Jestem ławnikiem Sądu Najwyższego II kadencji i nie orzekam
Decyzją większości politycznej została w 2017 roku wprowadzona – w wyniku bardzo kontrowersyjnej procedury zmieniającej Ustawę o Sądzie Najwyższym – instytucja ławników tegoż sądu wybieranych przez Senat RP w głosowaniu jawnym. Decyzją I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej, nominowanej do Sądu Najwyższego przez neo-KRS, wybrani przez Senat ławnicy nie mogą do tej pory w komplecie rozpocząć orzekania.
Ponieważ uważam za społecznie istotne, by obywatele poznali okoliczności tej sprawy, poniżej przedstawiam związane z nią fakty.
Na zaproszenie władz Stowarzyszenia Komitet Obrony Demokracji około połowy 2022 roku wypełniłem wniosek dotyczący mojej kandydatury na ławnika. Mogłem to uczynić, ponieważ spełniałem warunki (ustawa zawiera ich łącznie aż 21) stawiane kandydatom do tej zaszczytnej i odpowiedzialnej funkcji.
Stowarzyszenie, które zgodnie z ustawą może rekomendować kandydatów, uczyniło to, przesyłając wnioski do Senatu RP. Po zweryfikowaniu mojego wniosku i zasięgnięciu opinii policji (bo opinia tej instytucji też jest wymagana) senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji zaprosiła mnie – podobnie jak pozostałych kandydatów – na rozmowę, po której rekomendowała mnie Senatowi jako kandydata na Ławnika Sądu Najwyższego II kadencji.
Senat RP na posiedzeniu plenarnym 6 października wybrał mnie oraz 29 innych osób na funkcję Ławnika Sądu Najwyższego II kadencji. Procedura była przejrzysta i przez nikogo nie kwestionowana. Nikt też nie wnosił zastrzeżeń do jej przebiegu.
Wątpliwości pojawiły się później, kiedy mimo zbliżania się terminu rozpoczęcia kadencji ławnika (od 1 stycznia 2023) nie skierowano do mnie ani do większości wybranych ławników żadnej informacji. Tak było do czasu ujawnienia listu, jaki 4 stycznia 2023 wystosowała I prezes Sądu Najwyższego do marszałka Senatu RP. I prezes potwierdziła w liście, że nie przyjęła ślubowania od części ławników wybranych przez Senat i nie wręczyła im zawiadomienia o wyborze. Oświadczyła, że powzięła wątpliwości co do legalności wyboru dokonanego przez Senat RP w odniesieniu do znacznej części osób wskazanych do pełnienia tej funkcji. We wspomnianym piśmie I prezes pomówiła też niektóre z tych osób o niespełnianie jednego z wymogów ustawy, a mianowicie o brak nieskazitelnego charakteru. Mimo że sam nie znalazłem się na liście pani Manowskiej (co uwiera mnie do dzisiaj, są bowiem momenty, gdy należy być razem z pomawianymi, a przy tym kryteriów tej weryfikacji nikt nam nie wyjaśnił), ja również nie otrzymałem zaproszenia do złożenia ślubowania ani zawiadomienia o wyborze.
Z informacji zamieszczonych na stronie internetowej Sądu Najwyższego dowiedzieliśmy się, że I prezes dopełniła wynikający z ustawy obowiązek w przypadku czterech osób, choć bez powiadamiania o tym opinii publicznej. Co ciekawe, owe cztery osoby to ławnicy I kadencji wybrani przez Senat ponownie. Wszyscy pozostali kandydaci zostali zgłoszeni w legalnej procedurze przez Komitet Obrony Demokracji.
Postępowanie prezes budziło i budzi co najmniej zdziwienie, bo żaden z przepisów prawa nie daje jej podstaw do kwestionowania i weryfikowania decyzji Senatu. Zgodnie z art. 63 par. 2 Ustawy o Sądzie Najwyższym I Prezes „wręcza ławnikom Sądu Najwyższego zawiadomienie o wyborze i odbiera od nich ślubowanie”. Trudno tu o inną niż oczywista interpretację.
Od początku stycznia miały miejsce jeszcze dwa wydarzenia. I prezes 7 lutego przyjęła ślubowanie od trójki wybranych ławników, a 16 marca od kolejnej siódemki. Obecnie więc orzekać mogłoby 14 z 30 legalnie wybranych ławników, w tym dwie osoby pomówione przez Małgorzatę Manowską o brak „nieskazitelnego charakteru” (czyżby przestał być konieczny?).
Napisałem na wstępie, że jestem ławnikiem i nie orzekam, wyjaśniam więc dlaczego. Po złożeniu ślubowania zwróciłem się do I prezes SN – podobnie jak wszyscy pozostali poza czwórką ławników z poprzedniej kadencji – z prośbą o niewyznaczanie mnie do składów orzekających. Uczyniłem to z następujących powodów:
- Wyznaczając ławników do składów orzekających w konkretnych sprawach, prezesi Izb w Sądzie Najwyższym powinni korzystać z listy obejmującej wszystkich ławników, przedstawionej I prezes Sądu Najwyższego przez marszałka Senatu. Ustalenie listy przy zastosowaniu nieformalnych kryteriów może być przez strony postrzegane jako forma wpływania na ukształtowanie składu sądu w sprawach rozpoznawanych przez sąd.
Do momentu zaprzysiężenia wszystkich trzydzieściorga ławników każdy skład orzekający z moim udziałem można podważyć jako selektywny ze względu na jego ukształtowanie po wyborze dokonanym z grona 14, a nie 30 osób. Dobór ławnika będzie można odczytywać jako dokonany pod niezgodną z prawem presją i nienależyty w rozumieniu prawa, a także niespełniający wymogów zapewnienia stronom prawa do niezawisłego i właściwego sądu. - Ustawa o Sądzie Najwyższym przewiduje, że w Sądzie Najwyższym działa obligatoryjny organ samorządu ławniczego. Zgodnie z rozporządzeniem prezydenta RP z 14 lipca 2022 w sprawie sposobu wyboru, składu, struktury organizacyjnej, trybu działania oraz szczegółowych zadań Rady Ławniczej Sądu Najwyższego, wybór Rady Ławniczej możliwy jest dopiero wtedy, gdy I prezes odbierze ślubowanie od wszystkich ławników SN. Postawa Małgorzaty Manowskiej wobec prawidłowo wybranych ławników i odmowa wykonania obowiązku odebrania od nich ślubowania sprawiają, że Rada nie może zostać sformowana, a ławnicy nie mogą korzystać z przysługujących im uprawnień.
Rada Ławnicza w przypadku nowej w polskim porządku prawnym funkcji ławnika Sądu Najwyższego ma duże znaczenie. Należy uregulować praktykę funkcjonowania ławników w strukturze Sądu, czyniąc to w sposób odpowiedzialny, poważny i zgodny z zasadami i duchem prawa, w tym Konstytucji. Nie powinna mieć miejsca sytuacja jak w poprzedniej kadencji, gdy ławnicy wybrani przez ówczesną senacką większość rozpoczynali posiedzenia Rady Ławniczej w Sądzie Najwyższym od wspólnej modlitwy, a przedmiotem wielu ich posiedzeń był wybór patrona ławników, ostatecznie nie dokonany. Spór pomiędzy zwolennikami Świętego Józefa, Jana Leopolda Tyranowskiego – krawca z krakowskich Dębnik i duchowego przewodnika Karola Wojtyły, oraz Stanisława Pomian-Srzednickiego, pierwszego w historii prezesa Sądu Najwyższego po 1918 roku, okazał się nie do przezwyciężenia.
Grzegorz Wiśniowski