajmy w jednym zespole, Panie Zbyszku!
Mateusz Kijowski
Pańska diagnoza jest, w swojej esencji, jak najbardziej prawdziwa. Tak. Nikt nie obalił rządu, który łamie prawo, nie zmusił go do zaprzestania przestępczych praktyk ani tym bardziej do działania dla dobra Polski i Polaków. Jesteśmy słabsi, niż byśmy chcieli być. Możliwości mamy mniejsze, niż aspiracje. No i efekty nie spełniają naszych oczekiwań. Co do tego nikt nie ma chyba wątpliwości.
Na Pański list dostał Pan już odpowiedź od Jana Hartmana (blog w polityka.pl) i od Magdy Jethon (koduj24.pl). Być może i inni odpowiedzieli, ale do mnie te odpowiedzi nie dotarły. Myślę, że obie wspomniane odpowiedzi prowadzą w tę samą stronę, choć tak bardzo różnią się retoryką.
Moje główne wysiłki od prawie dziesięciu miesięcy skierowane są na łączenie różnych środowisk. Wierzę, że dzisiaj najbardziej liczy się współpraca. Jest czas kooperacji, nie indywidualizmu. Czas zespołów nie solistów. Czas masowych protestów, a także powszechnych dyskusji, spotkań, sporów i debat.
Wokół KOD-u dzieje się naprawdę wiele. Tylko że KOD to organizacja powszechna i oddolna. Nie ma na razie wspólnego kalendarza spotkań i wydarzeń. Więc nikt nie policzy tego, co KOD robi i gdzie. Zresztą, inicjatyw jest tak wiele, że naprawdę trudno to ogarnąć. Czy wie Pan, ile spotkań z KOD-em w całej Polsce odbył wymieniony przez Pana Andrzej Celiński? Ile razy z KODerkami i KODerami spotykali się Seweryn Blumsztajn, Jerzy Stępień. Wiktor Osiatyński, Jan Lityński i dziesiątki a może i setki innych? A o trasie Lecha Wałęsy z KOD-em po całej Polsce słyszał Pan? O tysiącach PIKOD-ów (punkty informacyjne KOD pod namiotem na ulicach, gdzie rozdawane są ulotki, nasze gazety – tak, drukujemy na papierze, baloniki czy chorągiewki, gdzie rozmawia się z ludźmi, przyjmuje deklaracje członkowskie, zachęca do współpracy i zaangażowania, buduje lokalne struktury…)? KOD wrasta w społeczeństwo. Staje się nieodzowną częścią polskiego narodu.
Ja wiem, to wszystko mało! Trzeba siać! I zadbać, żeby nie było za mało robotników, kiedy nadejdzie czas żniw. Ale to zależy od nas wszystkich. Nikt sam nie zbuduje prodemokratycznego frontu. Nikt sam nie zadekretuje szerokiej współpracy. Nikt sam wreszcie nie wyciągnie tych mniej aktywnych sprzed telewizorów. To zadanie dla wielu. Oby byli mądrzy na tyle, żeby zrozumieć konieczność i zalety współpracy.
Panie Zbyszku! Pan chce działać. Cieszę się. Połączmy siły. Zapraszam do nas! Wspólnie możemy znacznie więcej. Zagrajmy w jednym zespole!
Przy okazji serdecznie dziękuję za rozpoczęcie tej dyskusji. Publiczna rozmowa to to czego nam dzisiaj najbardziej trzeba. Dekretowaną jednomyślność mamy po stronie wrogów demokracji. My musimy nauczyć się rozmawiać. I porozumiewać mimo różnych początkowych stanowisk.
Zapraszam wszystkich, którzy chcieliby zabrać głos w tej debacie – nie krępujcie się, nie ograniczajcie. Pokażmy, że na różnorodności można zbudować więcej, niż na dekretach.
P.S.
Jeżeli przyjdzie Pan, Panie Zbyszku, 24 września na nasz marsz z gitarą, ja wezmę mój saksofon. Może uda nam się dostroić? Proszę tylko o wcześniejszą wiadomość, żebym mógł się przygotować… ja w tym obszarze nie jestem profesjonalistą, jak Pan.