Pamiętajmy o Gabrielu Narutowiczu
Zbliża się narodowe Święto Niepodległości. Przypomnijmy z tej okazji postać wielkiego Polaka, pierwszego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, Gabriela Narutowicza.
Zbigniew Wolski
Takimi oto słowy, po inauguracji prezydentury Narutowicza, Józef Piłsudski uczcił wielką chwilę, jaka nastąpiła dla Polski:
„Panie Prezydencie Rzeczypospolitej!
Czuję się niezwykle szczęśliwym, że pierwszy w Polsce mam wysoki zaszczyt podejmowania w moim jeszcze domu i w otoczeniu mojej rodziny pierwszego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej.
Panie Prezydencie, jako jedyny oficer polski służby czynnej, który dotąd nigdy przed nikim nie stawał na baczność, staję oto na baczność przed Polską, którą Ty reprezentujesz, wznosząc toast: Pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej niech żyje!”
Gabriel Narutowicz wywodził się ze szlachty żmudzkiej. Jego ojciec Jan, który zmarł, gdy Narutowicz miał rok, trafił do więzienia za udział w powstaniu styczniowym. Jego wychowaniem zajęła się matka, Wiktoria z domu Szczepkowska. Aby zapewnić Gabrielowi i jego bratu Stanisławowi dostęp do nauczania bez wpływów rosyjskich, przeniosła się z należącej do rodziny wsi Brewiki do miasta Lipawy. Postawa matki, kobiety wykształconej i zaradnej, w dużym stopniu wpłynęła na braci. Ich losy potoczyły się różnymi drogami. Stanisław wziął czynny udział w tworzeniu państwa litewskiego, nie zapominając jednak nigdy o swoim polskim pochodzeniu.
Gabriel ukończył gimnazjum w Lipawie i rozpoczął studia w Petersburgu. Kłopoty ze zdrowiem zmusiły go jednak do przerwania studiów. Dalszą naukę podjął w Szwajcarii, gdzie ukończył w 1891 roku Politechnikę w Zurychu. Podczas studiów włączył się czynnie w życie polskiej emigracji, czego wynikiem był nakaz aresztowania wydany przez władze carskie. Mając przed sobą perspektywę procesu sądowego, pozostał w Szwajcarii. Zdobyte podczas studiów doświadczenie i umiejętności w krótkim czasie zaowocowały karierą Narutowicza w budownictwie wodnym, a także w dziedzinie nauki. Dzięki niemu zelektryfikowano Szwajcarię i uregulowano jedną z większych rzek Europy, Ren. Narutowicz specjalizował się w budowie hydroelektrowni. Obiekty przez niego wybudowane stanęły we Włoszech, w Niemczech, Hiszpanii, Francji i Szwajcarii. W 1907 roku objął profesurę na Politechnice w Zurychu, a kilka lat później został tam dziekanem.
Wybuch wojny światowej skłonił Narutowicza do wsparcia rodaków, którzy stawali w obliczu przesuwających się frontów. Brał on udział w pracach Szwajcarskiego Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, którego celem była organizacja wsparcia finansowego dla Polaków pod zaborami. Współpraca ze szwajcarską Polonią zbliżyła go do idei Józefa Piłsudskiego. Gdy wojna dobiegła końca i w niepodległej Polsce było bardzo wiele pracy dla inżyniera, Narutowicz skorzystał z zaproszenia władz i wrócił do kraju. Jego kwalifikacje szybko dostrzeżono. Wkrótce wszedł w skład rządu. W latach 1920-1922 był ministrem robót publicznych, a później ministrem spraw zagranicznych. Kierował swymi resortami pomimo często zmieniających się gabinetów. Przedkładał pracę dla ojczyzny nad skomplikowane życie polityczne w kraju, który świeżo odzyskał niepodległość.
Gabriel Narutowicz nigdy nie zapomniał o swoich korzeniach mimo, że los kazał mu przez kilkadziesiąt lat żyć na obczyźnie. Wartości wyniesione z domu rodzinnego, zaszczepione przez matkę, sprawiły, że stale był w kontakcie z rodakami i wspierał ich na tyle, na ile mógł. Gdy odrodzona ojczyzna znów pojawiła się na mapie Europy, nie mógł odmówić pomocy w jej odbudowie, a wiedział, jak to robić. Kapryśny los tym razem mu sprzyjał: skutecznie działał w kolejnych rządach. Wreszcie, co być może było dla niego zaskoczeniem, jego kandydatura na najwyższy urząd w państwie uzyskała dostateczne poparcie w Sejmie.
Tragiczne wydarzenia szybko przerwały dobrą passę. Nowo wybrany prezydent został zamordowany pięć dni po zaprzysiężeniu. Padł ofiarą bezwzględnej i brutalnej walki politycznej, której tak się zawsze wystrzegał. Radykalne, ultraprawicowe poglądy polityczne popchnęły Eligiusza Niewiadomskiego do zabójstwa.