Historia prawdziwa czyli jak Polska weszła do NATO
Telewizja narodowa, w związku ze szczytem NATO w Warszawie, uraczyła nas swoją wersją wejścia Polski do Paktu Północnoatlantyckiego. Oczywiście wiadomo, kto wyszedł z tą inicjatywą, kiedy i jak zadziałał. Wiadomo też, kto był przeciwny, kto się migał, kogo trzeba było nieco przymuszać. Może więc, zamiast dawać sobie motać w głowach, przypomnijmy sobie, jak to właściwie było.
Tamara Olszewska
Wielu historyków uważa, że tym punktem przełomowym był 1989 rok. Wtedy to właśnie polskim politykom zaświtała myśl, by rozpocząć starania o wejście do NATO. Co ciekawe, NATO jakoś nie wykazywało zainteresowania naszymi planami. Całkiem nieźle funkcjonowało się Paktowi z Układem Warszawskim, bo to zachowana równowaga sił, bo to wzajemne patrzenie sobie na ręce, kontrola działań. Do tego jeszcze stosunek świata do Michaiła Gorbaczowa, bardzo lubianego, docenianego za pieriestrojkę i głasnost, a jednak stojącego wciąż na straży dotychczasowych relacji militarnych. Już 12 września polski minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski określił 12 punktów, które miały być priorytetem polskiej polityki. Wśród nich znalazło się dążenie, by Polska weszła w skład NATO.
Do 1991 roku polskie starania skupiały się głównie na kontakcie z Sojuszem i zapewnieniem pewnej ochrony z jego strony. Wiadomo było, że dopóki istnieje ZSRR szanse na zmianę sojusznika militarnego są praktycznie zerowe. Zjednoczenie Niemiec w 1990 roku spadło nam jak dar z nieba, bo uchyliło lekko furtkę we wzajemnych relacjach z NATO. Odwiedził nas nawet ówczesny sekretarz generalny Manfred Wörner ale nadal utrzymywał, ze NATO jakoś nie myśli, by zwiększyć liczbę państw członkowskich. Sytuacja zmieniła się dopiero po zamachu w Moskwie.
W 1992 roku mistrzowsko zadziałał Lech Wałęsa. Ni stąd ni zowąd ogłosił, że marzy mu się utworzenie w Europie Środkowej systemu, niezależnego od istniejących już paktów militarnych, a dbającego o bezpieczeństwo. Oj, namieszały te słowa nie tylko szefom NATO, ale również w samej Polsce, bo zgodnie z tradycją, Wałęsa nie skonsultował swego działania z rządem Olszewskiego. Polityczna zagrywka przyniosła szybko oczekiwane efekty. Już w kilka dni później Wörner ogłosił, że drzwi do NATO są dla nas otwarte. Teraz pozostało tylko przekonanie Rosji, by nie stawała okoniem. Wałęsa wziął się za to po swojemu. Zaprosił Jelcyna do Polski i podczas wystawnej kolacji przekonał go, by Rosja wyraziła zgodę na nasze wejście do Sojuszu. Wprawdzie Jelcyn miał potem chwile załamania, ostatecznie jednak stanęło na naszym.
Mieliśmy też do pokonania opór ze strony Białego Domu. Kiedy jednak Andrzej Olechowski w 1994 roku otrzymał od Rosji zapewnienie, że nie storpeduje decyzji NATO o przyjęciu Polski, nasi przyjaciele zza oceanu wzięli się ostro do roboty. Uchwalono tzw. Poprawkę Browna, która dała prezydentowi USA prawo do rozmów w sprawie wejścia do NATO m. in. i Polski. To okres, w którym ogromną rolę odegrał ambasador w Brukseli Andrzej Krzeczunowski. To on uruchomił program Partnerstwo dla Polski, z którego wyodrębniono Biuro Łączników, od 1997 roku urzędujące w Kwaterze NATO. Rozpoczął się okres zmian w wojsku, działań, które miały doprowadzić nas do celu. W styczniu 1994 Waldemar Pawlak podpisał dokument „Partnerstwo dla Pokoju”, co było wielkim krokiem ku wejściu w struktury NATO. Teraz nadszedł czas na konkrety.
Spotkania, rozmowy, sesje. 14.11.1997 roku Bronisław Geremek przekazał Sekretarzowi Generalnemu list, mówiący o naszej gotowości, by znaleźć się w NATO. W grudniu tego roku podpisaliśmy Protokoły Akcesyjne. Już w kwietniu 1998 Senat USA ratyfikował protokół przyjęcia Polski do NATO, a w lutym 1999 nasz Sejm i Senat przyjęły ustawę o ratyfikacji Traktatu Północnoatlantyckiego (409 posłów za, 7 przeciw). Prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał ustawę i można było wreszcie odetchnąć z ulgą.
12.03.1999 roku ówcześni ministrowie spraw zagranicznych Polski (Bronisław Geremek) Czech i Węgier parafowali dokumenty ratyfikacyjne o wstąpieniu do NATO i przekazali je sekretarzowi stanu, Madeleine Albright. Po latach starań, przygotowań, modernizacji armii słowo stało się ciałem i wreszcie staliśmy się częścią NATO.
Mam pytanie. Czy widać tutaj jakiekolwiek działania pana Kaczyńskiego, Waszczykowskiego. Czabańskiego? Negatywną postawę Krzysztofa Skubiszewskiego, który ponoć nie chciał, bardzo nie chciał do NATO? Widzicie podstępne działania Wałęsy, który zapierał się rękami i nogami, byle tylko nie NATO? Zniknął gdzieś Bronisław Geremek, Aleksander Kwaśniewski, Waldemar Pawlak. PiS wysyła ich wszystkich w niebyt, bo potrzebuje dużo miejsca dla własnych bohaterów, własnych autorytetów. Dla tych, których jedyną zasługą jest bycie w gronie kolesi prezesa. Nie dajmy się nabrać na tę nową retorykę historyczną. Nie dajmy się nabrać na te kłamstwa. Nadszedł czas, by upubliczniać wszędzie, gdzie się da, prawdziwą historię, inaczej szlag trafi naszą tożsamość.