Sąsiedzi Beaty S. - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
6814
post-template-default,single,single-post,postid-6814,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Sąsiedzi Beaty S.

Sąsiedzi Beaty S.

Dlaczego uparli się, by swoją obecnością dręczyć panią prezes Rady Ministrów?
Niech opowiedzą sami…

Andrzej Wiktorowicz

Od prawie miesiąca są sąsiadami pani premier. Czasem machają do niej polskimi i unijnymi flagami, bo Aleje Ujazdowskie nie są szerokie i z drugiej strony ulicy dobrze ich widać. Tyle, że pani Beata woli ich nie dostrzegać. KOD-erzy stróżują przy TABLICY HAŃBY, liczniku, który przypomina, ile dni upłynęło od wydania wyroku przez Trybunał Konstytucyjny, a wciąż go nie opublikowano. Tacy sąsiedzi to wyrzut sumienia, więc pani Szydło tkwi po swojej stronie alej i ani myśli przejść tych parę metrów, by poznać sąsiadów. Niech zatem przedstawią się jej sami:
NOCNIK
Zaczęło się niewinnie w pewien wtorek od pomocy przy wynoszeniu tego pomarańczowego namiotu z biura. Potem byłem przy jego rozstawianiu… Jako że ostatnie dziesięć lat pracowałem jako nocnik (NOC – network operator center ), zgłosiłem się na nocne dyżury. W pierwszą noc było trochę zimno, ale wtedy byli jeszcze sąsiedzi z partii „Razem”, więc nie było tak źle – bo jak się okazuje, nie zła pogoda jest najgorsza, a nuda. Nie do końca wiadomo, z kim przyjdzie spędzać czas i to jest plus – przychodzą nowe osoby i można porozmawiać, poznać się. Często są to rozmowy o naszej kochanej „waadzy” i – co ciekawe – rzadko pojawiają się w dyskusji niecenzuralne słowa. Taki już jest ten gorszy sort. Panowie (czasem i panie) z policji przechadzają się w parach, zmieniając się co jakiś czas, zależnie od pogody, więc nawet jeśli pojawią się nasi przeciwnicy, to błyskawicznie okazuje się, że policja jest tuż obok. Patrole stacjonują w samochodach zaparkowanych pod KPRM-em, więc pod względem bytowo-socjalnym nie mają lepszej sytuacji niż my pod namiotem. Nocą trzeba się ruszać – nie zdaje egzaminu opatulenie się w koc lub śpiwór, bo po jakimś czasie i tak zaczynają marznąć nogi lub ręce. Mówię tu o ujemnej temperaturze (co nie jest rzeczą najgorszą) i czynniku chłodzącym (wiatr, czasem z deszczem), co jest bardziej nieprzyjemne niż mróz. Zawsze jest polecany namiot sypialny, ale to bardzo rzadko wybierane miejsce. Jeśli ktoś myśli, że noc, temperatura poniżej zera, deszcz, śnieg czy też kombinacja tych warunków zmniejsza ryzyko pojawienia się rowerzystów i biegaczy, to myli się. Kto nie uważa, pod rower może wpaść o dowolnej porze.
Gdy nadchodzi ranek, najpierw pojawia się ekipa sprzątająca, potem słychać ptaki, po jakimś czasie robi się szarówka i można podziwiać wolno wychodzące zza namiotu i Parku Łazienkowskiego słoneczko. Przed piątą rano zaczynają kursować autobusy – nocne nie jeżdżą po Al. Ujazdowskich. Niedługo potem przyjeżdżają do kancelarii pierwsze pracownice – czasem podwożone taksówką, a czasem samochodem stającym przed samym wejściem. Przez kilka nocy przed świętami szalał człowiek z dmuchawą, którą oczyszczał z liści chodnik. Trochę absurdalnie to wyglądało, bo liście opadły z drzew jeszcze za czasów premier Kopacz. Czasem sąsiedzi z pikiety obok wpadną porozmawiać i okazuje się, że aż tyle nas nie dzieli. Czasem się zdarzy osoba lub grupa osób z przeciwnej opcji. Godziny mijają szybko. Jak dotąd spędziłem pod Urzędem Rady Ministrów siedem nocek. Z ostatniego dyżuru, który miał trwać do siódmej rano, wyszedłem… prawie dziesięć godzin później. To mówi wszystko o atmosferze przy liczniku. Zresztą robi się coraz cieplej, wiosna idzie…
ZA CO NAS KOCHAJĄ
Noce o tej porze roku są zazwyczaj zimne, a niekiedy też wietrzne i deszczowe. Większość z nas przy tej pogodzie wolałaby położyć się w swoim łóżku i nie wyściubiać nosa na zewnątrz. A jednak co noc ktoś z KOD-u pełni wartę pod KPRM-em. Tam, mimo chłodu, panuje ciepła atmosfera. Często przychodzą inni ludzie, zarówno zaangażowani w KOD, jak i stojący nieco na uboczu. Tych pierwszych traktujemy jako „swoich”, niejako zobowiązanych do wspierania. Ale nie mniej serdeczni okazują się ci spoza KOD-u. Czasem przynoszą coś ciepłego do jedzenia lub picia, a czasem tylko ciepłe słowo. Pytania powtarzają się: dlaczego gromadzimy się pod kancelarią – nie tylko nocą, ale i za dnia? Dlaczego codziennie zmieniamy cyfry na liczniku ustawionym w Alejach Ujazdowskich? Czekają na odpowiedź, która musi wybrzmieć. Że chcemy i musimy przypominać, czym to się może skończyć. Że poszanowanie Konstytucji jest tym, co odróżnia władzę demokratyczną od dyktatury. Że to Konstytucja i jej strażnicy ograniczają samowolę rządzących, jak hamulec bezpieczeństwa. Łamanie Konstytucji to coś więcej, niż łamanie prawa – to zamach na naszą wolność. I rząd musi co dzień widzieć, że my wciąż o tym pamiętamy.
Po rozmowie kiwają ze zrozumieniem głowami: – No tak, naprawdę trzeba. Wielu obiecuje, że przyjdą na następną demonstrację KOD-u i przyprowadzą znajomych.
NIE JESTEM WARIATKĄ,
a przynajmniej nie za bardzo. Nigdy do tej pory nie spędziłam nocy na ulicy, w namiocie, na trzeźwo i z własnej woli. Mam pracę, mieszkanie, kredyt, obowiązki, od niedawna również zmywarkę. Mam również to szczęście, że moja praca to pasja, którą realizuję. Mój zawód należy do tzw. wolnych, niezależnie od rządzącej opcji politycznej dam sobie radę. Mimo to zaangażowałam się w KOD. Głównie, aby zaprotestować przeciwko naruszaniu pewnego porządku, który znam, i który przez całe życie dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Co mnie przygnało nocą pod KPRM? Przede wszystkim bezradność i lęk. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, jak ważne są jednoznaczne zasady, na które wszyscy się zgadzamy, co do których jako społeczeństwo się umówiliśmy, których przestrzegania pilnujemy. Dorastałam w demokratycznym kraju i nigdy nie musiałam walczyć o wolność, przestrzeganie konstytucji. Były dla mnie naturalne i oczywiste jak powietrze. Tymczasem los, nieproszony, stopniowo prezentuje mi, jak to jest, kiedy granice przestają być granicami, normy tracą moc porządkującą, a dotychczasowym regułom nadaje się odmienne znaczenie. Teraz ten porządek jest zagrożony, a wraz z nim moje poczucie bezpieczeństwa. Więc chodzę na manifestacje i siedzę nocą w namiocie pod KPRM, bo cóż innego mi pozostało. Czy to działa? Czy coś zmienia? Nie wiem, ale przynajmniej ja nie czuję się już tak całkiem bezradna. Robię coś! Demonstruję swój sprzeciw! To mnie uspokaja, sprawia, że mam poczucie wpływu na rzeczywistość. Nie przyjmuję tej „dobrej zmiany” w milczeniu, ze wzruszeniem ramion czy niemą irytacją.
Tam, na miejscu, spotykam ludzi podobnych do mnie. W różnym wieku, z różnym wykształceniem, pracujących i bezrobotnych. Siedzimy razem i wszystkim nam tak samo marzną tyłki. Każdy ma swoją historię. Niektórzy działali jeszcze w Solidarności, inni dopiero co osiągnęli wiek, kiedy mogli po raz pierwszy wziąć udział w wyborach. Gromadzimy się tam z różnych powodów, jednak wszyscy odczuwamy ten sam niepokój, a pomiędzy żartami i śmiechem unosi się niewypowiedziane pytanie „co będzie dalej?”. Czasem o tym rozmawiamy, a czasem nie. Gdy robi się naprawdę zimno, skaczemy w rytm piosenek, zastanawiając się, czy wyglądamy bardzo kretyńsko czy tylko trochę. Bezkarnie wcinamy czekoladę i popijamy herbatą. Zupy gotowane przez naszych smakują lepiej niż ośmiorniczki. Po takiej nocy jestem zmęczona, bardzo. Ale mam też poczucie, że spełniam swój obowiązek wobec tego kraju, a także tych, którzy wcześniej w jego obronie poświęcić musieli znacznie więcej niż tylko nieprzespaną noc i zmarznięty nos. Cieszę się, że okoliczności nie wymagają ode mnie więcej. Wiem też, że z całą mocą będę walczyć o to, aby nikt już nie musiał narażać swojego bezpieczeństwa dla naszego domu. Obecność pod KRPM to niewiele, ale tak naprawdę bardzo dużo. Tyle mogę. Tyle każdy z nas może.
KODERÓW ŻYCIE NOCNE
KOD-erzy, jak wiadomo od niedawna, to stworzenia animalne. Ich tryb życia i zwyczaje są z punktu widzenia nauki bardzo interesujące i żywiołowo badane. Ostatnie obserwacje wykazały, że część populacji KOD-erów to stworzenia prowadzące nocny tryb życia. Nocni KOD-erzy bytują w norce zwanej też namiotem. Nie polują, mało jedzą, piją więcej herbaty niż kawy. Nie zaobserwowano, żeby jakiś osobnik spał, za to cały czas rozmawiają, a czasem nawet śpiewają. Są to stworzenia łagodne i przyjazne. Niezmordowane w machaniu flagami i pozdrawianiu przejeżdżających samochodów. Badania nad tą grupą trwają i już niedługo dowiemy się więcej o nocnym życiu KOD-erów! Czytała Krystyna Czubówna.
Ja też jestem nocnym KOD-erem. Nie futerkowym, raczej czapkowo-kocowo-kalesonowym. Ale już niedługo – nocni KOD-erzy zmieniają szatę zimową na wiosenną i z kalesonów oraz koców można będzie wkrótce zrezygnować. Na pewno nie zrezygnujemy jednak z tego, co jest esencją dyżurów nocnych – z wielogodzinnych rozmów. O polityce, o zwierzakach, polityce, muzyce, polityce, jedzeniu, polityce… Z opowiadania historii i słuchania historii innych. Czasem jest zimno, ale nigdy nudno! Czasem jest kino, czasem gitara, czasem sprzątanie „norki”. Jak zrobi się cieplej, będą nocne turnieje scrabblowe. Na razie palce grabieją.
Idzie wiosna i rywalizacja o KOD-erski Nocny Puchar Scrabblowy imienia Nocka Rudego* wkrótce się zacznie! Bronimy demokracji dniami i NOCAMI.
*Nocek rudy (Myotis daubentonii) – gatunek ssaka z rzędu nietoperzy, pospolity w całej Polsce
POWTÓRKA DLA MŁODYCH
Z racji mojego wieku nie mogę pamiętać czasów PRL-u, ale z opowieści i lektury wiem wiele o tym okresie. Mam wrażenie, że dla naszego pokolenia przygotowano powtórkę z historii. Wtedy walczono o demokrację, teraz my musimy walczyć w obronie demokracji.
Pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów zaczęłam przychodzić od pierwszego dnia istnienia miasteczka namiotowego KOD. Ludzie „na posterunku” się zmieniają. Jedni przychodzą, inni odchodzą, najczęściej zgodnie z grafikiem, do którego większość z nas się wpisała, wybierając jedną lub więcej trzygodzinnych zmian. Niektórzy wpadają tu bez zapisów, ot tak po prostu, bo chcą, bo mogą, bo czują, że tak właśnie trzeba. Co ciekawe, zawsze i przychodzący, i żegnający się są uśmiechnięci (!), bez różnicy, czy to jest późnym wieczorem, czy w środku nocy, czy o czwartej nad ranem. Świadomość robienia czegoś ważnego dla kraju i wszystkich współobywateli daje nam poczucie ogromnej satysfakcji. Walczymy o demokrację i nie godzimy się na łamanie jej podstawowych zasad!
Beata, drukuj ten wyrok natychmiast, nie rób Polsce wstydu!
 
www.kod-mazowsze.pl