Aby troska triumfowała i przyjaźń rządziła
Walentyna Rakiel-Czarnecka
Znaleźliśmy się w wyjątkowo trudnej sytuacji – kraj ogarnęło wrzenie polityczne, dzieli nas i polityka, i poglądy, a także wizja państwa, w którym chcielibyśmy żyć i mieszkać. Jako społeczeństwo zgubiliśmy poczucie wspólnoty, tracimy czas i energię na spory, podczas gdy świat zużywa go na rozwój.
Wyjścia z tego społecznego pata poszukuje wiele osób, środowisk i instytucji. Problemem interesują się również psychologowie. Tuż przed Bożym Narodzeniem kilkudziesięciu psychologów – specjalizujących się w badaniach relacji międzyludzkich i analizie problemów społecznych – napisało list otwarty do prezydenta RP, premier i marszałka sejmu. Kierując się troską o relacje społeczne i dobro Polaków, wyrazili swoje zaniepokojenie ostatnimi wydarzeniami w kraju, skrytykowali eskalację agresji, łamanie prawa i deprecjonowanie wartości, na których opiera się ład społeczny demokratycznego państwa. Stwierdzili, że nie mogą zaakceptować dzielenia Polaków na gorszych i lepszych. Pojawiające się w wypowiedziach rządzących poniżające etykiety prowadzą – ich zdaniem – do dehumanizacji i wykluczenia znacznej części społeczeństwa polskiego.
Bardzo ciekawą inicjatywę podjęła redakcja czasopisma „Charaktery – magazyn psychologiczny”. Otóż zwróciła się do światowej sławy psychologów społecznych z pytaniem: czy i co można zrobić w Polsce, by pokonać narodowe pęknięcie, scalić społeczeństwo? Opracowane przez uczonych diagnozy i rady zostały opublikowane w lutowym wydaniu magazynu (nr 2 z 2016 roku), w artykule pt. „Zszywanie rozdartego”, opracowanym przez Agnieszkę Chrzanowską.
W szponach ekstremizmów
Ostatnio na całym niemal świecie pojawił się niepokojący trend – podążanie w życiu politycznym w kierunku polaryzacji i ekstremizmu. Język Donalda Trumpa, republikańskiego kandydata na prezydenta USA, jest tak samo skrajny, jak ten, którym posługują się aktualni polscy liderzy. Podsycane są ksenofobiczne nastroje i strach przed imigrantami, a obudzony tą droga lęk jest wykorzystywany do tego, by propagować autokrację i rządy siły. Na to zjawisko zwraca uwagę psycholog społeczny – profesor Arie W. Kruglanski z uniwersytetu w Maryland. Uczony „bada, w jaki sposób ludzie formułują sądy i jak one wpływają na postawy wobec grup zewnętrznych” – czytamy w „Charakterach”. W przygotowaniu analizy i oceny sytuacji w Polsce współpracowała z profesorem dr Katarzyna Jaśko – psycholog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pani doktor „bada relacje międzygrupowe, radykalizację postaw i zachowań społecznych” – informuje czasopismo.
Wg tej pary psychologów źródłem radykalizacji postaw w Polsce jest lęk społeczeństwa, spowodowany światem zewnętrznym („kryzys ekonomiczny, nagły napływ uchodźców i zagrożenie terrorystyczne”) oraz wewnętrznym („arogancja i pycha PO, nierówności ekonomiczne i niepewność finansowa, a także obserwowane w całej Europie niepokoje związane z uchodźcami i terroryzmem”).
Ludzie, tkwiąc w tej atmosferze zagrożenia, pragną gnębiącą ich niepewność szybko zastąpić pewnością, pożądają też informacji, wyjaśnienia sytuacji – przy czym chwytają pierwszą informację, jaka się pojawi i w oparciu o nią formułują sądy, które zamrażają, nie przyjmując żadnej nowej wiedzy. „Stanowi to podatny grunt dla radykalnych ideologii politycznych. Ich atrakcyjność leży właśnie w prostocie, z jaką objaśniają rzeczywistość; w manichejskim spojrzeniu na świat, gdzie wszystko jest czarno-białe i pozbawione wymagających poznawczo niuansów i subtelności” – piszą autorzy diagnozy. Jako przykład podają rozwój totalitaryzmu w Europie. Początek faszyzmowi, nazizmowi i komunizmowi dała powszechna destabilizacja porządku społecznego. W każdym z tych systemów istniał podział na swoich i obcych. Ten podział nastawia nas („czystych, prawych, autentycznych i sprawiedliwych”) przeciw nim (grzesznym, zdradliwym, zdeprawowanym, mniej ludzkim); „w efekcie oni nie zasługują ani na współczucie, ani na litość, ani na to, by z nimi współpracować” – objaśniają prof. Kruglanski i dr Jaśko.
Autorzy zwracają uwagę, że ekstremizmy to miecz obosieczny; przekonani o swoich „jedynie słusznych poglądach” uważają, że mają licencję na przemoc wobec tych, którzy myślą inaczej, a to prowadzi do eskalacji konfliktu i powstania „ekstremizmu wzajemnego”. Strona posługująca się radykalną retoryką (zniewagi, obelgi, upokarzające i poniżające słowa), może wywołać skrajne reakcje do „zwalczania ognia ogniem”. Psycholodzy ostrzegają, że kiedy społeczeństwo jest rozdarte, pokojowe protesty mogą przerodzić się w gwałtowne konfrontacje.
Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji? Tak – wyjściem jest większa świadomość społeczna oraz wiedza na temat psychologicznych mechanizmów, prowadzących do opisanych skrajnych postaw i uświadomienie, do czego prowadzi eskalacja konfliktu. Powinniśmy zacząć koncentrować się na tym, co nas łączy, zwracać uwagę na wspólne cele i wartości. Kluczową rolę do odegrania ma tutaj Kościół. „Może albo łagodzić nastroje, promując akceptację, pokój i otwartość umysłu, albo zwiększyć podziały społeczne. Polska zbliża się do niebezpiecznego zakrętu na swej drodze, zatem wybór kierunku jest niebywale pilny” – pisze para uczonych.
Odwaga i zaangażowanie
Prof. Daniel Bar-Tal, psycholog społeczny z Tel Aviv University („jego badania skupiają się na źródłach i przebiegu nierozwiązywalnych konfliktów”) zwraca uwagę, że konflikt nabiera ogromnej siły wtedy, gdy spór dotyczy wartości podstawowych. Od tego, jaki panuje klimat polityczny oraz na ile społeczeństwo przyswoiło, zaadoptowało kulturę demokratyczną i jej normy, zależy przebieg tego konfliktu. Uczony podkreśla, że znaczna część Polaków traci grunt pod nogami, widząc skrajne działania władzy.
Jakie profesor widzi wyjście? Otóż nie wyobraża sobie, aby w kraju należącym do UE mogło dojść do zastosowania siły i przemocy przez rządzących. Może zdarzyć się, że naród sam, z różnych przyczyn przejdzie na stronę władzy, która „praktykuje rządy totalitarne”. Ważne jest, ile procent społeczeństwa jest przeciw. Uczony dostrzega opór, odnotowuje, że organizowane są manifestacje. Wierzy w naszą świadomość polityczną, ujawnioną już w latach 80. i w to, że nie pozwolimy na zmiany zagrażające demokracji.
Ostrzega, że „zagrożeniem byłaby apatia, beznadzieja i eskapizm albo wręcz dostosowanie się i posłuszeństwo”. Prawdziwą klęską społeczeństwa byłoby, gdyby powszechne stało się myślenie – „mnie to nie dotyczy”. I cytuje słowa niemieckiego pastora Martina Niemöllera – „Kiedy przyszli po Żyda, nie protestowałem… (…..) Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo nie było”.
Radzi nam, abyśmy byli aktywni i odważni: „Odwaga i zaangażowanie to podstawa zmiany politycznej i społecznej. Gdy rodzi się strach, gdy ludzie wpadają w apatię – sprawa jest przegrana. Ważne, byśmy się troszczyli się o to, co dzieje się wokół nas. Kluczowa jest edukacja społeczeństwa, rozwijająca zdolność krytycznego myślenia”. Nauczyciele winni być odważni, trzeba też wychowywać ludzi otwartych i potrafiących myśleć krytycznie. „Potrzebna jest prasa, która się nie poddaje, telewizja, która się nie boi; ludzie kultury, którzy piszą i mówią, co się dzieje. Przywódcy polityczni nie mogą bać się wyrażania poglądów odmiennych od tych, jakie prezentuje partia dominująca. Niech budują alternatywę, tworzą koalicje, jednoczą siły i przygotowują się do kolejnych wyborów. Niech wyjdą do ludzi i spróbują zrozumieć ich wybory. Nie mogą czekać z założonymi rękami”. A jaką wybrać drogę do zmiany? Wg profesora najlepsze jest droga demokratyczna.
Jak nie stracić serca i duszy
Profesor Philip G. Zimbardo, psycholog ze Stanford University („prowadzi badania m.in. nad społecznymi mechanizmami zła i orientacjami temporalnymi”) przypomina nasze położenie geopolityczne i tragiczną historię wojen i rozbiorów. Podkreśla, że wielu Polaków w przeszłości wykazało się odwagą, że stawiliśmy opór. Dzisiaj stało się coś niedobrego – wrogowie zewnętrzni zostali zastąpieni wewnętrznymi, kraj podzielił się. Podkreśla, że to Orban stał się wzorem dla partii, która wygrała wybory, a nie Obama. Dziwi się, że Polska przechodzi z demokracji w kierunku „quasi-totalitarnego reżimu, dążącego do osłabienia mediów, kontrolowania sądownictwa, a nawet zastąpienia powołanych urzędników funkcjonariuszami partyjnymi”.
Profesor pisze: „Martwimy się, że Polska może traci swe serce albo swą duszę, a może jedno i drugie”.
Zimbardo wspomina o swojej działalności w Polsce (wykłady, utworzenie Centrum Zimbardo i Centrum Rozwiązywania Konfliktów Zimbardo), którą darzy wielką sympatią (jego żona jest z pochodzenia Polką). Uważa, że oprócz nowych miejsc dobrze płatnej pracy, w tym głównie dla nauczycieli (aby polskie dzieci „mogły poczuć się akceptowane i szanowane, a nie wykluczone społecznie”) Polsce niezbędna jest także zmiana orientacji temporalnej, tj. „wyjścia z przeszłości negatywnej, która sięga korzeniami czasów niemieckiej i radzieckiej okupacji, i przyjęcia bardziej optymistycznej perspektywy, czyli orientacji przyszłej pozytywnej”.
Wg profesora sprawą pilną jest utworzenie „zastępów bohaterów”, które będą filarem nowej Polski, „w której Troska triumfuje nad Konfliktem i w której rządzi Przyjaźń, a nie Wrogość”. A skąd wziąć tych bohaterów? Profesor Zimbardo twierdzi, że trzeba nam kształtować codziennych bohaterów, którzy „kierują się życzliwością i współczuciem wobec innych, otwarcie prezentują szacunek wobec ludzi” i takie codzienne wzorce pokazywać dzieciom i dorosłym.
Przyszłość oznacza postęp
„Musimy mieć nadzieję, że demokracja jest silna i nie da się powstrzymać” – pisze w swoim opracowaniu profesor Susan Fiske, psycholog społeczny z Princeton University, która bada poznanie społeczne, stereotypy i uprzedzenia.
Pani profesor z trwogą obserwuje rozkwit natywistycznych ruchów prawicowych na całym świecie. W USA przykładem jest Donald Trump. Według uczonej, tego typu reakcje „odzwierciedlają poczucie zagrożenia rdzennych społeczności, które zdają sobie sprawę, że ich hegemonia nie będzie trwać wiecznie”. Profesor wierzy, że demokracja się obroni, a przyszłość oznacza postęp.
Co może zrobić zwykły obywatel
Beata Petkowa, polska studentka ze Stanford University, opracowała trzy rady dla zwykłych obywateli, którzy chcą coś zrobić dla łagodzenia konfliktów, z jakimi borykają się Polacy.
Oto rady:
- Zacznijmy od naszych rodzin. Nauczmy się rozmawiać bez nienawiści, pielęgnujmy za to wzajemne zrozumienie. Pomimo różnic w poglądach starajmy się szukać porozumienia.
- Dbajmy o nasze relacje w społeczności lokalnej, o codzienne kontakty z sąsiadami. Organizujmy lokalne wydarzenia (np. festiwale uliczne), które pomagają budować poczucie wspólnoty w miejsce anonimowości czy wrogości.
- Zachęćmy dzieci i młodzież do angażowania się w inicjatywy społeczne i w ten sposób rozwijajmy u nich postawę obywatelską. Tak też przyczynimy się do odbudowania wizerunku Polski jako kraju pełnego konstruktywnej siły twórczej.
Czy skorzystamy z powyższych rad – zależy od nas samych. Ważne, abyśmy starali się zrozumieć, co się stało, jak odbierać i wydarzenia, i zjawiska i słowa, wypowiadane lub pisane przez przedstawicieli, sympatyków, liderów partii sprawującej władzę, aby nie naruszyć swojej polskiej duszy. Nie milczmy, nie wpadajmy w depresję – idźmy „do ludzi”, rozmawiajmy, bierzmy udział w manifestacjach, innych wydarzeniach organizowanych przez KOD. Starajmy się wyrażać swoje „nie” i róbmy coś – każdy swoje.