Twarze Polaków – kim jesteśmy?
Anna Izabela Nowak
Od 3 grudnia 2015 roku, od pierwszej pikiety pod Trybunałem Konstytucyjnym, jestem na każdej dużej manifestacji, marszu czy pikiecie w Warszawie, i na każdej organizowanej w Krakowie. Folder z tytułem KOD ma kilkanaście podfolderów, w każdym około 200 zdjęć. Na każdym zdjęciu ludzie. Twarze. Czasami poważne, czasami zamyślone, zatroskane, ale najczęściej otwarte, przyjazne, uśmiechnięte. Widziałam na tych kilkunastu demonstracjach KOD-u, a także na tej ostatniej, koalicyjnej tysiące tych twarzy.
Chciałabym skonfrontować to co oglądam i w czym uczestniczę od prawie pół roku, z tym co od tegoż pół roku czytam i słyszę od ludzi, którzy sami siebie zaliczają do lepszego sortu, do zbioru ludzi wykształconych, dobrze wychowanych, nieposługujących się mową nienawiści. Jasno powiedział to pan Duda, warto na początek zacytować jego słowa:
„Wszyscy jesteśmy ludźmi inteligentnymi. Jesteśmy ludźmi dumnymi z naszej ojczyzny. Jesteśmy ludźmi, którzy rozumieją procesy historyczne i jesteśmy także ludźmi, którzy rozumieją, co znaczy, że nasze państwo jest wykorzystywane. A że my jesteśmy traktowani jako ludzie drugiej kategorii – czas najwyższy, abyśmy powiedzieli, że tu, w Polsce, to my właśnie jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii. My„.
Sortowanie społeczeństwa polskiego, dzielenie na zbiory prawdziwych Polaków, Polaków gorszej kategorii, czy też niby-Polaków, tylko udających Polaków, mających oczywiście złe wobec Polski zamiary, odbywa się nie od czasu gdy powstał KOD, ale od tego czasu bardzo przybrało na sile, i nadal przybiera.
Już 13 grudnia w odpowiedzi na demonstrację, która odbyła się 12 grudnia pod Trybunałem Konstytucyjnym sam szef PiS-u najpierw dość łagodnie określił demonstrantów, „ludźmi, którzy nie dość sprawnie myślą”, by w miarę rozkręcania się zrzucić hasłem, którego jednak nie był dość odważny sam zakończyć, co uczynił Brudziński „cała Polska z was się śmieje… komuniści i złodzieje!” Byłam dwunastego grudnia w Warszawie, przeszłam cały marsz, a był to pochmurny, wilgotny i zimny dzień. Widziałam tysiące ludzi, tych nie dość sprawnie myślących, a jednak myślących na tyle, żeby czuć przymus bycia w tym miejscu w ten paskudny dzień.. Dwóch z nich niosło baner ze zdjęciem Władysława Bartoszewskiego i cytatem „Warto być przyzwoitym”. Jeden to na pewno był komunista a drugi złodziej.
To był początek, Naczelnik dał znak, że wolno. Zachęcony minister Waszczykowski z właściwą sobie flegmą tłumaczył dziennikowi Bild, że ci, którzy sprzeciwiają się naprawie państwa dokonywanej przez rząd pis, to są ludzie, którzy chcą kultywować wprowadzoną przez poprzedni rząd obcą naszej tradycji koncepcję życia, obcy wzorzec „…nowej mieszaniny kultur i ras, świata złożonego z rowerzystów i wegetarian, którzy używają wyłącznie odnawialnych źródeł energii i zwalczają wszelkie przejawy religii. To nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi polskimi wartościami…” To fakt, sporo wśród nas rowerzystów, widziałam na własne oczy, sama muszę się przyznać, że od czterdziestu lat kultywuję ten obcy naszej tradycji, lewacki sport. Pewnie są wśród nas także osoby, którym nie smakuje mięso, a także tacy, którym leży na sercu ekologia. Polską tradycją jest fotel, kotlet i śmiecenie po lasach. Dwie młode czarnowłose i szczupłe dziewczyny, które widziałam 7 maja na demonstracji w Warszawie, uczennice albo studentki, odziane w czarne koszulki i niosące flagę Unii, bez wątpienia nie mają nic wspólnego z „tradycyjnymi, polskimi wartościami”. Jest wielce prawdopodobne, że segregują śmieci, jeżdżą na rowerach, możliwe, że się zdrowo odżywiają, a może nawet znają ze dwa obce języki, by móc się porozumiewać z osobnikami „innych kultur i ras”.
Wiceminister Jarosław Zieliński nie bawi się w finezyjne określenia jak minister Waszczykowski, demonstrantów z KOD nazwał wprost „zwyrodnialcami” a sam skrót odczytał jako „Komitet Obrony Draństwa”, nie ograniczył się jednak wyłącznie do obelg i zapowiedział przede wszystkim, że „osobnej analizy wymaga jak te osoby są rekrutowane” wyrażając na koniec nadzieję, że „z czasem będziemy wiedzieli o tym więcej” bo „na to są przecież paragrafy w kodeksie karnym”. Cała perora dotyczyła niby to demonstrantów którzy mieli zakłócić przemówienie Anny Anders, ale rozszyfrowania skrótu KOD pozwala mniemać, że epitety dotyczą wszystkich członków KOD. Otóż widziałam takie osoby, które pasują mi do określenia zwyrodnialcy. Dwóch młodych mężczyzn, niestarannie ogolonych, sportowo odzianych, w przeciwsłonecznych okularach. Nieśli na ramionach dwie kilkuletnie córki, które trzymały w dłoniach małe flagi Unii Europejskiej.
Poseł Brudziński znany jest ze swojego wyrafinowanego poczucia humoru, strzela bon motami bez najmniejszego wysiłku, a preferuje brawurowe porównania i arcydowcipne powiedzonka. On to właśnie w czarującej przemowie powiedział, że demonstracje KOD są ok ponieważ „Młodzi zamiast siedzieć w starbuniu na kawce czy siedzieć przed kompem wyszli na ulice, starsi mogą wyjść w swoich futrach z szynszyli czy innych zwierzątek, które kiedyś biegały po lesie i poskakać na mrozie”. Jeszcze w grudniu widziałam tych „starszych”, państwo w okolicach osiemdziesiątki, oboje w czarnych płaszczach, on w berecie, ona w beżowym kapelusiku, ubrani bardzo starannie, twarze miłe i spokojne, raczej inteligencja pracująca na emeryturach. Nie skakali na mrozie. W dłoniach mieli po dwa kwiaty, biały i czerwony.
Widziałam też tą panią, która stała przez cały przemarsz demonstracji trzymając w rękach flagę Polski uszytą z serwetek. Też nie skakała. I nie miała futra.
To o tych ludziach z takim humorem perorował Brudziński. To i ich nazywa komunistami i złodziejami.
Poseł Szczerski też miał więcej szczęścia ode mnie, on jednak nie widział szynszyli a norki, ale to chyba nie jest tak istotne. Ważniejsze jest to, że dostrzegł, że na manifestacjach KOD-u „absolutny establishment”, jak był się łaskaw wyrazić. Przejrzałam po raz kolejny moje foldery ze zdjęciami. Setki twarzy. Jedne faktycznie należące zdecydowanie do inteligencji, może lekarze, może prawnicy, może nauczyciele. Inne sterane życiowymi troskami, należące do ludzi całe życie ciężko pracujących fizycznie. Twarze mechaników samochodowych, sprzedawczyń, szwaczek. Widziałam bardzo młodych ludzi, widziałam starców i staruszki, widziałam ludzi widocznie chorych, ledwo idących w marszach, a jednak idących z uporem, widziałam też ludzi na wózkach inwalidzkich. I ludzi, którzy tylko stali na trasach marszów i machali demonstrantom flagą, bo nie mieli siły iść. Ci wszyscy ludzie to „absolutny establishment”.
A właśnie, a propos flagi. Naszej, polskiej, biało-czerwonej. Okazuje się, że my wszyscy „nie dość sprawnie myślący” aby móc docenić działania obecnego rządu, nie mamy do niej prawa. Tako rzecze on, przez wielu oceniany jako największy polityk, strateg i mąż stanu w dziejach Polski.
„Podobno są tu dzisiaj KOD-owcy. Jeśli tak, to niech się pokażą. Dzisiaj idą pod biało-czerwonymi sztandarami i to jest oszustwo.”
„Ci, którzy z nami walczą, przybierają barwy ochronne, biało-czerwone. Oni próbują być biało-czerwoni. Deptali wszystko, co w naszej kulturze jest święte. To oni się dzisiaj organizują, to oni tworzą KOD.”
„Oni Polską gardzą. KOD-owcy chcą odrzucić polskość!”
No, ludzi niegodnych niesienia polskiej flagi, oszustów gardzących polskością to widziałam faktycznie mrowie. Rudą dziewczynę z Konstytucją w jednej i flagą w drugiej ręce. Łysego ale brodatego faceta w czerwonej koszulce i czarnej skórze. Starszego pana w berecie i szaliku w kratkę, wyglądającego jakby w całym życiu nie otarł się nawet o establishment. Licealistę w Krakowa, który wraz z kolegą jeżdżą do stolicy na każdą demonstrację. Nobliwego emeryta w kapeluszu. Emerytkę w lilowym bereciku i fioletowym szaliczku, niosła tylko flagę. Na oko dwunastoletnia dziewczynka o bardzo poważnym wyrazie twarzy dźwigająca dumnie wielką flagę na drewnianym drzewcu. Bardzo schludnie odziane małżeństwo emerytów. Student w koszulce z napisem Dżem. Uśmiechnięta pięćdziesięciolatka w kurtce i wełnianej czapce. Inna pięćdziesięciolatka w biało-czerwonym naszyjniku ze sztucznych kwiatów. Brunet w brązowym kożuszku. Młoda kobieta w czerwonej sukience i czerwonych bucikach. Sześćdziesięciolatek w kurtce i kaszkiecie. Dwaj emeryci na ławce. Mężczyzna w średnim wieku w granatowej czapce. Pięciolatka na ramionach ojca, ciepło ubrana z flagą Polski i Unii. Młode małżeństwo z córeczką w wózku, ona we wzorzystej sukience on z flagą i biało-czerwoną opaską na ręce. Mężczyzna z plecakiem. Młoda blondynka w białej bluzeczce. Starsze małżeństwo w okularach. Uśmiechnięta para w średnim wieku. Uśmiechnięta ruda z lokami w szerokich spodniach. Pani z reklamówką. Łysiejący w kraciastej koszuli. Siwy, bardzo poważny pan z dwiema flagami. Kobieta w biało-czerwonej rękawiczce. Wspomniana już staruszka z flagą z serwetek.
Ci wszyscy ludzie to:
ludzie, którzy na naprawie Rzeczypospolitej wiele stracą, prominentni działacze Platformy, Nowoczesnej, PSL i SLD, naród który miał krępującą przeszłość w SB i UB, absolutny establishment, ludzie prowadzący działalność antypolską, obcy polskiej tradycji rowerzyści i weganie, nie myślący samodzielnie, ludzie pragnący by Polska stała jak najniżej, ci którzy się dali uwieść propagandzie, otumanieni, głupi, źli, opłacani, depczący wszystko co dla Polaków święte, gorszy sort Polaków, ci, którzy utracili władzę, przywileje i wpływy, ludzie finansowani przez żydowską finansjerę, odspawani od stołków, ludzie którzy mają niesprawne głowy, posiadający gen zdrady, nie naród polski, popiskujący ludzie oderwani od koryta, ci którzy w ostatnim czasie wiele stracili, uprawiający politykę wstydu, gestapowcy, obrońcy korupcji, gardzący polskością, komuniści i złodzieje, oszuści, kolaboranci, targowiczanie, zdrajcy, oprawcy z UB, hołota, zwyrodnialcy. (Wszystkie określenia pochodzą od polityków PIS, z pisowskich portali i mediów.)
Tak mówią o tych ludziach, których opisałam, których mam tysiące zdjęć i których widziałam na własne oczy.