Panem et circenses – ofiary już pokazano
Janusz Kotarski
Narracja Jarosława Kaczyńskiego wpisuje się (na razie w sferze propagandowej) w proces izolowania inteligencji od życia politycznego i społecznego. Jeszcze nie fizyczny, nie represyjny, ale poprzez deprecjonowanie społecznej roli tej warstwy – znamienny dla wszystkich dyktatur. Zwłaszcza faszyzmu i komunizmu. Skala tego zjawiska i nienawiść jaka mu towarzyszy nakazuje postawić pytanie: kiedy izolowanie przekształci się w eliminację?
Haniebne czyny ludzi najgorszego sortu
Wyniki wyborów uzupełniających do Senatu, wygranych przez Annę M. Anders, nie zmienią układu sił w parlamencie. Na kandydatkę PiS głosowało 30 661 wyborców, a wiec niespełna 8% uprawnionych. Wynik dwa razy gorszy niż wyborach parlamentarnych. Wystarcza jednak, aby Jarosław Kaczyński tryumfalnie obwieścił powszechne „poparcie społeczne” dla programu swej partii. To jest podstawa do tego – powiedział – by iść dalej i zmieniać Polskę.
- Nie czekał ani chwili i kontynuował zmiany. Zaczął w swoim stylu od sądów ostatecznych. Obwieścił wszem i wobec, że ci, którzy tworzą dziś Komitet Obrony Demokracji zajmowali się głównie w swoim życiu:
- wmawianiem, iż Polska to anachronizm,
- uprawianiem „pedagogiki wstydu” (cokolwiek to oznacza)
- nie uznawali Katynia za ludobójstwo
- ograniczali liczbę godzin historii w szkołach,
- złamali reguły przyzwoitości po katastrofie smoleńskiej i „lżyli tych, co zginęli” [1]
Jak można się domyślać, pracowite służby pod wodzą dwóch ministrów Mariuszów – Błaszczaka i Kamińskiego, przejrzały dokładnie życiorysy ponad 100 000 osób. Wiedzą o zwolennikach KOD wszystko.
Mam więc, jako jeden z nich, osobistą prośbę do posła Jarosława Kaczyńskiego. Proszę (i wyrażam na to zgodę) o poinformowanie opinii publicznej, że parałem się w swoim życiu którąkolwiek z w/w czynności. W jaki sposób i w jakim zakresie? Chciałbym, aby prezes rządzącej Polską partii zdobył się na minimum odwagi cywilnej. Dodam, że jeśli zdoła mi te czyny udowodnić, uklęknę przed nim i będę błagał o przebaczenie. Z pokorą przyjmę chłostę. Stanę się najwierniejszym jego admiratorem, pokornym sługą. Będzie mi mógł – z pełnym zaufaniem – powierzyć obowiązki doglądania wszystkich opon, od których zależy jego i jego zauszników bezpieczeństwo. Chciałbym – jako wolontariusz – żmudną, nudną i niewdzięczną pracą odpokutować za grzechy przeszłości. Pod warunkiem, że je popełniłem. Może mam amnezję, ale nie pamiętam.
Dlaczego KOD to wróg
A wracając do istoty sprawy. Jeżeli jest coś, co „statystycznie” łączy ludzi KOD-u, jest tym czymś współczynnik IQ. Piszą dobrą polszczyzną, mają sporą wiedzę, są kreatywni, z wyższym – w większości – wykształceniem. Słowem – inteligencja. Jeżeli spojrzeć z tego punktu widzenia, narracja Jarosława Kaczyńskiego wpisuje się (na razie w sferze propagandowej) w proces izolowania inteligencji od życia politycznego i społecznego. Jeszcze nie fizyczny, nie represyjny, ale poprzez deprecjonowanie społecznej roli inteligencji – znamienny dla wszystkich dyktatur, a zwłaszcza faszyzmu i komunizmu. Skala tego zjawiska nakazuje postawić pytanie: kiedy izolowanie przekształci się w eliminację?
Towarzyszy tej narracji opluwanie autorytetów. Celują w tym pisowskie media i portale internetowe. Inwektywy i ohydne oskarżenia spływają na groby Mazowieckiego, Bartoszewskiego, Kuronia, Giedroycia. Na Wałęsę, Frasyniuka, Nowaka-Jeziorańskiego. Na ludzi, którzy rozsławili Polskę i jej kulturę w świecie: Wajdę, Holland, Jandę. Dotykają nawet Jana Pawła II. Dosięgają każdego, komu autorytet, wiedza i wynikające z niej wnioski, każą przeciwstawić się dewastacji przez PiS państwa, jego pozycji w świecie i jego bezpieczeństwa.
Autorytety rodzą się w społeczeństwach z potrzeby wzorca. W jakimś sensie ucieleśniają uniwersalny sens i sposób życia. Społeczeństwa pozbawione autorytetów zostają odarte z tożsamości. Z tego, co w sensie moralnym i etycznym stanowi ich spoiwo. Pozbawione tego spoiwa jak drzewo korzeni, tracą tożsamość i stają się łatwym łupem. Polska wielokroć podnosiła się z popiołów dzięki autorytetom właśnie. Ale ten oczywisty fakt nie ma znaczenia dla powołującego się na patriotyczne wzorce PiS-u.
Granica nienawiści
Jarosław Kaczyński przekroczył granicę nienawiści. Nie zdaje sobie sprawy, że ludzie żyją w zintegrowanych środowiskach. Wspólnie pracują, wspólnie jeżdżą pociągami, spotykają się na ulicach i w parkach. Co najważniejsze jednak, są sobie wzajemnie potrzebni. Jeżeli uda się odizolować inteligencję, upokorzyć, zdeprecjonować, sprawić, że przestanie utożsamiać się z Państwem – biada Państwu. Rozgoryczeni, pozbawieni wpływu na procesy społeczne i polityczne, a zarazem świadomi polskiej racji stanu, stracą chęć do kreatywnego jej wspierania. Zwłaszcza, gdy władze będą postępować sprzecznie z tą racją. Kontestowanie przełoży się na zanik motywacji, na emigrację wewnętrzną… Bo nie tylko chlebem inteligencja się karmi. Już dziś widać jak na dłoni skutki izolacji inteligencji od wpływu na losy państwa. Szczególnie jaskrawo w polityce zagranicznej i kreowaniu naszego wizerunku w świecie. Za chwilę zobaczymy je wewnątrz.
Kiedy ludzie KOD-u dojdą do wniosku, że perswazja i demonstracje nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, zamilkną. Będzie to groźna cisza – każda nachalnie i brutalnie narzucona rewolucja, która uruchomiła gilotynę dla inteligencji i autorytetów, kończyła się klęską. Niektóre pociągnęły za sobą miliony ofiar.
Może powtórzyć się historia
Neron zmusił do samobójstwa swego nauczyciela Senekę. Głoszona przez jednego z największych rzymskich filozofów etyka, nakazywała eliminowanie uczuć w działalności publicznej, zwłaszcza najgroźniejszych z nich – gniewu i nienawiści. Był on także przeciwnikiem walk gladiatorów. Neron winą za podpalenie (na własne polecenie) Rzymu obarczył chrześcijan, których zasady etyczne były zbieżne z poglądami Seneki. Następnie mordował ich na cyrkowych arenach, bo plebs domagał się panem et circenses.
„Intelligenzaktion” była jedną z pierwszych akcji ludobójstwa hitlerowskich Niemiec na terenach okupowanej Polski. „Tylko naród, którego warstwy kierownicze zostaną zniszczone, da się zepchnąć do roli niewolników” – oświadczył w 1939 r. Adolf Hitler. W ciągu dwóch lat zesłano do obozów koncentracyjnych, bądź zamordowano 100 000 naukowców, pisarzy, działaczy społecznych, nauczycieli, księży i przedstawicieli wolnych zawodów.
„Kastrowanie” narodu polskiego z warstwy inteligenckiej było – w czasie wojny (Katyń) i po wojnie – kluczowym zadaniem NKWD i Urzędu Bezpieczeństwa.
Przewrotność pisowskiej propagandy jest niebywała. Z jednej strony potępia te haniebne poczynania i oddaje hołd ich ofiarom – z drugiej stara się przekonać Polaków, że polska inteligencja to zdrajcy, ludzie najgorszego sortu, wrogowie ojczyzny.
Quo vadis, panie prezesie?
[1] Chyba „którzy”, panie pośle – to ludzie, nie rzeczy. (dop. aut)