Rozmowy o wolności - Postscriptum redaktora - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
10981
post-template-default,single,single-post,postid-10981,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Rozmowy o wolności – Postscriptum redaktora

Rozmowy o wolności

Wolność… Magiczne słowo, którym jakiś czas temu postanowiłam się zająć, by nadać mu realny kształt. Rozmawiałam o wolności z wieloma osobami, a część tych rozmów ukazała się w tym właśnie cyklu – „Rozmowy o wolności”. Wiele osób czytało te wywiady, wiele pominęło. Jedna część zastanowiła się nad słowami, które w nich padły, druga w ogóle się tymi słowami nie przejęła. Cykl będzie trwał dalej, bo ludzi wolnych i umiejących o tej wolności mówić jest wielu, ale teraz, tak powakacyjnie chciałabym niektóre z tych rozmów i słów, które w nich padły przywołać.

Grażyna Olewniczak

Wolność – dla większości z moich rozmówców kojarzy się z odpowiedzialnością. W pierwszej mojej rozmowie z Józefem Henem padło takie oto zdanie znakomitego pisarza: Na prywatny użytek człowiek może być trochę głupi. W domu w bonżurce, czy w piżamie można gadać głupstwa, ale jeśli chodzi o sprawy szersze i zewnętrzne – to trzeba trochę refleksji. Nie zaszkodzi, kiedy ma się refleksję historyczną. Tak więc zacznijmy od odpowiedzialności za słowo.
Profesor Mirosław Bańko, językoznawca, mówi oto tak: Niektórych rzeczy nie mówimy, żeby kogoś nie urazić, również w stosunkach prywatnych i rodzinnych. Również, by nie popaść w konflikt z prawem. Wolność słowa ma prawne ograniczenia. Ma ograniczenia zwyczajowe i ma ograniczenia nawet wewnątrzjęzykowe – jest gramatyka. Są konwencjonalne znaczenia przypisane wyrazom, więc nie można woluntarystycznie języka używać. Nie można w związku z tym wolności słowa absolutyzować. My powinniśmy o nią dbać i reagować na jej naruszanie.
W ostatnich kilku miesiącach, ale i już wcześniej wolność słowa urosła niemal do synonimu demokracji, ale czy tak jest naprawdę? Często słyszymy, że przecież mamy demokrację, bo można mówić, co się chce, ale czy przypadkiem, nie jest to tylko przyzwoleniem na chamstwo? Przez ponad 25 lat „naszej wolności” staraliśmy się dopasować, do tego, co w krajach zachodnich jest normą. Nazywane jest to „poprawnością polityczną”. Ja nazwałabym to inaczej… Dla mnie jest to odpowiedzialność za słowo, ważenie słów.  Wróćmy jednak do stanu, który jest dziś. Dziś istnieje przyzwolenie, a może, idąc dalej wręcz apoteoza tego, co swojskie, nasze, prostackie, przaśne. Tłumaczy się to szczerością, autentyzmem i nieskrywanymi emocjami. Głośno wypowiadane są opinie, że należy odrzucić obce wzorce. Sam poseł Jarosław Kaczyński mówi o tym, że te wzorce są obce nam kulturowo, a ci, co takie wzorce chcą stosować są poza polską kulturą.
Czym jest więc nasz polski wzorzec? Jan Pietrzak w swoim programie, na tle barw narodowych, który nie wiem, czy jest programem satyrycznym, rozrywkowym, a może jeszcze innym – jasno określa wyborców posła Stefana Niesiołowskiego, czyli wyborców Platformy Obywatelskiej, mianem „wszy, mend, gnid, pluskiew”, nawołuje do strzelania do byłych prezydentów za wspólnie podpisany list związany z rocznicą wyborów 4 czerwca. O byłym prezydencie i byłej premier mówi o to w ten sposób: „tępy umysłowo gajowy polujący na jelenie z nagonką na-na-na-na-Nałęcza i klępa latająca po peronach z misiem u boku”.
Arcybiskup Marek Jędraszewski, w kościele, na tle ołtarza, w swoim kazaniu mówi, że ci, co walczą z biciem kobiet, to czerwona mordercza zaraza, a popierający prawa transseksualistów i niepłodnych małżeństw są jak stalinowcy i chcą, by Polacy „legli pokotem”. Kolejny duchowny, ksiądz Jacek Międlar stwierdza na Twitterze, że takie osoby jak posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus – konfidentka, zwolenniczka zabijania (chodziło o aborcję) i islamizacji powinna być potraktowana brzytwą, a w prawicowym portalu stojąc na tle dużego krzyża wiszącego na ścianie krzyczy: „ochrońmy Kościół, Europę i całą kulę ziemską przed żydowskim imperializmem, który jest złem w czystej postaci”. Według niego „największymi wrogami świata i Kościoła są żydowscy imperialiści oraz masoneria”.
Jeśli w taki sposób mówią bezkarnie osoby, dla niektórych będące wzorcami, a nawet autorytetami, to „zwykły” człowiek, tym bardziej może sobie pozwolić na podobne słowa. Wolno tym, którzy go reprezentują, wolno i jemu… A jeśli ktoś zwraca uwagę albo podaje sprawę do prokuratury, używając argumentu, że jest to mowa nienawiści – otrzymuje od razu odpowiedź, że jest to wolność słowa… I jeszcze raz przytoczę tu słowa posła Jarosława Kaczyńskiego o tym, że poprawność polityczna jest nam obca kulturowo. W takiej sytuacji słowo elita staje się wyzwiskiem, a wszystko, co dotyczy kultury społecznej ma tendencję kierowania się ku najniższemu punktowi, ponieważ tam zawsze znajduje się najwyższy wspólny mianownik.
Rafał Olbiński, wybitny grafik, mówi: Wolność wymaga też odwagi. To jest chyba najważniejsze. Jeśli nie czuję się wolnym, bo ktoś mi coś każe robić – to mówię dobrze. Robię to. Wtedy jednak nie jestem odpowiedzialny za to, co zrobiłem. Część odpowiedzialności przechodzi na kogoś innego. Ja jestem z tej odpowiedzialności zwolniony. W momencie, kiedy mam tę wolność, to już nie ma kogoś innego, kto dzieli ze mną tą odpowiedzialność. I znów ta odpowiedzialność … Profesor Magdalena Środa, filozofka, dodaje: Wydaje mi się, że większość Polaków, w każdym razie ci, co głosowali na PiS albo byli bierni w czasie wyborów, nie lubi wolności, ucieka od niej i woli wtulić się w autorytarne ramię symbolicznego ojca, czyli – mówiąc językiem politycznym – w ramię ojca Rydzyka, ojca Kaczyńskiego czy wujka Macierewicza.  Może to kwestia naszej historii, naszych nawyków do rządów obcej ręki? Może to wynika z faktu, że w Polsce zawsze mieliśmy do czynienia z chłopskim społeczeństwem a polski chłop był najdłużej w Europie w kajdanach pańszczyzny a właściwie niewolnictwa i nawykł do tego? Proszę zwrócić uwagę, że gdy Polacy uzyskali niepodległość i wyrwali się z totalitarnej instytucji, jaką był realny socjalizm, natychmiast zgłosili swój akces do innej autorytarnej instytucji jaką był Kościół katolicki, który po latach sprawuje niepodzielną władzę nie tylko na duszami i rozumami Polaków, ale i nad ich kiesą. Lubimy deklarować wartość i ważność wolności, ale gdy już ją mamy to gdy tylko nadarzy się okazja uciekamy od niej. Profesor Andrzej Jacek Blikle, matematyk i przedsiębiorca, również wypowiada się na ten temat: Wolność, to jest również stan określonej postawy wewnętrznej, bo wolność zobowiązuje. Ja mówię o takim bardzo szeroko rozumianym znaczeniu tego słowa… Zobowiązuje… Bo to i zobowiązanie wobec ojczyzny, wobec tych pokoleń, co były i co będą, ale wolność również zobowiązuje w takim węższym sensie… Człowiek wolny musi być za siebie odpowiedzialny. Musi podejmować decyzje. Erich Fromm napisał znakomitą pracę „Ucieczka od wolności”… Są ludzie, którzy uciekają od wolności, bo to pozwala im nie podejmować decyzji.
W tym miejscu rozszerza się pojęcie odpowiedzialności. Odpowiedzialność nie tylko za siebie, swoich najbliższych, ale również za kraj, w którym się mieszka i za cały świat… Patrząc na to w ten sposób, mając na uwadze dobro świata, to wszelkie przejawy nacjonalizmu powinny zostać piętnowane, ale czy są?  W tej chwili następuje kolejne przyzwolenie, tym razem na objawy ksenofobii i nacjonalizmu. Pojęcie „ja” i określona grupa wokół mnie, ma monopol na wiedzę o tym, jak powinien ten świat wyglądać. Wrócę w tym miejscu do księdza Jacka Międlara nawołującego do użycia brzytwy w stosunku do posłanki. Nie tylko znajduje taka postawa swoich obrońców, jak choćby Jan Pospieszalski, ale przyzwolenie poprzez zaniechanie, milczenie. Milczenie Kościoła i Państwa to znak, że można grozić innym przemocą bezkarnie. Widać to „jak na dłoni” w stosunku do ONR-u, którego członkowie maszerując ulicami, choćby Białegostoku, śpiewając, że należy wieszać na drzewach „komunistów”? „Komunistów”, którzy są w tej chwili synonimem tych myślących inaczej niż oni. Kościół, który to toleruje daleki jest od chrześcijaństwa. Państwo, które to toleruje, nie chroni bezpieczeństwa osobistego obywateli. W takich sprawach oglądamy jak w lustrze nasze społeczeństwo. Kościół i Państwo.
I kolejna sprawa. Nie wiedziałabym tego, ale dowiedziałam się ze strony internetowej Narodowego Odrodzenia Polski. 7 czerwca niemal z wykrzyknikiem napisano: Falanga NOP znów zwycięża! Znika z policji, póki co, podręcznik „mowy nienawiści”, za pomocą którego „prawo” III Rzeczy próbowało ferować wyroki. W owej wiekopomnej publikacji, zatytułowanej „Przestępstwa z nienawiści”, na str. 80 i 81 znajdujemy dwa, jakże zabójcze symbole. Zacytujmy: tzw. „FALANGA”, „RĘKA Z MIECZEM” – symbol ONR „Falanga”, przedwojennej organizacji faszyzującej, a współcześnie Narodowego Odrodzenia Polski, powszechnie uznanego za neofaszystowskie. Zwycięstwo!!! Nie każdy policjant musi znać takie symbole, a było je widać, nie tak dawno w czasie marszu narodowców 1 sierpnia, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. To nacjonalizm, który mylony jest niestety z patriotyzmem. Patriotyzm bowiem jest myśleniem o swoim kraju w kontekście nie tylko narodowym, ale w kontekście szerszym, w kontekście otoczenia. Dorota Sumińska, weterynarz i działaczka na rzecz praw zwierząt, w rozmowie ze mną zwraca uwagę również na to: Bardzo nam potrzeba pokory. Wszystkim. Naprawdę. My grzeszymy pychą. Pycha jest najgorszym grzechem człowieka. Z niej wynika wszystko zło. Każdy, komu się wydaje, że jest lepszy od innych zaczyna robić źle… Bo mu wolno… Bo jest lepszy… I znów muszę tu przywołać słowa posła Jarosława Kaczyńskiego. Mówi on, że jeśli teraz prawo jest takie, że nie można czegoś zrobić, to przecież prawo można zmienić na takie, by było po naszej myśli i realizowało nasze cele. Profesor Ewa Łętowska, prawniczka tak oto mówi, niemal komentując to, o czym mówi poseł Jarosław Kaczyński: Biedą w Polsce, moim zdaniem, tak jak patrzę na przeszkody w przyzwoitym funkcjonowaniu, skądinąd niezłego prawa jest to, że prawo nie jest traktowane na serio. Jest traktowane instrumentalnie. Jako coś do czegoś. Lenin był wykształconym prawnikiem, ale był przede wszystkim politykiem. Dla niego prawo nie stanowiło żadnej samoistnej wartości, było tyle co warte, jeżeli dawało mu możliwość realizacji polityki i politycznych celów.
Wróćmy jednak do tej ucieczki od wolności. Profesor Mirosław Bańko tak oto widzi ten problem: Wolność jest słaba w kolizji z wartościami materialnymi, bytowymi. Łatwo przegrywa. Oddaje się też wolność za bezpieczeństwo i wiele społeczeństw zachodnich pogodziło się trochę z tym stanem. Faktycznie, oddajemy część swojej wolności za bezpieczeństwo, ale nad dominacją władzy jest niezbędna kontrola, bowiem każda władza ma tendencję do wykorzystywania sytuacji nadmiernej władzy. W ustawie antyterrorystycznej obowiązującej od 2 lipca tego roku – Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma stać się super agencją. To pozwoli jej mieć m.in. stały dostęp do tajemnicy bankowej i prowadzić wykaz osób mogących mieć związek z terroryzmem. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma mieć też możliwość inwigilowania obcokrajowców, w tym uchodźców. Zdaniem rzecznika prawa obywatelskich przepisy jej znacznie ograniczają prawa człowieka, a jeśli połączymy tę ustawę z wcześniejszą ustawą potocznie zwaną inwigilacyjną, pozwalającą na zbieranie danych telekomunikacyjnych – prawa człowieka są wręcz zagrożone.  W tej wypowiedzi, profesora Mirosława Bańko pojawia się też inne zagadnienie. Niektórzy potrafią oddać część wolności za obietnicę poprawy bytu. Tu zderzają się dwie sprawy. Osławione 500+ i blokowanie pracy Trybunału Konstytucyjnego. Któż będzie zwracał uwagę na to, że Trybunał Konstytucyjny również, a może przede wszystkim broni obywateli i ich praw przed autorytarnymi rządami, kiedy bez wysiłku, ale mając dzieci można nie tylko „włożyć coś” do garnka, ale i lepiej żyć. Czy na pewno godniej? Nie jestem przekonana, bo dla mnie osobiście jest to rodzaj przekupstwa. Według mnie, nie żyję dzięki temu godniej, ale mam wrażenie, że dostałam jakąś jałmużnę. Osobiście wolałabym mieć lepiej płatną pracę, czy ułatwienia w tym, bym mogła mieć profesjonalną opiekę nad dzieckiem w czasie, kiedy nie ja się tym dzieckiem zajmuję. Wolałabym, by państwo pomyślało nad dostępem dla wszystkich dzieci do dodatkowych zajęć, by moje dziecko mogło więcej poznać, więcej się nauczyć, przez co będzie miało ułatwiony start w życiu. I tu przywołam cytat z wypowiedzi Doroty Sumińskiej: Nasza cywilizacja to cywilizacja pójścia we wszystkim na łatwiznę. We wszystkim. Nie chcemy pracować, nie lubimy się męczyć, a to wszystko jest potrzebne do życia. Zgubiliśmy tę bardzo ważną informację, którą mieliśmy jeszcze kilkaset lat wstecz, że bez wysiłku nie ma radości, nie ma poczucia szczęścia, dlatego tak wiele osób ma cały szereg dolegliwości, bo nic nie robią, bo nie chodzą, nie poruszają się. Są zniewoleni szukaniem wygody. Czy pozbywamy się wolności z powodu wygody? Lenistwa? Dostajemy coś za cenę milczenia i godzenia się na zniewolenie? Rafał Olbiński mówi o tym z punktu widzenia artysty, ale przecież każdy z nas jest artystą, każdy z nas tworzy swoje życie, a przynajmniej powinien je tworzyć. Mówi on tak: Dla mnie, osobiście – wolność to jest to, że mogę robić rzeczy, które tak naprawdę chcę robić. Dla artysty ta wolność twórcza jest bardzo istotna. Jeśli coś robię to, gdy ingerencja mecenasa, czy klienta jest mniejsza, tym większą odczuwam wolność. Ale paradoksalnie jest to trudniejsze. Wolność jest trudna, bo za wolność trzeba płacić. Jeśli możemy zrobić to, co chcemy… Tak naprawdę czyni to z nas lepszych ludzi. Chcemy zaimponować wtedy, przede wszystkim, sobie samym, a nie komuś innemu. Oczywiście niektórym ludziom udaje się oszukać, ale oszukiwanie samego siebie – nie ma sensu.
Społeczeństwo nihilistyczne, czy z tym mamy do czynienia? Takie nihilistyczne społeczeństwo pozbawione moralnych i kulturowych podstaw, opętane pospolitością, jest niezwykle podatne na demagogię, na resentymenty i strach. I tym strachem się zarządza. Boimy się obcych, których już bez żadnej żenady nazywa się „ciapatymi”, tymi, którzy roznoszą zarazki i bakterie. Coraz częściej mamy do czynienia z napadami na osoby inaczej wyglądające niż my. Brak szacunku dla innych, brak szacunku dla innej opinii stało się normą, a ton tym zachowaniom nadają politycy, którzy stali się agitatorami, którzy nie znają innych motywów swoich działań i wypowiedzi niż utrzymanie i poszerzanie władzy. Władzy w najbardziej wulgarnym tego słowa znaczeniu.
Tak od wolności doszłam w tym moim pisaniu do rzeczywistości i tego, co się wokół nas dzieje. Do czego to może doprowadzić i jakie będą konsekwencje tego stanu rzeczy? Może odpowiedzią będą słowa Doroty Sumińskiej: Staliśmy się beznadziejnymi, plastikowymi ludźmi, gadżeciarskimi, pozbawionymi jakiekolwiek głębi. Żyjemy dla rzeczy. W dawnych czasach się mówiło, że mali ludzie mówią o rzeczach, średni mówią o innych ludziach, a wielcy – o ideach. Kiedyś bardzo wielu ludzi mówiło o ideach. Teraz prawie nikt o tym nie mówi.