Naród
Dlaczego piszę? Piszę, ponieważ na czymś mi zależy. Piszę, ponieważ nie jest mi obojętne, jaki ma być ustrój mojego Państwa. Piszę, ponieważ uważam, że prawo winno być respektowane. Piszę, ponieważ uważam, że nie wolno nikogo obrażać, nad nikim się wywyższać i – co jest najbardziej plugawe – nie wolno kogokolwiek poniżać, bądź okazywać mu pogardę. Dlatego właśnie piszę.
AjAWas
Zaangażowałem się w KOD. Wcześniej nie działałem dla jakiejkolwiek formacji politycznej, bądź społecznej, ani w ruchu obywatelskim. Byłem obserwatorem, krytykowałem, ale uważałem, że generalnie wszystko idzie w dobrym kierunku, tylko trzeba niektóre rzeczy mniej lub bardziej skorygować, bądź naprawić. Korygowanie lub naprawianie jawiło się dla mnie jako proces ciągły, jak najmniej bolesny dla ludzi, choć czasami chciałoby się wydatnie przyspieszyć i brak zdecydowanego działania rządzących powodował irytację. Aby zmieniać rzeczywistość nie wystarczy bowiem nowe prawo. Należy mieć poparcie dla zmian. Starać się należy wobec tego, by przekonać do zmian dużą część społeczeństwa, aby móc się na niej wesprzeć przy ich wprowadzaniu. Wiadomo, reformy zawsze bolą.
Niestety, część naszego Narodu tak naprawdę rozumie tylko przesłanki bytowe. Tej części jest wszystko jedno, czy „pierze po pysku” komunista, ksiądz, narodowiec, bądź liberał. Temu Narodowi na niczym poza jednym nie zależy, ponieważ celem nadrzędnym dla niego jest „micha”. Jeżeli będzie „micha”, np. 500+, to całe zastępy Narodu będą się cieszyć i czekać na 1000+. Kto obieca 1000+ ten wygra. Narodowi „wisi” wolność osobista, bo jest to Narodowi pojęcie nieznane. Temu Narodowi nie zależy na podróżach za granicę, ponieważ ten Naród z reguły nie zna innego języka poza własnym, a i ten nie do końca. Dla Narodu wolność wypowiedzi, wolności prasy, wolność zgromadzeń są nieistotne, ponieważ Naród w tym nie uczestniczy i to Narodu nie obchodzi. Naród ogląda seriale i bierze udział w wysyłaniu SMS-ów w głosowaniach w kolejnych show.
Napisałem ten tekst kilka tygodni temu i po skończeniu jego pierwszej wersji przeczytałem w Newsweeku wywiad z prof. Wiktorem Osiatyńskim. Wywiad, w którym prof. Osiatyński używa słów o społeczeństwie folwarcznym, które mamy obecnie. Profesor mówi o tęsknocie społeczeństwa folwarcznego do prostych reguł, które można sprowadzić na podstawie lektury wywiadu, do krótkich stwierdzeń: kto bije ten pan oraz, że bez karbowego ani rusz. W dalszym ciągu wstrzymywałem się z publikacją tekstu, lecz w innym numerze Newsweeka pojawił się wywiad z pisarzem Januszem Rudnickim, gdzie to Janusz Rudnicki „pojechał jeszcze dalej”, mówiąc, że: „ Lud nas tak urządził. Prosty lud polski i odłamy jakiejś krzywej polskiej inteligencji, robiącej mu populistyczną laskę”.
Obaj panowie niestety mają rację i to, co mówią pokrywa się w pełni z moimi przemyśleniami. Skąd ten pesymizm i akceptacja negatywnych opinii? Sięgnę wobec tego w przeszłość, udając się na początek w wydarzenia, które choć tak odległe, były początkiem dochodzenia do stanu, w którym aktualnie się znaleźliśmy. Nie będę się wdawał przy tym w jakąkolwiek analizę poszczególnych zdarzeń historycznych, lecz wyłącznie skupiać się będę nad ich ukrytymi konsekwencjami, które są dziś widoczne dla tych, którzy cokolwiek się nad problemem zastanowią.
Jakieś 244 lata temu nastąpił pierwszy rozbiór Polski. To, co do niego doprowadziło, jest znane wszystkim tym, którzy z lekcji historii cokolwiek zapamiętali. W okresie zaborów, zaborcy nie tępili wprost polskiej inteligencji, ale ta, uczestnicząc w kolejnych zrywach powstańczych, wykrwawiała się, zwłaszcza w zaborze rosyjskim. W okresie zaborów tysiące wykształconych osób zginęły, bądź wyjechały ze zniewolonego kraju, aby znaleźć się na „paryskim bruku”.
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku i po wygraniu wojny z Rosją Sowiecką, podczas której znowu część inteligencji straciliśmy, nastąpiła krótka przerwa w wytracaniu. Za to w latach drugiej wojny światowej mordowano nam inteligencję zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie. Mordowano na potęgę. Straciliśmy setki tysięcy naukowców, inżynierów, nauczycieli, urzędników, intelektualistów.
Po 1945 roku, w okresie stalinowskim, ponownie wymordowano nam część inteligencji, zwłaszcza tej z przeszłością w AK. Potem, w czasach socjalizmu, część inteligencji emigrowała przy każdej okazji. W 1981 roku do Austrii przedostało się 250 tysięcy naszych rodaków. Nie oznacza to, że w tym roku sami inteligenci emigrowali, ale sama ta liczba świadczy o skali zjawiska emigracji. Emigrację mamy do dzisiaj, lecz do zeszłego roku była ona wyłącznie emigracją zarobkową.
Przez te piekielne 244 lata nastąpił nienaturalny „upust krwi” w tej części narodu, która miała IQ powyżej średniej. Co pokolenie nad miarę traciliśmy osoby światłe, wykształcone. Straciliśmy tak dużo, że przyrównać nas można, „o ironio”, do Rosji Sowieckiej. Ze szczególną wyrazistością objawia się to we wszystkich aspektach naszego życia publicznego, nad wyraz uwidoczniając się w okresie „kwitnącego socjalizmu”, a niestety także z chwilą objęcia władzy przez aktualnie nami rządzących, gdy „lud zobaczył michę i swoich, którzy michą rządzą”.
Wiem, że wielu czytających ten tekst oburzy się, zarzucając, że uważając się za inteligenta, gardzę poziomem umysłowości części Narodu. Nie gardzę. On po prostu taki jest i jest to pokłosie tych co najmniej 244 lat. Czy zatem nie za bardzo lewitujemy „w oparach intelektu”, w sferze bezpłodnej inteligenckiej dyskusji, wymieniając pomiędzy sobą najbardziej światłe komentarze? O co nam wszystkim chodzi? O to, aby cieszyć się, wskazując innym poziom, na którym znaleźć się powinni, ponieważ nasz poziom już jest zajętym przez nas? Jeżeli ktoś tak myśli, to nie wróży to zbyt dobrze. „Oleju do mózgu” nie da się zaimportować. Poziom umysłowy i mentalny części naszego Narodu jest taki, a nie inny i nie da się go w jednej chwili zmienić. I tutaj chcę podkreślić, ponieważ jestem tego samego zdania, co Janusz Rudnicki. Dlaczego? Bo nie tylko „micha” jest blisko, a dodatkowo przypodobanie się masom i ich reakcja na to, niesie namiastkę dowartościowania przez innych własnego „ego”, choć najbardziej miernego. Stąd wypowiedzi w stylu: „wierzymy w mądrość naszego społeczeństwa”, czy też :„Polacy to mądry naród”.
Krótkie podsumowanie: Jeszcze przez pokolenia trzeba będzie uzupełniać straty, kształcąc nową inteligencję i zakładając optymistycznie, że nowe fale emigracji nie nastąpią. Niestety, obecne działania naszych aktualnych władz i te, które prawdopodobnie nastąpią, nie napawają optymizmem, ponieważ aktualnie rządzący wiedzą, że im głupszy Naród, tym łatwiej nim sterować, wobec tego najlepiej jak najwięcej ludzi światłych z kraju „wyemigrować”.
Nie będę starał się być wyrocznią, ale na chwilę obecną możemy tylko protestować ale, i tu nutka optymizmu, także w sposób jasny i komunikatywny demaskować kolejne nieprawne poczynania władzy. I im bardziej zaangażowane w te działania siły będą działać wspólnie, tym lepiej. Czekać niestety trzeba będzie na utratę „michy” przez Naród. Nic innego tego układu raczej nie zmieni, bowiem taki Naród mamy właśnie. Naród wspaniały, bo skrwawiony i zdradzony, który nie chciał się poddać. Naród dumny ze swojej historii, a jednocześnie Naród głupi. Naród, któremu nie wpojono zasad przyzwoitości i tolerancji. Naród, który nie jest w stanie odróżnić dobra od zła bez „kopa w michę”.
Co zatem czynić? Głosić prawdę, a po odsunięciu narodowych socjalistów od władzy, wziąć się za to, co w swojej głupocie i braku myślenia o przyszłości, rządzący po 1989 roku totalnie zaniedbali: kształcić nasze dzieci na odpowiedzialnych obywateli naszego kraju. Rozumujących i potrafiących odróżnić prawdę od prymitywnego populizmu. Ale niestety do tego potrzeba inteligencji.