By spać spokojnie i śnić pięknie - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
4099
post-template-default,single,single-post,postid-4099,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

By spać spokojnie i śnić pięknie

By spać spokojnie i śnić pięknie
Dorota Reczek

Każdy z nas zna tę starą opowieść o kołdrze. Miłej, dającej poczucie bezpieczeństwa i ciepło, ale trochę przykrótkiej. I o tych, którzy ciągną ją w swoją stronę. Przypowieść stara jak świat.
Taką przykrótką kołdrą usiłujemy się przykryć wszyscy. My społeczeństwo, obywatele, ja i ty. Chcemy by nas szanowano, byśmy mieli możliwość wypowiedzenia swojego zdania, byśmy mogli bezpiecznie się odnaleźć w naszych prawach, w naszych finansach, potrzebach i aspiracjach. Wybieramy więc tych, którzy będą o to dbać. Głosujemy na różne partie i ugrupowania, które mają nam to zapewnić. I niekiedy czujemy się rozczarowani. Ktoś pociągnął kołdrę zbyt mocno w swoją stronę.
Demokracja jest kluczem do tego, żeby prawa każdego z nas były przestrzegane. Kiedy ci silniejsi zaczną ciągnąć mocniej, dla słabszych kołdry nie wystarczy – naruszenie demokracji zachwieje delikatną równowagą. I tyko o to, i aż o to tu chodzi. Bo demokracja to nie rządy silniejszego i liczniejszego, ale i szanowanie tych, którzy ciągnąć nie mają siły.
Człowiek jest ułomny i nawet mając najlepsze intencje, w pewnym momencie może się zapomnieć, o kimś zapomnieć. Dlatego potrzebne są wentyle bezpieczeństwa. Mechanizmy, które umożliwiają, by byli kontrolowani ci, którzy w danym momencie są u władzy.
Rządzić może każde ugrupowanie, wprowadzać swoje zmiany, iść swoją drogą, ale kontrolowany, pilnowany także musi być każdy rządzący. A ci, którzy myślą inaczej lub chcą się realizować w odmienny sposób, także muszą mieć swoje prawa. Nie można nikomu siłą narzucać własnego zdania. Należy przy tym pamiętać, że tolerancja nie oznacza relatywizmu moralnego.
Przyglądam się KOD-owi i opozycji. Z niepokojem. Każdy głos – obrażonego, myślącego, że jego prawda to objawienie, tego który odchodzi, bo czuje się niedoceniony, bo jego wizja nie jest wiodąca, bo jego aspiracje nie zostały spełnione, a powodujące nim ambicje nie materializują się we właściwym tempie – to głos oddany na tych, którzy są przywiązani do prawd zabraniających innym widzenia świata w odmiennych barwach. Dwustu bierze rozbrat z Nowoczesną – to źle. Wahają się ci z PO – niedobrze. Odeszli z ruchu obywatelskiego – fatalnie; na początek trzeba się zjednoczyć, czas na podziały przyjdzie później. Kiedy? Gdy wróci możliwość opowiadania się za różnymi wizjami jednakowo szanowanymi, gdy nie będziemy oceniani wedle frekwencji na prawdziwie świętych mszach, gdy uznamy prawa ludzi do myślenia osobnego.
Komitet Obrony Demokracji to nie ruch przeciw komukolwiek – to ruch za. Za bezpieczeństwem wszystkich i każdego z osobna, prawem do głosowania na kogo się tylko zechce, za możliwością realizowania własnych ambicji, przywilejem pogoni za marzeniami i za tym, by nikt w tych poczynaniach nie przeszkadzał. To dlatego chcemy bronić Konstytucji, która zapewnia nam te prawa i Trybunału Konstytucyjnego, który stoi na jej straży.
Gdyby rząd realizował swoje plany, nie niszcząc w takim tempie Trybunału, gdyby w sejmie wysłuchany był każdy poseł – nasz przedstawiciel, gdyby media publiczne były reformowane stopniowo, pluralizm – jeśli nie był respektowany – wprowadzany nie poprzez wyrzucanie ludzi na bruk, a dobre zmiany oznaczały li tylko 500 złotych na dziecko; nikt by nie wyszedł na ulicę.
Komitet Obrony Demokracji nie broni żadnej partii i za żadną się nie opowiada. Razem z nami mogą iść ludzie z PiS, Platformy, Nowoczesnej, Razem, PSL i Zjednoczonej Lewicy oraz jakiejkolwiek innej formacji. Kto chce pójdzie z nami. Jednak musi opowiedzieć się „za”: za wolnością słowa, za demokracją, za zmianami w konstytucji – jeśli taka będzie wola całego narodu, za praworządnością. Także i za tym, by każdy z nas mógł sobie wybrać swoje miejsce na Ziemi.
Jesteśmy Polakami, ale i Europejczykami. To szansa, a nie miejsce zesłania. To możliwości, nie konieczność. Nie jesteśmy ani gorsi, ani lepsi od innych Europejczyków. Rozszerzono nam pole działania, dano wybór, stworzono możliwości i ofiarowano pomoc finansową, by i u nas można było lepiej żyć. I jedynym wymogiem jest przestrzeganie europejskich wartości i prawa. Mamy w Unii tyle samo do powiedzenia, co inni.
Nikt nie narzuca nam innej wiary czy ateizmu. Nie namawia do rezygnacji z naszej tradycji i przyzwyczajeń. Możemy chwalić się swoją historią i uczyć jej nasze dzieci. Rezygnować z tych zabiegów i praktyk lekarskich, które są sprzeczne z naszym sumieniem. Jeść jak lubimy i co chcemy. Pomagać małym dzieciom, osobom w podeszłym wieku i chorym, opodatkowywać się na schroniska dla zwierząt lub zachować wszystko dla siebie.
Dlaczego więc tak usilnie dążymy do tego, by decydowali za nas inni, dysponujący jedyną właściwą receptą na szczęśliwe życie? Jeśli nawet w tej chwili założymy, że działają w dobrej wierze, to kto nam zaręczy, że nie znajdą gorszych, groźniejszych następców? Nadwyrężone prawa, bez dodatkowej ochrony sądów stojących na straży Konstytucji, nie będą gwarantowały naszego bezpieczeństwa, naszych swobód obywatelskich.
Kołdra zostanie przeciągnięta na jedną, jedynie słuszną stronę i nie będzie już strażnika, który w majestacie prawa stanąłby w naszej obronie.