Wspomnienia z podróży do stolicy - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
10993
post-template-default,single,single-post,postid-10993,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Wspomnienia z podróży do stolicy

Dla osób z prowincji podróż do stolicy to zawsze okazja do przypatrzenia się, jak żyje się w wielkim świecie, a jest na co patrzeć. Już na dworcu miałem okazję, chcąc nie chcąc, obsłuchać się jak poseł dobrej zmiany przez kwadrans załatwiał przez telefon swojemu protegowanemu posadę dyrektora, później, już na miejscu, jeszcze raz przekonałem się, że nasze wojsko ma ważniejsze zadania, niż obrona kraju, a na dobitkę wręczono mi pocztówkę, którą mam wysłać powstańcowi.

Zbigniew Wolski

Chyba miałem szczęście, ponieważ podczas mojej ostatniej podróży do Warszawy doznałem tylu ciekawych obserwacji, że chyba częściej będę wyruszał w tym kierunku. Nim wszystko się zaczęło, jeszcze na peronie oczekując na nieco spóźniony pociąg i dając swoim myślom czas wolny, zostałem przypadkowym świadkiem długiej rozmowy przez telefon pewnego jegomościa, który za nic miał moją obecność. Zapewniam, że nie spędzam długich godzin w podróży, aby celowo zaburzyć prywatność postronnych osób ucinających sobie miłe pogawędki. Sprawy wyglądały zupełnie inaczej. To bardziej moja prywatność ucierpiała, gdy starszy mężczyzna prawie krzycząc do telefonu przez długie minuty propagował swemu rozmówcy zalety kandydata, który miał objąć jakieś stanowisko dyrektorskie.
Gdy rozmowa wreszcie się zakończyła pomyślałem, że znów będę mógł oddać się nostalgii peronu dworcowego, jednak z odrętwienia wyrwała mnie pewna młoda kobieta, która czekała tylko na koniec rozmowy telefonicznej. Od razu podeszła do wspomnianego mężczyzny, tytułując go „panem posłem”. Pan poseł z upodobaniem oznajmił jej, że jedzie do stolicy na jeden dzień, do ministerstwa, lecz niestety będzie musiał znów znieść męki związane z Pendolino, a przecież kiedyś to były takie wygodne pociągi. Proszę państwa dobra zmiana nie śpi, nawet podczas podróży robi wszystko, aby jej ludzie znaleźli się tam, gdzie jak uważa, powinni być. Jeśli ktoś zastanawia się, ile w tym mogło być przypadku lub zbiegu okoliczności, to rozwieję wątpliwości. W dobie Internetu prywatność straciła swoje znaczenie, gdyż już na peronie zadałem sobie trud potwierdzenia, że miałem okazję jechać jednym pociągiem z posłem PiS-u z ziemi częstochowskiej.
Załatwiwszy w stolicy sprawy służbowe postanowiłem zadbać o coś dla ducha i może o coś dla ciała też, więc poszedłem na spacer po Warszawie. Dobrym miejscem na takie wędrówki jest Stare Miasto, ale nim się tam dotrze warto iść Krakowskim Przedmieściem. Jeśli już tam jesteśmy nie sposób pominąć Pałacu Prezydenckiego. A pod pałacem jak wiadomo zawsze się coś dzieje. Miałem szczęście, ponieważ trafiłem na niewielką manifestację. Do końca nie wiem, o co w niej chodziło, ponieważ pod krzyżem smoleńskim zebrało się kilkadziesiąt osób, głównie starszych, a pośród nich stało kilka szeregów dość młodych ludzi, raczej przypominających harcerzy, niż przedstawicieli jakiejś innej formacji. Zamysł ogólny miał dotyczyć chyba rocznicy wybuchu II wojny światowej, ale zamiast o historii z głośników lał się jad skierowany w obecne władze stolicy, a w szczególności dedykowany Hannie Gronkiewicz-Waltz. Nie będę tu polemizował ze stanowiskami prelegentów, bardziej zaciekawiła mnie oprawa całego widowiska. Jak wspomniałem demonstracja liczyła łącznie kilkadziesiąt osób, w dodatku nie mających, jak zakładam, pomysłów związanych z zakłócaniem porządku publicznego. Pomimo to spokoju publicznego pilnowało co najmniej trzydziestu funkcjonariuszy policji w kilku radiowozach, którzy chyba bardziej liczyli na kontrdemonstrację i konieczność zaprowadzenia spokoju z użyciem siły. Tego jednak nie można uznać za złe stróżom prawa. Gwoździem całej demonstracji była obecność na niej żołnierzy. Nie była to warta honorowa, ani jakaś asysta. Co ciekawe wojsko zajmowało się organizacją nagłośnienia całej imprezy. Po drugiej stronie ulicy stał wojskowy samochód terenowy z zamontowanymi głośnikami, o takiej mocy, że trudno było prowadzić rozmowę mijając go. Wokół pojazdu kręciło się kilku żołnierzy. Z popularnością apelu smoleńskiego nie jest nadal najlepiej, więc resort obrony, tam gdzie jest to tylko możliwe wspiera propagatorów dobrej zmiany, mających nieco do powiedzenia przechodniom na ulicy. Po tym jak poznaniacy zostali zaatakowani ciężkim sprzętem i kilkumetrową postacią Chrystusa, nic nie jest takie jak wcześniej. Przy tym fakcie niewinne działanie wojska na rzecz polityki wydają się błahostką. Obawiam, że kierujemy się ku modelowi polityki stosowanemu w Afryce i Ameryce Południowej. Tam wojsko kreuje politykę, dobrze, że u nas jest to początkowy etap i żołnierze nie byli jeszcze uzbrojeni. Zobaczymy co jeszcze przyniesie nam ten wątek.
Następnego dnia jadąc pociągiem do domu nadal nie mogłem wyjść z podziwu nad zaskakującym obliczem naszej stolicy. Nie dane mi było zapomnieć, że polityka jest wszędzie wokół nas. Bardzo miła pani częstująca pasażerów pociągów ciepłymi napojami, nie pytając mnie o zdanie wręczyła mi bezceremonialnie pocztówkę z dużym napisem „Pamiętamy ’44”. Jest to dobry przykład na rozróżnienie piernika od wiatraka. W ulotce dołączonej do pocztówki dowiedziałem się, że powinienem ją wysłać, wpierw kreśląc kilka słów do bliżej nieokreślonego powstańca warszawskiego. Szczytny to cel, nie można przejść nad tym do porządku dziennego. Uważam jednak, że lepszą formą upamiętnienia naszych bohaterów byłaby pomoc dla nich w uzyskaniu bez kolejki miejsca do lekarza – specjalisty, albo znaczący dodatek do emerytury. Jak zauważyłem większość pocztówek rozdanych pasażerom wokół mnie trafiła szybko do śmieci, razem z pozostałościami po wspomnianym poczęstunku. Ktoś zadał sobie wiele trudu, tylko po to, aby zwiększyć ilość śmieci w pociągu, powstańcy nie mają z tego zupełnie nic. Nie można na ich koszt budować tożsamości narodowej, ponieważ jest to nieuczciwe.
Warto być uważnym obserwatorem. Trzeba tylko nieco się zmobilizować, aby dostrzec paradoksy życia codziennego. Obawy rodzi charakter obserwacji, jakie można poczynić. Nepotyzm na peronie kolejowym, wojsko biorące czynny udział w życiu politycznym i bezczeszczenie pamięci o setkach tysięcy poległych w Powstaniu Warszawskim. Czy w tym miejscu wystarczy pytanie, w jakim świecie my żyjemy?