W obronie demokracji w Polsce. By znów o nią nie walczyć. - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
3367
post-template-default,single,single-post,postid-3367,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

W obronie demokracji w Polsce. By znów o nią nie walczyć.

W obronie demokracji w Polsce. By znów o nią nie walczyć.
Doman Domański

Drodzy Europejczycy, drodzy obywatele Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Być może gdzieś we Francji, Portugalii, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Rumunii czy w Czechach, w USA albo jakimś innym kraju, wolnym i demokratycznym, nieco zdziwieni zadajecie sobie pytania: Co takiego dzieje w Polsce? Czemu ci Polacy znów wychodzą na ulice? O co im chodzi?
Nie dziwię się waszemu zdziwieniu. Przecież – może się wydawać – nic się nie stało. Demokratycznie wybrano nowego prezydenta, w demokratycznych wyborach władzę zdobyła partia pod piękną nazwą Prawo i Sprawiedliwość. Ma większość w obu izbach parlamentu, ma swój rząd. Normalna rzecz.
Dlaczego więc w listopadzie 2015 r., czyli tuż po wyborach, Krzysztof Łoziński, pisarz, publicysta, współpracownik Amnesty International, znana w moim kraju postać z czasów walki z dyktaturą komunistyczną, na portalu Studio Opinii rzucił hasło: Trzeba założyć Komitet Obrony Demokracji?
Dlaczego w kilka dni po jego wezwaniu KOD zaczął się tworzyć spontanicznie i żywiołowo, najpierw na Facebooku, później w realnej rzeczywistości? Dlaczego obrońców demokracji poparł Lech Wałęsa, laureat Pokojowej Nagrody Nobla, legendarny przywódca „Solidarności”, były prezydent Polski. Dlaczego do tego ruchu Polacy zaczęli się masowo, tysiącami zapisywać? I tysiącami wychodzą na ulice w całym kraju, by demonstrować i protestować?
Łoziński w swoim tekście napisał:

…często pojawia się pytanie, co robić, wobec jawnych prób demontażu demokracji (…)

Tak, wiele świadczy o tym, że krok po kroku demokracja jest u nas demontowana, a Polsce grozi zepchnięcie na margines i – w nieodległej przyszłości – izolacja. W wyniku demokratycznych wyborów, do władzy doszła prawica niosąca lewicowe postulaty. Kwestionuje ona dorobek ostatniego ćwierćwiecza mojego, naszego kraju. Ten, z którego jestem dumny. Ten, którym wielu moich rodaków szczyci się w Europie i na świecie.
Czymże innym jest, jak nie psuciem lub wręcz demontażem demokracji, paraliżowanie Trybunału Konstytucyjnego, filaru i strażnika demokracji w każdym demokratycznym kraju? Jak inaczej nazwać niestosowanie się do orzeczeń Trybunału i kwestionowanie ich? Przepychanie przez parlament po nocach (często o godz. 4 nad ranem!) ustaw powszechnie uważanych przez konstytucjonalistów i wszelkie organizacje prawnicze, za sprzeczne z Konstytucją? Wątpliwe prawnie i moralnie „umorzenie” przez prezydenta postępowania sądowego wobec skazanego w pierwszej instancji polityka z jego partii, by mógł zostać ministrem i kierować służbami specjalnymi? Prezydent Polski Andrzej Duda jest doktorem prawa, absolwentem i pracownikiem naukowym szacownego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wydział Prawa UJ odciął się od jego działań!
Politycy obozu rządzącego mówią o postawieniu przez Trybunałem Stanu byłego premiera Polski, obecnie przewodniczącego Rady Europejskiej, Donalda Tuska. Wicepremier i minister kultury usiłuje wpływać na repertuar teatrów.
Reprezentanci władzy głoszą, że wola narodu jest ponad prawem, ponad Konstytucją! Głoszą, że z woli narodu mają mandat, by robić to, co chcą. Słychać nawoływanie do aresztowania prezesa Trybunału Konstytucyjnego jeśli się nie ugnie i nie podporządkuje nowo narzucanym zasadom stanowienia prawa. Uświadamiam was zatem, że na obecnie rządzące ugrupowanie głosowało 18,7 proc. uprawnionych Polaków. To jest mandat do sprawowania władzy, nie zaś do zawłaszczania kraju, do unieważniania Konstytucji przyjętej w ogólnonarodowym referendum. To nie jest mandat do zmiany ustroju.
W polskim parlamencie odbiera się głos opozycji. Powtarza się głosowania lub zmienia skład parlamentarnej komisji, jeśli przypadkiem wyniki są dla obecnej władzy niekorzystne. Posłowie opozycji otrzymują projekty ważnych ustaw w ostatniej chwili przed obradami, nie mając szans, by się z nimi zapoznać. Ich wszelkie uwagi i poprawki są odrzucane. Przyjmuje się w ekspresowym tempie ustawy, by przejąć kontrolę nad mediami publicznymi i przeprowadzić czystki w redakcjach radiowych i telewizyjnych. Planowana jest ustawa umożliwiająca powszechną inwigilację, kontrolę Internetu, korespondencji mailowej. Likwiduje się apolityczną służbę cywilną, by na wszelkie stanowiska mianować partyjnych funkcjonariuszy.
Wyobrażacie to sobie w waszych krajach? W Wielkiej Brytanii, Niemczech, Portugalii, Czechach czy USA?
Jeśli jesteście Amerykanami, to nie znacie życia w swoim kraju bez demokracji, bo ona jest u was od zawsze. Jeśli jesteście Brytyjczykami, to demokrację macie od niepamiętnych czasów. Ale już wy, Portugalczycy, pamiętacie Salazara. Czy wizja powrotu do czasów sprzed rewolucji goździków, by was nie zaniepokoiła w najwyższym stopniu? Nie zmobilizowała do obrony demokracji, w której żyjecie od ponad 40 lat? Oddalibyście ją bez walki?
Hiszpanie, czy pamiętacie dzień 23-F? Czy nie zatrwożyliście się wtedy, wy, wasi ojcowie i matki, gdy żołdacy z Guardia Civil dowodzeni przez podpułkownika Antonio Tejero weszli uzbrojeni do parlamentu, by uniemożliwić zaprzysiężenie Leopoldo Calvo-Sotelo z UCD na stanowisko premiera? Był rok 1981. Zaledwie sześć lat po śmierci Franco i końcu jego brutalnej dyktatury. Kilka miesięcy przed wprowadzeniem stanu wojennego w moim kraju i objęciem rządów przez wojskową dyktaturę, zdławieniem „Solidarności”, uwięzieniem Lecha Wałęsy i tysięcy działaczy opozycji demokratycznej.
Rumuni, Czesi, Słowacy i Europejczycy z dawnych krajów komunistycznych! Wolnością i demokracją cieszycie się niewiele krócej niż my. Tak wielu z was, Niemców, mieszkańców wschodnich landów, wolność odzyskało tuż po nas. To wtedy runął mur w Berlinie, gdy my, pod wodzą Lecha Wałęsy, pokojowo i bezkrwawo zrzuciliśmy komunistyczne jarzmo. Przypuszczam, że zakwestionowanie waszej wolności, demontowanie demokracji w waszych krajach, jakiekolwiek próby stawiania nowych murów, ograniczających waszą swobodę, postawiłoby was na nogi. Spowodowałoby wasze najwyższe zaniepokojenie, wywołało wasz sprzeciw. Skłoniłoby was do obrony i wyjścia na ulice.
Obywatele Francji! Czy to nie podobne obawy skłoniły wielu z was w grudniu 2015 roku do przełamania tradycyjnych podziałów, do porozumienia i współpracy odwiecznych politycznych rywali: konserwatystów i socjalistów, by nie dopuścić do władzy Frontu Narodowego?
I dlatego jest KOD, wzorowany na działającym w moim kraju w czasach komunistycznej dyktatury Komitecie Obrony Robotników. Pochodzę z Radomia. Miasta, w którym w czerwcu 1976 roku doszło do masowego buntu robotników przeciwko partii komunistycznej, brutalnie stłumionego przez milicję. To wtedy robotnicy w Radomiu spalili budynek komitetu partii, mającej w nazwie „Robotnicza”. To dla obrony więzionych i represjonowanych ludzi w moim mieście powstał wtedy KOR. To Jacek Kuroń, jeden z jego liderów, człowiek o najwspanialszej karcie opozycyjnej, powiedział wtedy: „Nie palcie komitetów! Zakładajcie własne!”
Założyliśmy.
I dlatego, że zagrożenie demokracji w moim kraju jest realne, w krótkim czasie KOD stał się tak masowym ruchem. Ruchem, który nie tylko nie kwestionuje wyniku demokratycznych wyborów, ale wręcz je szanuje. Nie będziemy palić komitetów. Nie jesteśmy agresorami. To my stajemy przeciw agresorom, by ich zatrzymać.
Mateusz Kijowski, lider naszego ruchu‎ – Komitetu Obrony Demokracji napisał 20 listopada nasz manifest:

„Demokracja w Polsce jest zagrożona.
Działania władzy, jej lekceważenie prawa oraz demokratycznego obyczaju zmuszają nas do wyrażenia stanowczego sprzeciwu.
Nie chcemy Polski totalitarnej, zamkniętej dla myślących inaczej niż każe władza, nie chcemy Polski pełnej frustracji i żądzy rewanżu.
Chcemy, żeby w Polsce było miejsce dla wszystkich Polaków, równych wobec prawa, z ich przekonaniami, opiniami, etyką i estetyką.
Nie godzimy się na zawłaszczanie państwa, dzielenie Polaków na lepszych i gorszych, pogardę dla „innego”.
Nie ma też naszej zgody na poglądy godzące w zasady demokracji i prawa człowieka.
Jesteśmy zdeterminowani otwarcie i zdecydowanie, pełnym głosem mówić o przyzwoitości, prawie i wzajemnym szacunku. Wyrażać swoje zdanie nie tylko w domu czy w Internecie, ale też na ulicach i placach naszych miast i wsi, jeżeli zajdzie potrzeba gromadząc się tam dla wyrażenia swoich opinii i żądań.
Zapraszamy do współdziałania wszystkich, dla których ważne są wartości demokratyczne, bez względu na poglądy polityczne i wyznanie.
Nie zgadzamy się na łamanie Konstytucji i wprowadzanie – z nadużyciem mechanizmów demokracji – rządów autorytarnych.
Są wśród nas ludzie różnych poglądów i orientacji politycznych od prawa do lewa, ludzie wierzący, agnostycy i ateiści. Łączy nas to, że jesteśmy ludźmi wolnymi i chcemy nadal mieszkać we własnym, demokratycznym kraju, w którym nikt nie będzie nam nakazywał jak mamy żyć i jakie wartości wyznawać.
Komitet Obrony Demokracji”

W grudniu 2015 r. BBC pytało prezydenta Polski Andrzeja Dudę o antyrządowe manifestacje, które Komitet Obrony Demokracji zorganizował w wielu miastach Polski. – „Te demonstracje składają się przede wszystkim z tych, którzy ostatnio rządzili Polską i zostali odsunięci od władzy przez polskich wyborców w wyborach parlamentarnych” – powiedział Andrzej Duda. Jak dodał, te osoby nie chcą zaakceptować tego faktu, więc – mówił prezydent – podburzają społeczeństwo i organizują demonstracje. (Cytuję za dziennik.pl).
Taka jest narracja obecnie rządzących Polską. Tak wypowiada się Jarosław Kaczyński, prezes partii, która utworzyła rząd. Sam jest szeregowym posłem i formalnie za nic nie odpowiada. Ale to on mówi o nas: Polacy gorszego sortu. To on mówi – komentując protesty – o Polakach, że jedni współpracowali z gestapo (sic!), a drudzy z Armią Krajową, polską armią podziemną w czasach II wojny światowej. Jego partyjni towarzysze nazywają nas „komunistami i złodziejami”, odrywanymi od koryta. Ludźmi, którzy nie potrafią się pogodzić z utratą władzy.
To kłamstwa! Nikt mi, ani tysiącom ludzi z Komitetu Obrony Demokracji, czy innym uczestnikom demonstracji, nie odbierał żadnej władzy. Nigdy jej nie miałem. Jestem zwykłym Polakiem, dumnym z sukcesów mojego kraju, cieszącym się z jego rosnącego do tej pory prestiżu, ceniącym sobie niezwykle wywalczoną przed laty wolność i gotowym jej bronić.
Ten brutalny język służy dzieleniu Polaków, budowaniu murów. Prezes obecnie rządzącego ugrupowania usiłuje zrealizować swoją polityczną wizję. Nie ma władzy, by zmienić Konstytucję. Dlatego usiłuje osłabić wszelkie mechanizmy kontrolne, strzegące prawa i demokracji, z Trybunałem Konstytucyjnym, wolnymi mediami, niezawisłymi sądami i niezależną prokuraturą.
W połowie grudnia 2015 r. Lech Wałęsa powiedział w Radiu Zet: „Tu dojdzie do nieszczęścia, to się skończy źle, bijatyką, oni prowadzą do wojny domowej i dlatego też, żeby tego uniknąć trzeba przygotować się strukturalnie i organizacyjnie i już trzeba zacząć zbierać podpisy pod referendum. Jeśli w referendum będzie więcej głosów za skróceniem kadencji Sejmu, niż oddanych na PiS w wyborach, to dojdzie do fizycznych przenosin”.
Wielu – wśród nich politycy z obozu rządzącego obecnie Polską – twierdzi: Przecież jest demokracja, skoro możecie demonstrować na ulicach. Odpowiem im: Jeszcze jest, choć zadajecie jej ciosy. Ale póki jest, to jej bronimy, byście jej nam nie odebrali. Bo nie chcemy znów o nią walczyć, jak przez długie lata przed 1989 rokiem. Nie chcieliśmy zakładać Komitetu Obrony Demokracji. Ale musieliśmy. Bo nie chcemy zakładać Komitetu Walki o Demokrację. Chyba, że będziemy musieli.
Wtedy założymy.