Naszym programem – Konstytucja!
Świat stoi na krawędzi. Coraz bardziej przerażeni patrzymy na globalną gospodarkę napędzającą sektor finansowy i sektor zbrojeniowy, wymykające się spod kontroli zmiany klimatyczne, rozpadające się państwa, wojny nowej generacji, ludzi uciekających przed wojnami, katastrofami ekologicznymi i głodem oraz politykę, która nad tym wszystkim nie panuje. Istnienie naszych bezpieczników jest zagrożone.
Danuta Kuroń
Unia Europejska znalazła się w kryzysie egzystencjalnym, a Stany Zjednoczone Ameryki Północnej za chwilę mogą być w rękach człowieka, który uważa, że wolno mu wszystko.
Tymczasem w Polsce jesteśmy świadkami i uczestnikami kryzysu konstytucyjnego, a odmowa stosowania Konstytucji RP przez najwyższe organy państwowe: parlament, prezydenta i rząd (ostatnio również przez niektórych sędziów) akceptowana jest przez znaczącą część obywateli. Musimy to sobie wszyscy uświadomić: jeżeli w jakimś państwie jego organy skutecznie odmawiają stosowania konstytucji, to znaczy, że tego państwa już nie ma. To co jest, to jakieś inne państwo, które buduje inny ustrój i inne sojusze. To bardzo niebezpieczna sytuacja, ale proponuję nie szukać winnych i przyjąć, że wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni. Wszyscy zgrzeszyliśmy, jeśli nie myślą, mową i uczynkiem, to przynajmniej zaniedbaniem. Dlatego wszyscy powinniśmy podjąć próbę znalezienia wyjścia z tego koszmarnego impasu.
Polityczną, a głębiej patrząc, kulturową polaryzację polskiego społeczeństwa wzmacniają tendencje światowe, z których najgroźniejsze to rozkład spójności społecznej w krajach bogatych oraz nieskuteczna integracja społeczna z krajami biednymi. Ludzkość świata podzieliła się według trzech zasadniczych kryteriów: na posiadających i nieposiadających zasoby materialne, na posiadających i nieposiadających wystarczające źródła utrzymania oraz na posiadających i nieposiadających bezpieczne miejsca zamieszkania. Liczba nieposiadających, przede wszystkim nieposiadających bezpiecznych miejsc zamieszkania, w skali globu stale się powiększa. Ten stan rzeczy grozi rewolucją, a w zglobalizowanym świecie będzie to rewolucja na nieznaną nam dotychczas skalę, pociągająca za sobą nieznane nam dotychczas konsekwencje. Jeśli nadchodząca rewolucja nie ma nas wszystkich pogrążyć, to musimy nad tym, co się dzieje, zarówno w kraju, jak i na świecie, szybko zapanować. To znaczy – przywrócić polityce właściwą jej wartość. Stoimy wobec zadania, które wydaje się być zadaniem niewykonalnym, kwadraturą koła. Równocześnie wiemy, że to właśnie rozwiązywanie niewykonalnych zadań daje impuls do zadawania nowych pytań, poszukiwania nowych odpowiedzi, nowych sposobów rozumowania, nowych teorii działania, nowych paradygmatów. Piszę ten tekst, aby do tych poszukiwań się włączyć wraz ze środowiskiem, do którego należę.
Zadanie 1 – uzgodnienie możliwie wspólnej wizji państwa
Skoro znacząca część obywateli i ich elit przywódczych neguje ważność ustroju państwowego i skutecznie ten ustrój rozmontowuje, a inna znacząca cześć obywateli wychodzi na ulice, aby bronić porządku prawnego, to rysują się dwie możliwości: konfrontacja lub kompromis. Jak dowiodła historia, społeczeństwo polskie nigdy nie godzi się z utratą wolności, więc wariant siłowy, ogromnie kosztowny, jest nierealistyczny. Nie doprowadzi do rozstrzygnięcia. Kompromis polityczny w najbliższej przyszłości jest niemożliwy, spróbujmy zatem najpierw popracować nad kompromisem społecznym, przyjmując jako bazowy tekst do rozmowy – uchwalony w ogólnonarodowym referendum – tekst Konstytucji RP.
Zaryzykuję tezę, że społeczny proces uzgadniania wspólnej wizji państwa będzie łatwiejszy, jeżeli mówiąc o polskiej demokracji będziemy używali miana demokracja konstytucyjna zamiast demokracja liberalna. W Polsce oba terminy są używane wymiennie, ale termin demokracja liberalna wywołuje opór znaczącej części społeczeństwa, ponieważ kojarzy się z państwem liberalno-demokratycznym, z którym część społeczeństwa się nie identyfikuje, a nawet jest mu przeciwna. Nie wdając się w politologiczne rozważania, posłużę się definicjami, którymi posługuje się większość społeczeństwa, czyli Wikipedią:
„Demokracja liberalna (demokracja konstytucyjna) – rodzaj demokracji przedstawicielskiej charakteryzujący się wolnymi i uczciwymi wyborami oraz pluralizmem politycznym, utożsamiany z demokracją parlamentarną. W konstytucjach państw demokracji konstytucyjnej zapisano wiele praw i wolności przysługujących ich obywatelom oraz innym osobom przebywającym na terytorium państwa. Decyzje podejmowane w demokracji liberalnej nie mogą naruszać praw mniejszości. Przykładami państw demokracji konstytucyjnej są m. in. państwa członkowskie Unii Europejskiej (w tym Polska) i Stany Zjednoczone.”
Tymczasem zaś: „Państwo liberalno-demokratyczne to polityczna organizacja społeczeństwa kapitalistycznego zapewniająca minimum demokracji dla społeczeństwa oraz minimum wolności jednostek. Charakteryzuje się wykształceniem struktur społeczeństwa obywatelskiego lub inaczej mówiąc społeczeństwa otwartego. Państwo liberalno-demokratyczne to jeden z etapów państwa na drodze rozwoju państwa kapitalistycznego, występuje głównie w krajach Europy Zachodniej i Ameryki Północnej (…).”
Mamy problem, ponieważ terminy brzmieniowo podobne: demokracja liberalna i państwo liberalno-demokratyczne są znaczeniowo różne. Ustrój społeczno-gospodarczy państwa liberalno-demokratycznego jest zdefiniowany jako kapitalizm, a ustrój społeczno-gospodarczy państwa liberalnej demokracji nie jest zdefiniowany, określa go każdorazowo konstytucja. Gdy w 1997 roku uchwalaliśmy Konstytucję RP, założeniem ustrojowym uczyniliśmy zasadę społecznej gospodarki rynkowej. I nie był to chwyt wyborczy, tylko przemyślana i uczciwie podjęta ustrojowa decyzja. Doświadczana przez ludzi rzeczywistość okazała się być inna niż konstytucyjne zapisy. Niezgoda na to dużej części polskiego społeczeństwa jest faktem, który stanowi pożywkę dla polityki konfrontacji i demontażu państwa.
Artykuł 20. Konstytucji, mówiący o społecznej gospodarce rynkowej, to jeden z przykładów, który pokazuje, że w polskiej ustawie zasadniczej tkwi niewykorzystany potencjał. Możliwie niekonfliktowe uruchomienie procesu wprowadzania nieczynnych zasad ustrojowych do praktyk instytucji publicznych, prywatnych i społecznych mogłoby stać się realizacją postulatów różnych środowisk, a tym samym podstawą kompromisu społecznego, budowanego na jedynym twardym gruncie, jaki mamy – Konstytucji RP. Praca nad uzgadnianiem i urzeczywistnianiem wspólnej wizji państwa, to wielkie zadanie, przed którym stoimy i wielkie pole do działania. Umówmy się, że nie będziemy burzyć polskich zasad ustrojowych, zanim nie wykorzystamy w praktyce wszystkich możliwości, jakie w sobie kryją oraz, że podejmiemy wysiłek zorganizowania się do realizacji tego zadania.
Zadanie 2 – poszukiwanie wspólnej wizji ładu społeczno-gospodarczego
Proponuję namysł nad niewykorzystanym potencjałem polskiej konstytucji zacząć od art. 20. To artykuł o ustroju gospodarczym państwa. Urzeczywistnienie tego właśnie artykułu pozwoli nam, czyli samoorganizującemu się społeczeństwu, na odzyskanie autonomii, bez czego nie możemy być skuteczni w ratowaniu państwa przed narastającym widmem katastrofy. Zapis konstytucyjny jest zapisem generalnym, nie dowiemy się, co może oznaczać w praktyce, jeśli nie zdecydujemy, że chcemy go wcielić w życie. Będzie miał takie znaczenie, jakie – w zgodzie z konstytucją – mu nadamy. Oczywiste jest, że społecznej gospodarki rynkowej nie uda się stworzyć metodą urzędniczo-ekspercką, bez społecznej aktywności. To musi być proces grupowy. Budowa ładu społeczno-gospodarczego to proces, w którym przekształcamy społeczne rewindykacje ekonomiczne w polityczne. Musimy zrobić wszystko, aby zadanie to nie posłużyło celom wąsko pojętym, lecz by służyło dobru wspólnemu.
Idea społecznej gospodarki rynkowej powstała w Europie po II wojnie światowej i jest wpisana do Traktatu Lizbońskiego jako europejski model ładu gospodarczego. Nie jest to precyzyjnie określony model i tak powinno być, idea wpisana w zamknięty system teoretyczny przestaje być ideą.
Chyba nie zrobię błędu, jeśli powiem, że według tej idei, gospodarka jest przestrzenią rozumnej działalności człowieka i ma służyć dobru wspólnemu. Koncepcja społecznej gospodarki rynkowej jest równie trudna jak koncepcja demokracji. Obie zależne są od nas: jedna od społeczeństwa, druga od demosu, czyli od instytucji publicznych, prywatnych i społecznych powoływanych przez społeczeństwo i demos. Jedno jest pewne: proces dookreślania tego pojęcia w obecnych realiach krajowych, europejskich i globalnych oraz wobec wyzwań, jakie stawia nowa epoka, jest wielkim zadaniem, przed którym stoimy, jeśli chcemy zbudować własną autonomię. Także autonomię polityczną. Podkreślam potrzebę budowy społeczeństwa autonomicznie zorganizowanego, gdyż historyczne doświadczenie uczy, że społeczeństwa zatomizowane, nie posiadające własnych niezależnych instytucji, nie panują nad rzeczywistością. Obserwujemy, że rozpad, a także demontaż naszego świata, właśnie trwa. Jedyny znany mi sposób, w jaki to można przezwyciężyć, polega na uruchomieniu procesu, w którym nadrzędne cele działania wyprowadzone są ze społecznych aspiracji i wartości, które to społeczeństwo podziela. Aby był to proces prawdziwie demokratyczny, w wyznaczaniu celów i form współpracy, powinna wziąć udział możliwie największa część społeczeństwa.
Jeśli postulujemy, aby zadanie, jakim jest budowa zapisanego w Konstytucji RP ładu społeczno-gospodarczego nie było realizowane w systemie urzędniczo-eksperckim, to musimy zaproponować inny, czy też inne, sposoby myślenia. Zachęcam, aby nie posługiwać się dość powszechnie stosowanym myśleniem normatywno-życzeniowym, które polega na tym, że krytykę rzeczywistości przeprowadza się ze względu na to, jaka ta rzeczywistość powinna być, a następnie zadania taktyczne wyprowadza z tych życzeń. Rozważmy, czy możliwy jest sposób myślenia, w którym działanie, uwewnętrzniające wartości i aspiracje społeczne, prowadzące w kierunku realizacji nadrzędnych celów, opiera się na opisie rzeczywistości realnej i bierze pod uwagę, co w danych warunkach można zrealizować.
W naszym myśleniu o budowie nowego ładu, rzeczywistość realna, warunki, w których możemy działać, to obowiązujący nas system prawny oraz, przyjęta przez polski rząd i unijne struktury, strategia rozwoju na lata 2014–2020, a także przynależne do niej programy.
Mogliśmy jako społeczeństwo wziąć udział w budowie tej strategii, ale raczej nie byliśmy do tego zorganizowani, ani nawet tego świadomi. Już dziś natomiast możemy opracować taktykę, czyli różnorodne zadania cząstkowe i etapowe, aby po pierwsze włączyć się w sposób przemyślany i zorganizowany w tworzenie strategii następnej, a po drugie wykorzystać, niezagospodarowane jeszcze przez inne podmioty, możliwości strategii obecnej. Myślę również, że trudny czas, jaki nastał, może pomóc dobrej sprawie. To, co się dzieje powoduje, że coraz więcej osób i instytucji poszukuje nowych idei, nowych sposobów myślenia, nowych rozwiązań i organizuje się do wspólnego działania.
Zadanie 3 – zamiana zasad ustrojowych w rzeczywistość
Idea, która ma być siłą napędową nowego ładu, musi odpowiadać na najważniejsze pytania stawiane przez kryzys krajowy, europejski i globalny. Powinniśmy – każde środowisko oddzielnie, z własnej perspektywy – opracować listy spraw najważniejszych, a następnie opracować listę spraw wspólnych i rozbieżności. Dla przykładu przedstawię listę spraw najpilniejszych wypracowaną w środowisku żoliborsko-teremiszczańskim dla obszaru Puszczy Białowieskiej: kreacja przestrzeni funkcjonalnej na bazie zasobów własnych i publicznych środków inwestycyjnych, dostosowanie działań gospodarczych do ograniczeń wynikających z najwyższego stopnia ochrony przyrody, bezpieczeństwo energetyczne połączone z redukcją zanieczyszczeń, powszechna dostępność Internetu, przeciwdziałanie depopulacji za pomocą samofinansujących się instytucji społecznych finansujących pracę pożytku wspólnego, w pierwszej kolejności instytucji szeroko pojętej kultury i edukacji pozaszkolnej oraz społecznych instytucji B+R+I.
System prawny i najważniejsze dokumenty programowe są po naszej stronie. Wszystkie te wymienione przeze mnie zadania cząstkowe, mieszczą się w europejskiej strategii na lata 2014–2020. Również najważniejszy dokument rządowy, czyli Krajowa Strategia Rozwoju Regionalnego na lata 2010–2020, wprowadza korzystne dla nas zmiany. Warto się przez chwilę przy tym dokumencie zatrzymać, gdyż zmienił on paradygmat polityki rozwojowej. W starym paradygmacie, aktorzy na publicznej scenie to rząd i samorządy wojewódzkie. W nowym paradygmacie, obok wszystkich szczebli administracji publicznej, znajdują się przedstawiciele biznesu oraz aktorzy społeczni, czyli my – osoby, samoorganizujące się społeczeństwo, instytucje społeczne. Kolejną, najważniejszą dla nas zmianą jest to, że polityka rozwojowa, zarówno polska, jak i europejska, dostrzega obok jednostek administracyjnych jednostki funkcjonalne, a podejście sektorowe zamieniła na podejście zintegrowane. Wydaje się, że powszechny jest brak zrozumienia dla ważności tych zmian. Nie będę dłużej ciągnąć tego wątku, wymaga on odrębnego omówienia, chcę tylko powiedzieć, że jeśli zdecydujemy, że nadrzędny cel, jakim jest zamiana nieczynnych zasad ustrojowych w rzeczywistość, chcemy budować w ruchu społecznym, to mamy po temu możliwości.
Ruch społeczny to współdziałanie wielkiej grupy dla wspólnego celu, który to cel stanowi realizację osobistych dążeń, potrzeb, pasji i interesów każdego z uczestników, ale zarazem coś więcej niż ich sumę. Ruchom społecznym potrzebne są organizacje, czyli administracje, ale trzeba pamiętać, że organizacja, której cele są inne niż cele ruchu, będzie dysfunkcyjna. Ruch na rzecz budowy społecznego segmentu rynku nie będzie odbywał się w próżni. Na rynku są już dwa mocne segmenty: publiczny (rządowy, samorządowy, unijny) i prywatny (biznesowy). Proponuję przyjąć założenie, iż fakt, że nie ma na rynku segmentu społecznego jest winą naszą – społeczeństwa, które się do tego celu skutecznie nie zorganizowało. W tej sytuacji nie formułujmy pretensji wobec segmentów publicznego i prywatnego, lecz starajmy się budować nasz, w przyjaznej z nimi współpracy. Tym bardziej, że wykonały już gigantyczną pracę, która stanowi dobro wszystkich.
Podsumowując, propozycja brzmi tak: Przyjmujemy za wspólny punkt odniesienia Konstytucję RP. Uznajemy, że państwo polskie jest demokracją konstytucyjną, która nie zrealizowała wszystkich zawartych w konstytucji obietnic, dlatego uruchamiamy grupowy proces wprowadzania w życie nieczynnych zasad ustrojowych. Faktyczne uspołecznienie tego procesu możliwe jest wówczas, gdy budowa nowego ładu będzie realizowała dążenia ludzi i ich zawarte w konstytucji prawa. Przekształcanie rewindykacji społecznych w polityczne wymaga podziału pracy. Środowiska, osoby i instytucje wezmą na siebie konceptualizację programu, zaś jego operacjonalizacją zajmą się, chcący z nami współdziałać, politycy. Zadanie to utrudnia stan kryzysu, w jakim jest demokracja. Ale demokracja nierozerwalnie związana jest z ruchami społecznymi, ludzie muszą uzgadniać swoje dążenia i artykułować jako wspólny cel, by następnie urzeczywistniać je, a czasem o nie walczyć, w ramach procedury demokratycznej. Wykonanie tu opisanej pracy, może nam pomóc w przezwyciężeniu kryzysu demokracji.
Żoliborz – Teremiski, 13 kwietnia 2016
P.S. Pisząc ten tekst posłużyłam się teorią działania Jacka Kuronia.