Nie było nas, był las
Nie było nas, był las. Nie będzie nas, lasu też nie będzie za sprawą ministra Szyszki, który postanowił wyrąbać las w pień.
Szymon Karsz
Sprzątać po niszczycielskiej władzy się da. Kraj w ruinie można będzie mozolnie znowu wznosić zaciskając pasa. Gospodarkę można dźwigać odpowiednimi programami. Złotówkę można wzmacniać odpowiednimi decyzjami. „Reformy” psujące kolejne sektory życia publiczne, edukację, sądownictwo, media, służby, etc. będzie można „odkręcać“. Podobnie, reputację na arenie międzynarodowej uda się kiedyś naprawić. To wszystko potrwa dekady. Ale raz wyrąbanej w pień puszczy nie da się odzyskać w ciągu 20., czy nawet 50. lat. Drzewa w puszczy mają setki lat. Puszczy nie da się zasiać. Ona jest fenomenem pierwotnym. Raz zniszczona, zniknie na zawsze. Na jej miejsce może się co najwyżej pojawić las. Młodniak, który będzie się starzał. Być może za sto, a może dwieście lat, odzyskamy puszczę wyciętą przez ministra Szyszkę, ale na pewno nie wcześniej.
Przypomnijmy, że pan Szyszko, minister od „ochorny” środowiska, rozpoczął pierwszą wycinkę Puszczy Białowieskiej pod pretekstem ochrony drzewostanu przed kornikiem drukarzem. Ale przecież pan Szyszko nie pojawił się po raz pierwszy w przestrzeni publicznej. Wsławił się – jako minister środowiska w poprzednim pisowskim rządzie – forsowaniem pomysłu budowy obwodnicy przez Dolinę Rospudy, czyli forsowaniem niszczenia unikalnego ekosystemu przyrodniczego. W 2007 roku jego dziwaczne „poglądy“ w tej materii cytowała prasa: „Minister Jan Szyszko chcąc zdeprecjonować wartość przyrodniczą doliny Rospudy rozpowszechniał informacje, jakoby torfowiska nad Rospudą były tworem antropogenicznym. Twierdził, że tamtejsze torfowiska zostały ukształtowane przez człowieka”. Ostatecznie udało się uratować Dolinę Rospudy.
Teraz pan Szyszko z równym zapałem zabrał się za niszczenie Puszczy Białowieskiej. W ubiegłym roku gorliwie krytykował rząd Platformy Obywatelskiej za ochronę drzewostanu Puszczy. Mówił o tym unikalnym w skali Europy pierwotnym lesie, jak o szkółce drzewek do pozyskiwania drewna: „Resort środowiska zaniżył tam (w Puszczy) etat pozyskiwania drewna. – Został opracowany operat urządzeniowy lasu m.in. dla nadleśnictwa Białowieża. Zgodnie z wyliczeniami powinno się tam pozyskiwać ponad 200 tys. metrów sześciennych drewna w skali roku, a minister zaniżył tę wartość do 40 tys. – mówi prof. Szyszko. To lasy, które w odpowiednim momencie trzeba wyciąć, bo jeśli się tego nie zrobi, drzewa same zaczynają obumierać”. I dodaje: „Jakby tego było mało, minister zdecydował, że nie można wycinać drzew ponad stuletnich, a obniżając etat drzewny, spowodował, że starych, niszczejących drzew, których nie można wyciąć, wciąż przybywa”.
Tak pomysły gorliwych drwali rządowych podsumowuje najlepszy ekspert Puszczy, Adam Wajrak: „Minister i dyrektor generalny Lasów Konrad Tomaszewski zrobili coś bardzo niedobrego, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Wyodrębnili na terenie puszczy dwa miejsca tzw. obszary referencyjne, gdzie ograniczyli cięcia drzew, ale nie zmniejszyli poziomu cięć. To oznacza, że cenne fragmenty puszczy, które są poza tymi słynnymi strefami, będą cięte w sposób gigantyczny. Spora część puszczy zostanie potwornie poraniona, zniszczona. Szyszko na posiedzeniu Rady Ministrów zapowiedział, że cięcia „ratujące“ puszczę mają się zacząć za kilka dni!“ I dodaje: „Symbolem naszego narodu jest dzika puszcza“.
Padamy tu ofiarą pewnego niezrozumienia ze strony ministra Szyszki istoty trwania pierwotnej puszczy, które zasadniczo się różni od lasu sadzonego. Las się aktywnie uprawia, chroni przed szkodnikami i w odpowiednim momencie wycina w celu pozyskania drewna, a w to miejsce sadzi się nowy las. Las sadzony jest z definicji tworem sztucznym, bytem krótkotrwałym, wymagającym wsparcia leśników. To takie pole uprawne, tyle że zamiast innych roślin, rosną tu drzewa. Kiedy osiągną odpowiednią grubość, w określonym wieku można je wyciąć. Zupełnie inaczej – co wielokrotnie tłumaczył Adam Wajrak w swoich licznych publikacjach (i nie tylko on) – sprawia wygląda w przypadku Puszczy, która – choć ignorantom może się wydawać łudząco podobna do lasu sadzonego – nie wymaga ingerencji człowieka. Wręcz przeciwnie. Jest samowystarczalna i samoodnawialna. Drzewa, które padną, czy to z powodu jakiejś choroby, czy wichury, nie są wywożone z Puszczy, lecz powoli rozkładają się, by stanowić pokarm dla innych leśnych organizmów. Puszcza nie wymaga oprysków, cięć ochronnych. Jedyne, co jej szkodzi, to ograniczanie areału, ponieważ musi mieć odpowiednio wielką powierzchnię, by te mechanizmy samoregulacji biologicznej zadziałały. W Puszczy mają swój azyl gatunki zwierząt i roślin, których gdzie indziej nie znajdziemy, gatunki reliktowe. Wystarczy poczytać trochę Wajraka, któy tłumaczy to pasjonująco i przystępnie.
Minister Szyszko pozostaje nieczuły i głuchy na nawoływania o pozostawienie Puszczy w spokoju. Dla niego las to las – to uprawa, z której pozyskuje się drewno. Po lesie biega ponadto mnóstwo żywca (dziczyzny), który można upolować i sprzedać z zyskiem. Pan minister się nie cacka z takimi bzdurami, jak sentyment do pierwotnego lasu, on po gospodarsku, po chłopsku chce tym bogactwem rozporządzać, a nie patrzeć na listki i słuchać ptaszków. On po prostu nie pojmuje, o co chodzi. Dlatego chce wykreślenia Puszczy Białowieskiej z listy obiektów światowego dziedzictwa UNESCO, a właściwie nie chce, a tak w ogóle, to nie wiadomo. Fakt faktem, że eksperci UNESCO, którzy przyjechali zbadać sprawę zostali zmuszeni przez leśników do odbycia praktyk religijnych. „Ojcze Nasz” w tych okolicznościach wywołał konsternację ogólnoświatową, nie tylko w środowisku dla leśników naturalnym.
Przeciwko wycince Puszczy protestuje Greenpeace. Protestuje bezsskutecznie – „Minister się uparł, i już! Po interwencji Komisji Europejskiej i tymczasowym zawieszeniu do niedawna jeszcze planowanych wyrębów, nowym celem kampanii Greenpeace jest przekonanie partii rządzącej do rozwiązań zaproponowanych przez zespół Prezydenta Lecha Kaczyńskiego”.
Nie wiadomo, czy na dłuższą metę uda się uratować Puszczę Białowieską przed szkodliwym działaniem ministra Szyszki. Aby sobie powetować stratę związaną ze wstrzymaniem wycinki, jego resort zdecydował tymczasem o masowym odstrzale leśnej zwierzyny, ostatnio łosi. Polska przyroda będzie pod rządami pana Szyszki niebawem w ruinie i kto wie, czy nie pozostaje nam nic innego, jak skorzystać z pomysłu leśników i zacząć się modlić. Żeby nas i naszą przyrodę uwolnili od siebie.