Prawie nikogo nie lubimy - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
10754
post-template-default,single,single-post,postid-10754,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Prawie nikogo nie lubimy

Rząd PiS-u, a przede wszystkim prezes Kaczyński, mają odrębne zdanie na temat poszukiwania dla nas prawdziwych sojuszników w polityce zagranicznej.
Nie tak dawno jeszcze popełniliśmy mezalians i postawiliśmy, nie wiadomo do końca dlaczego, na Anglików. Można byłoby wytłumaczyć takie stanowisko ich deklarowaną niechęcią wobec Unii Europejskiej, co szło w parze z poglądami naszego obecnego resortu spraw zagranicznych. Nasze głośne poparcie dla rządu Davida Camerona, przyniosło wreszcie skutek. Zwyciężył Brexit, wspomniany Cameron zniknął ze sceny politycznej, a zastąpiła go dość chłodna pani premier Theresa May.
Nasz sojusz z odległym stronnikiem wziął się braku dobrych kandydatów na wyciągnięcie ręki. Nie twierdzę, że nie znajdziemy takowych tuż za naszą granicą. Po prostu nikt nie zdołał uzyskać aprobaty prezesa Kaczyńskiego i tak jakoś wyszło. O Niemcach pod wodzą kanclerz Merkel telewizja publiczna powiedziała już tyle złego, że starczyłoby tego na dobrą operę mydlaną. Sprawa Putina i jego wciąż nieodkrytych związków z katastrofą smoleńską spędza sen z oczu wielu ministrów. Zdaje się, że prym wiodą tu Macierewicz i Waszczykowski, ale pozostali także próbują dołączyć się do tej pieśni.
Prezes Kaczyński już wiele miesięcy temu wytknął Szwedom ich skłonność do tolerowania szariatu na swym terytorium, dodając blisko się z tym wiążący aspekt zagrożenia sanitarno-epidemiologicznego. Przypuszczam, że takie płotki jak Litwa, Czechy lub Słowacja nie zdołają nigdy wykazać naszemu rządowi swego potencjału w polityce zagranicznej.
Osobny rozdział należy poświęcić Ukrainie, gdyż w sprawie Białorusi niewiele jest do dodania. Kontakty z Ukrainą mają się coraz lepiej, bo nasz IPN i ich IPN mają ręce pełne roboty w kreowaniu historii najnowszej Europy Wschodniej. Trudno to nazwać dialogiem. Bardziej odpowiednim określeniem wydaje się „karczemna awantura”. Trzeba przyznać, że tęgie głowy, biegłe w historii, wykonują tytaniczna prace, aby ich właśnie było na wierzchu. Do ciekawszych pomysłów strony ukraińskiej należy szczegółowa analiza przebiegu II wojny ukraińsko-polskiej datowanej na lata ostatniej wojny światowej. My natomiast zwieramy szyki w kinematografii i rzucamy do ataku superprodukcje filmowe, okraszane raz po raz postaciami wyklętych, o dość złożonych biogramach, które nie wszyscy rozumieją.
A jednak mamy asy w kieszeni
Jest jednak pewna nadzieja. Prezes darzy sentymentem premiera Węgier Viktora Orbana. Panowie nawet spotkali się, aby omówić swoją współpracę, jednak nie wiadomo, czy na przeszkodzie stanęła bariera językowa, czy inne czynniki, bo wyrazy uznania z jednej i drugiej strony nie przyniosły jak dotąd rezultatów.
Zupełnie inne możliwości przynosi PiS-owi wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Panowie ministrowie zdaje się nie śledzili kampanii wyborczej tego polityka wystarczająco dokładnie i przez to wyciągnęli pochopne wnioski o jego propolskim nastawieniu. Telewizja publiczna w pewnym momencie rozpoczęła swoją krecią robotę, zarzucając pani Clinton wszelkie bezeceństwa tego świata i dla równowagi długo komentując kilka spotkań Trumpa z Polonią amerykańską.
Może mam wybiórczą uwagę, ale to, co zapamiętałem z boju o fotel amerykańskiego prezydenta, świadczy o tym, że Trump zbudował swój wynik na propozycji izolacjonizmu i zarzuceniu szeroko rozumianej poprawności politycznej. Wymowne pytania o Estonię i deklaracje o tym, że przecież Ameryka nie będzie prowadzić wojen atomowych o jakieś kraje, o których nie słyszeli Amerykanie, powinny wzbudzić niepokój polskich polityków, a nie uwielbienie i aprobatę dla takiej demagogii.
Podważanie jedności i zasadności NATO to dla nas najważniejsze zagrożenie. Przypomnę, że nasze bezpieczeństwo oparte jest obecnie o tezę o wsparciu dla każdego kraju członkowskiego Sojuszu Północnoatlantyckiego, bez względu na jego wielkość i położenie. Jeśli o tym zapomnimy, to wtedy nie możemy już czuć się bezpiecznie. Bez podsycania niezdrowych emocji powinniśmy też zauważyć, że Putin już na etapie kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych wypowiadał się za wyborem Trumpa. Wszystkie te fakty nie wystarczają do zmiany stanowiska naszego rządu. I dzieje się tak pomimo braku odzewu o podobnym stanowisku zza oceanu. Nasz resort spraw zagranicznych zadowala się ogólnikami i wierzy szczerze w to. co deklaruje telewizja publiczna.
To już nie jest zabawa
PiS ma zdecydowaną tendencję do dzielenia wszystkich i stawiania wysokich murów, zza których nic nie widać. Dzielenie Polaków idzie im znakomicie. Teraz widzimy podobne próby w polityce zagranicznej. Problem w tym, że nie jest to dobry czas na eksperymenty. Świat nie będzie czekał, aż naburmuszony prezes wykona gest aprobaty wobec krajów, z którymi graniczymy. Takie stawianie spraw zmniejsza nasze bezpieczeństwo i ma się nijak do dbałości o polską rację stanu.