27
cze 2017
Tęczowy Pieróg idzie w świat!
W San Francisco właśnie skończyła się 48 edycja San Francisco Pride, odpowiednik Parady Równości w Warszawie, która jak co roku olśniewa kostiumami, kolorami, przyozdobionym przyczepami i emituje – jak żadna inna impreza – niepowtarzalną energią!
Była jednak w tym roku istotna różnica; po raz pierwszy w jej długiej historii pojawił się polski kontyngent zorganizowany przez KOD-SF, pod banerem “Tęczowego Pieroga”, autorstwa niepowtarzalnej Ani Troszkiewicz. Ponad 40 osób, w znaczący sposób sobie obcych, pokazało że Polonia (i nie tylko) mówi stanowcze ‘tak’ dla otwartości, różnorodności i po prostu… miłości.
Czeresieńką na torcie był jednak niespodziewany udział Łukasza Pułackiego, byłego współorganizatora Parady Równości w Warszawie i Prezesa Fundacji Wolontariat Równości, wraz z jego partnerem. Raptem dwa dni przed paradą okazało się, że są w San Francisco przejazdem – niewiarygodne zrządzenie losu! Sam nie mogę w to do tej pory uwierzyć i nie zdziwię się ani odrobinę, gdy ktoś będzie mi nie dowierzał.
Z tą dwójką na przodzie, przybranymi w szlachecki ubiór i husarską zbroję (z tęczowymi elementami), wydźwięk i waga naszego udziału nabrała wymiar światowy: oto idzie dostojnym chodem nowa, otwarta na wszystkich Polonia!
Co najbardziej zapamiętam z tej parady? Te drobne rzeczy: od poświęcania czasu na wytłumaczenie widzom przez Łukasza i Michała w co są ubrani (“Gra o Tron?”), spontaniczne przekazanie bukietu białych chryzantem małej dziewczynce z tłumu przez przesympatycznego uczestnika (Haochi!), rozdanie wszystkich ulotek (1000 sztuk!) o działalności Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza w niecałe 45 minut albo mniej, tracenie głosu od krzyczenia “Love, from Poland!”, po małe białe róże origami zrobione przez mamę mojej dziewczyny, Japonkę, przypięte jako oznaka solidarności z ruchami obywatelskimi w Polsce. Wspomnień jest na całe życie i ciut więcej!
Chciałbym raz jeszcze podziękować wszystkim uczestnikom, którzy byli tak zgraną ekipą, że nie musiałem właściwie się za dużo przejmować. Jakbym puścił ich na ulicę, bez nadzoru, wszyscy tak czy siak wywiązali by się ze swoich obowiązków. Najważniejsze jednak jest to, że byli w 100% sobą.
Duże brawa i uznania należą się naszym niestrudzonym fotografkom: Shelly Weir-Martinez, Agacie Lach, i Karolinie Zapolskiej. To jedno świetnie się bawić, to drugie *widzieć* jak świetnie się bawiło.
To co… za rok powtórka, kochani?
Paweł Długosz,
Koordynator KOD-SF