Ścieżki równoległe - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
3121
post-template-default,single,single-post,postid-3121,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Ścieżki równoległe

Ścieżki równoległe
Małgorzata Szafrańska

Więcej czytam, bo więcej próbuję zrozumieć, ale wiem i rozumiem jakby mniej. A słuchać staram się głosów z obu stron. Bo warto nie tylko porządkować i gruntować swoje poglądy, ale też mieć świadomość z kim i z czym się nie zgadzam. Dobrze jest znać argumenty adwersarzy, a nawet – słysząc zarzuty – warto spojrzeć w lustro, chłodnym okiem w chłodnej głowie i w razie czego uderzyć się w pierś. Uwagi dobiegające z przeciwnej strony barykady bywają bowiem cennymi wskazówkami dla słuchających ich. Im bardziej się jednak otwieram, wytężam głowę, tracącą zwykły chłód od natłoku opinii, analiz, wizji, by nie rzec wróżb – tym wiem jednak mniej. Ku własnej rozpaczy. Bo chciałabym pojąć. Zrozumieć. A nie potrafię. Oświeceni nie od dziś mawiają, że „wyżej siebie nie podskoczysz” – i jest w tym sporo racji.
Jednak pokusa rozgryzienia tego orzecha skłania do ćwiczeń – w rzeczonych podskokach.
To, czym kierują się ludzie prezesa – czyli rząd, prezydent i parlamentarna większość – można spokojnie podpiąć pod prosty mechanizm: żądza rządzenia, a co za tym idzie (ometkować maksymami): „cel uświęca środki”, „dziel i rządź”. I tutaj z grubsza mamy jasność: jest plan, cel, zatem „pal!”. Niczego rozumieć nie trzeba. Trzeba jedynie mówić to, co przynosi efekt, bo w końcu (nomen omen) koniec wieńczy dzieło. Nijak jednak nie potrafię pojąć elektoratu robionego regularnie i mało finezyjnie w „bambuko”, jak i publicystów na usługach. Ci ostatni specjalizują się w przerabianiu trzeciego rodzaju prawdy, wg góralskiej, a upowszechnionej przez ks. Tischnera klasyfikacji, w łatwe do połknięcia pigułki szczęścia o działaniu halucynogennym, otępiającym i paraliżującym zdolność postrzegania oraz racjonalnego myślenia i wyciągania wniosków.
Po co to robią? Świadomie uczestniczą w cynicznym procesie budowy orwellowskiego świata? A może naprawdę w to wierzą? Zaczynam się zastanawiać, jak bardzo może się różnić człowiecze postrzeganie świata, kategoryzacja dobra i zła, prawdy i kłamstwa. I nie chodzi tutaj o konflikty interesów. Aby ktoś wygrał, ktoś musi przegrać. Ktoś znajdując, rzadko myśli o tym, że inny to zgubił. Tu raczej w grę wchodzą fundamenty moralne, które budują nasz charakter, kształtują postawy i światopogląd. Co musi się stać – i kiedy – aby człowiek, nie mrugnąwszy okiem, z emfazą wygłaszał twierdzenia typu osławionego „żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne”?
Czy możemy jeszcze spotkać się pośrodku drogi, jeśli nasze ścieżki rozumienia świata wydają się nie przecinać?