Są ludzie i są sprawy
Mateusz Kijowski
Nie było mnie kilka dni w sieci i w organizacji, więc chciałbym się podzielić drobną refleksją, która mnie naszła zaraz po powrocie, kiedy dopadły mnie znowu różne sprawy bieżące, ludzie, którzy czegoś się domagają, na coś narzekają, o coś zabiegają, z czymś walczą…
Są ludzie i są sprawy.
Kiedy przychodzi do mnie ktoś i przedstawia pomysł, opowiada o planach, namawia do współpracy, wie, jak się zabrać do działania i umie pozyskać ludzi, słucham go z zainteresowaniem i uwagą. Chętnie włączam się w rozmowę i w realizację pomysłu.
Kiedy przychodzi do mnie ktoś i opowiada o sobie albo o innych, to nawet nie próbuję udawać zainteresowania. Nie interesuje mnie, co kto ma do powiedzenia o ludziach. Ludzi poznaję w działaniu. Po czynach ich poznacie.
Jakoś dziwnie mi się sprawdza ta reguła, że ludzie angażujący się w działania nie potrzebują mieć referencji ani o sobie opowiadać, żeby uzyskać poparcie i szacunek. A ludzie, którzy zajmują się sobą lub innymi jakoś mają problem z działaniem. Ciągle ktoś im przeszkadza lub stoi na drodze. Albo nie chce pomóc (za nich zrobić?). Złej baletnicy…
Wiem, zaraz ktoś zapyta, dlaczego nie podaję nazwisk. Że znowu jakoś tak mało konkretnie. Mądrej głowie dość dwie słowie. A poza tym ja nie lubię gadać o ludziach. Sami dają sobie świadectwo.
Są ludzie i są sprawy.
Znajoma, Ania, mawia (o czym już pisałem kiedyś):
Nie zajmuj się sobą, zajmuj się sprawą.
A ja to rozszerzę.
Zajmuj się sprawami, nie ludźmi. Wtedy ludzie będą z tobą. A ty z nimi. Warto.