Ma reprezentować każdego z nas, słuchać i pomagać. Rzecznik Praw Obywatelskich to gwarant bezpieczeństwa. Brutalność policji, niesprawiedliwość urzędu lub sądu, krzywda wyrządzona obywatelce i obywatelowi, niemoc wobec instytucji państwowych – właśnie do interwencji w takich sprawach rzecznika się powołuje. To funkcja kluczowa dla demokracji i wolności obywatelskiej.
No i mamy kandydata z PiS‑u, rzecz jasna. W 2019 roku obecny poseł dostał się do parlamentu z listy tej partii. Związany z funkcjami politycznymi, jakimi hojnie obdarowało go jego własne ugrupowanie, robi sobie spokojnie karierę, stojąc wiernie za plecami wodza. I może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie ta właśnie nominacja na urząd wymagający bezstronności, zaangażowania w ochronę równości i sprawiedliwości. Rzecznik Praw Obywatelskich ma być dla ludzi, a nie dla swojej partii. Powinien być nie tylko apolityczny, ale przede wszystkim krytyczny wobec władzy i wszelkich ideologii. Jak pan Wawrzyk wywiąże się z tego zadania, skoro jego partia jest ksenofobiczna, homofobiczna, antykobieca, antyrównościowa? Zapowiada się nam kolejna atrapa.
I tak bawimy się w demokrację. Zabawę funduje nam PiS. Prawo – takie, jakie akurat odpowiada rządzącym, wolność słowa – zastrzeżona dla władzy i jej zwolenników, sprawiedliwość – łupy sprawiedliwie dzielone wśród najwierniejszych, praworządność – swoi na stanowiskach, Trybunał Konstytucyjny – towarzyska przygoda, Rzecznik Praw Obywatelskich – swój chłopak. Tymczasem niepokornych prokuratorów deleguje się do prokuratur rejonowych daleko od domu, sędziego Tuleyę traktuje się jak przestępcę, protestujących na ulicach obywatelki i obywateli szykanuje się coraz brutalniej. Z każdym dniem przybywa nam niedorzecznych rozporządzeń władzy oraz przykładów łamania naszych swobód. Kandydatura człowieka związanego z partią rządzącą na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich jest w obecnej sytuacji jasnym wskazaniem, że w Polsce nie należy już oczekiwać rzetelnego podejścia do prawa. Zaczynamy być krajem atrap wolności, sprawiedliwości, obywatelskości. Nasza demokracja skurczyła się do rozmiarów marzenia o mocnej opozycji i próby przetrwania w warunkach absurdu.
I jeszcze jedno, taki drobny szczegół. Rzecznik Praw Obywatelskich sam powinien być pomnikowy, pewny, to ma być człowiek z wiedzą i głęboką postawą moralną. Dlatego historia z 2011 roku, w której obecny kandydat został oskarżony o plagiat pracy swojej studentki, niepokoi podwójnie. Po pierwsze, sprawy nie wyjaśniono do końca, a sam Wawrzyk złożył wniosek o zamknięcie przewodu habilitacyjnego, by potem napisać nową książkę i na jej podstawie się habilitować. Po drugie, nawet jeżeli nie był to plagiat w ścisłym sensie, ale na przykład parafrazowanie czy inspirowanie się cudzą pracą, to fakt, że nie zaznaczono tego wyraźnie w tekście, stanowi nadużycie nie tylko w świetle prawa. Jest to tak naprawdę złamanie uczciwości, jaka obowiązuje wykładowcę czy wykładowczynię wobec studenta czy studentki. To okrutne działanie, nadużycie asymetrycznej relacji, żerowanie na człowieku, który często od nas zależy. Jeżeli kandydatem na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich jest człowiek oskarżony o plagiat, o wykorzystanie naukowe studentki, to mamy nie farsę, nie tragedię, ale po prostu zniesienie tego urzędu.
O niechęci do migrantów, o pomysłach, by ludzi podejrzanych o terroryzm pozbawiać praw obywatelskich, już nie wspomnę. Smutne, że w naszym kraju na urząd strażnika podstawowych praw obywatelskich powołuje się osobę lekceważącą drugiego człowieka. Przerażające, że w naszym kraju na stanowisko gwarantujące nam bezpieczeństwo i wsparcie powołuje się kogoś o wątpliwym autorytecie. Co to za demokracja, w której rzecznik praw obywatelskich jest kolegą partyjnym posłów i posłanek? Uczciwość gwarantowana, ale – jak zawsze – w wersji jedynie słusznej i akceptowanej przez pana z Żoliborza.
Felieton ukazał się pod adresem https://kodmalopolska.pl/reprezentant-felieton-joanny-handerek-18/
Więcej na → kodmalopolska.pl/felietony