03
cze 2016
Walka o konstytucję
Od kilku lat jeden z Młodzieżowych Domów Kultury w Krakowie organizuje konkurs literacki dla dzieci z klas 4–6 i gimnazjalistów pod hasłem „Bohater, jakiego jeszcze nie było”. Zadanie polega na napisaniu opowiadania, które musi zawierać charakterystykę oraz imię własne bohatera. Córka jednej z KODerek, jedenastoletnia Rita Bujalska, napisała takie oto opowiadanie:
Jest na świecie, dokładnie w Polsce, takie miejsce… Żyją tam mądre stworki, które walczą o dobro dla całego państwa. Można powiedzieć, że są patriotami. Wśród mieszkańców jest dwóch braci bliźniaków: Kodek i Konstytutek. Są identyczni, i wyglądem, i charakterem. Dogadują się wspaniale, rozumieją bez słów, a życie dobrze im się układało. No, do czasu…
Dotychczas szczęśliwi bracia, zaczęli ostatnio patrzeć na świat inaczej. W krótkim czasie, po ostatnich wyborach Kodek i Konstytutek dowiedzieli się o poczynaniach rządu. Nie byli zbyt zadowoleni z tego, co dzieje się w ich kraju. Kodek szczególnie źle zareagował na odbieranie przez rząd dziennikarzom wolności słowa i wolnej ręki w podawaniu wiadomości, a Konstytutek na dobieranie się i zmienianie zasad działania Trybunału Konstytucyjnego. Zdenerwowani bliźniacy postanowili zadziałać. Wyjechali ze swojego miasta i dotarli do najważniejszego miasta w ich kraju, do Warszawy, z zamiarem porozmawiania z mieszkańcami.
– Kim wy w ogóle u licha jesteście? I czego chcecie od naszego wspaniałego rządu i jego idealnych planów gospodarczych! – usłyszeli od jednego starszego pana, który karmił gołębie. Bracia zrozumieli, że od niego nic się nie dowiedzą, więc szybkim krokiem podążyli w kierunku młodej pani z synem.
– Dzień dobry, ja jestem Kodek, a to mój brat Konstytutek – przedstawił siebie i brata Kodek.
– Co! – kobieta zdumiała się tym, co zobaczyła. A ujrzała Konstytutka i Kodka… tyle, że oni nie wyglądali tak jak inni ludzie, bo nimi nie byli. Byli oni czerwonymi stworkami o niebieskich oczach, małych nogach i rękach. Na obu ich głowach rosły tęczowe włosy, które były krótko przystrzyżone.
– Chcielibyśmy z panią porozmawiać o naszym Trybunale Konstytucyjnym i o tym, że rząd chce go zmieniać – Konstytutek przeszedł do sedna i wyciągnął z kieszeni książeczkę w barwach narodowych. Była to konstytucja, którą cały czas miał przy sobie. – Co pani o tym sądzi, czy jest pani z tego zadowolona? – ciągnął rozmowę.
– Ja, ja, ja… Nie wiem! Chodź Michałku, ci państwo są jacyś podejrzani! – kobieta pociągnęła chłopca za rękę.
– Ale ja chciałem z nimi porozmawiać! Może bym się czegoś dowiedział o sytuacji w państwie. W szkole uczą nas, że nasza Polska jest bardzo ważna. A ty w domu nigdy nie pozwalasz mi rozmawiać z tatą o polityce! – chłopiec tupnął nogą.
– Ten system szkolnictwa schodzi na psy! Michałku, bez dyskusji, idziemy w tej chwili! – kobieta mocniej pociągnęła syna za rękę.
– Ale mamo! – chłopiec nie zamierzał odpuścić.
– Żadnych ale! – stanowczo zakończyła dyskusję matka.
– Od nich też chyba niewiele byśmy się dowiedzieli – westchnął nieco przygnębiony Kodek, kiedy pani wraz synem zniknęli im z oczu.
– Masz rację – Konstytutek poparł brata.
– Konstytucja, konstytucja! – dobiegły ich nagle jakieś krzyki.
– Słyszysz? – Kodek szturchnął bliźniaka.
– Zależy co – słusznie zauważył Konstytutek.
– Konstytucja, konstytucja! – powtórzył krzyki Kodek.
– Tak – odparł Konstytutek.
– Chodź, pójdziemy sprawdzić, co tam się dzieje – Kodek już zaczął iść i zostawił brata w tyle.
– Hej! Zaczekaj na mnie! – Konstytutek podbiegł do Kodka.
– Już! Ruszamy! Nie możemy tracić czasu! – wytłumaczył swój pośpiech Kodek.
– Tak, rozumiem, ale działamy razem – przypomniał Konstytutek. Kodek kiwnął głową.
– Niech uszy nas prowadzą! – zakomenderował Konstytutek, wskazując rękoma na swoje czerwone i małe uszka.
– I niech nas nie zawiodą! – dodał Kodek.
Po kilku minutach zobaczyli tłum ludzi tak wielki, że aż Konstytutek rozdziawił usta ze zdumienia.
– Ile… tu… ludzi! – wydukał.
– Tak… – Kodek pokiwał głową. Jeszcze nigdy nie widział tak dużego zbiegowiska.
– Chodź, spytamy, co tu się dzieje – otrząsnął się Konstytutek.
– Dobra – Kodek przystał na tę propozycję. Podążyli w kierunku pana, który miał odblaskową kamizelkę.
– Dzień dobry! – przywitał ich mężczyzna.
– Dzień dobry! – odpowiedzieli grzecznie bracia.
– O co chodzi, są państwo naszymi specjalnymi gośćmi? – zapytał pan w kamizelce.
– Nie – Kodek pokręcił przecząco głową. – Chcielibyśmy się dowiedzieć, co tu się właściwie dzieje.
– Manifestujemy w obronie naszej wolności i Trybunału Konstytucyjnego – odparł mężczyzna.
– To wspaniale! Cieszymy się, że ktoś wreszcie podziela nasze zdanie o sytuacji w państwie! – Konstytutek klasnął w dłonie z zadowolenia. – Prawda?
– Tak – Kodek nawet na chwilę nie zawahał się nad odpowiedzią.
– Zapomnieliśmy się przedstawić. Ja jestem Konstytutek, a to mój brat Kodek – wskazał ręką bliźniaka.
– Kochamy nasze państwo! – powiedział patriotycznie Kodek.
– Miło mi – mężczyzna podał po kolei dłoń braciom.
– Kim są ci państwo? – zapytała kobieta, która nagle wyrosła tuż przy nich.
– Nazywam się Konstytutek – przedstawił się grzecznie Konstytutek i znów wyjął z kieszeni książeczkę.
– A ja jestem Kodek – Kodek podał kobiecie rękę.
– Kochamy nasze państwo! – powtórzyli zgodnie bracia. Kobieta zmierzyła ich wzrokiem, ale po chwili jej mina stała się łagodniejsza.
– Może zechcecie państwo opowiedzieć coś o swoim patriotyzmie ze sceny – wskazała czarny wysoki podest.
– Chętnie – uśmiechnął się Kodek. Za chwilę stali już na podeście.
– Dzień dobry wszystkim! – zawołał Konstytutek.
– Chcielibyśmy z wami porozmawiać na temat Konstytucji. Co to jest!? – Kodek uniósł w górę książeczkę Konstytutka.
– To Konstytucja! To są nasze prawa zebrane w tej jednej książce! Tu jest spisane wszystko, co nam wolno i do czego mamy prawo. Trzeciego maja wspólnie obchodzimy święto konstytucji! Ustalenia naszych praw! – krzyknął Konstytutek.
– Czy chcemy, aby odbierano nam prawa? Nie! Chcemy być wolni, bo tego potrzebujemy. Czy ptak czuje się wolny w klatce, nie. Ale my możemy być wolni, możemy! Możemy! – Kodek ciągnął wypowiedź.
– Możemy, możemy! – zaczął krzyczeć tłum.
– Nie chcemy żyć w klatce! – ciągnął Kodek.
– Nie chcemy! – powtarzał za nim tłum.
– Niech rząd nie łamie nam Konstytucji! Konstytucja, Konstytucja! – Konstytutek był w swoim żywiole.
– Konstytucja, konstytucja! – wrzeszczał tłum.
– Pięćdziesiąt lat walczyliśmy o tę wolność i Konstytucję! I się udało! Nie możemy teraz wszystkiego stracić! – rodzeństwo zeszło ze sceny zadowolone ze swej wypowiedzi. Nie wiedzieli jednak, że teraz zaczęła się ich niezwykła przygoda, że już niedługo będą mieli inne tematy do rozmów, że będzie tych spraw coraz więcej, a oni – jak superbohaterzy – będą mieli pełne ręce roboty, ale to już zupełnie inna historia…
Jak więc widzicie, Kodek i jego brat Konstytutek mają swój charakter i wiedzą, czego chcą. Chcą wolności. Są odważni, bo nie wiem jak wy, ale ja raczej nie potrafiłabym wygłosić przemówienia przed takim tłumem. Mają swój cel – specjalnie pojechali do Warszawy, aby porozmawiać o trudnej sytuacji w kraju. Więc są też patriotami, czyż nie?
Wierzą, że mogą coś zdziałać, bo gdyby nie wierzyli, to nie mieliby po co jechać do Warszawy, chyba że jedynie… pozwiedzać. Ale oni chcą działać, oni chcą coś zdziałać. Mają w sobie taką falę energii i siły, że porywają tłumy, bo przecież tłum powtarzał po nich słowo „Konstytucja”. Są jak superbohaterzy z bajek, którzy czynią dobro dla innych. Bracia wierzą w siebie i razem mogą naprawdę dużo.
Ja chciałabym spotkać to rodzeństwo. Wiem, że umieliby pocieszyć, pomóc w każdej sytuacji i zmotywować innych do działania. I wiem, że musi im się udać ta walka o to, co najważniejsze!