Ten lewak, Kubuś Puchatek
Małgola i Piotr Staronie
Kubuś Puchatek to typowy przykład lewaka. Trudno nie dojść do takiego wniosku, jeśli wiemy, że Kubuś w oryginale to nie chłopczyk, a dziewczynka – Winnie-the-Pooh. Gdyby podejść do tego problemu z powagą właściwą polskiej debacie publicznej, to transpłciowość Kubusia stanowi typowy przykład lewactwa. Przecież wszystko, co jest w poprzek poglądów obecnego mainstreamu jest dziś albo lewactwem, albo Targowicą. Ponieważ jednak Puchatka trudno posądzić o zdradę narodu polskiego, to pozostaje tylko lewactwo.
Z dnia na dzień rzeczywistość politycznego sporu zbliża się do świata latającego cyrku Monty Pythona. Absurd goni absurd, a nonsens staje się dominantą debaty publicznej, której uczestnicy w pełni świadomie podnoszą irracjonalne argumenty do rangi podstawowych wartości społecznych. I tak tłumy przeradzają się w garstki, rzeczywisty przywódca nie ponosi żadnej odpowiedzialności za swoje decyzje, kraj dzieli się na naszych ionych, przy czym ci drudzy, to najczęściej sami lewacy, słowo kompromis oznacza bezwarunkowe przyjęcie stanowiska jednej ze stron, szefowa rządu, niczym staroświecka nauczycielka beszta opozycję, krzycząc w emocjach z mównicy sejmowej, zerkając, co rusz do przygotowanej wcześniej kartki, demokracja jest rozumiana, jako jednomyślność z jedynie słuszną ideą, co zbliża nas do najbardziej niedorzecznego państwa świata z półwyspu Koreańskiego…
I można by się z tego śmiać, jak z purnonsensowych żartów Cleese’a czy Chapmana, gdyby nie to, że tak się dzieje naprawdę. A jeśli ktoś nie wierzy, to wystarczy, że uruchomi dowolne medium informacyjne. I otworzy głowę…
Polski absurd jest niezwykle niebezpieczny. Jego autorzy kierują swoje obrazy do poobijanego propagandowo społeczeństwa, licząc, że polaryzacja będzie trwać i pogłębiać się, stanowiąc bazę dla wyidealizowanej zmiany ipomniczenia przywódców. Tymczasem polaryzacja narodu prowadzi do zniszczenia podstawowych więzi, które utrzymują w całości tożsamość narodową. A bez tożsamości narodowej będziemy nadzy i bezbronni, i będziemy krwawić, aż do takiego osłabienia, że damy się rozdrapać każdemu, kto wystawi swój pazur.
Polski absurd jest też niebezpieczny, bo rujnuje tkankę społeczeństwa od środka. Przez niego tracimy wrażliwość, stajemy się brutalni i wulgarni, hejtujemy bez umiaru, oskarżamy siebie wzajemnie o wyimaginowane grzechy… Stajemy się obcymi we własnym domu.
Ktoś to widzi? Bo absurd trwa!