Kto nam ukradł 11 listopada?
Przegapiliśmy coś bardzo ważnego, trochę przez zaniedbanie, a trochę przez swoisty brak tradycji obchodzenia świąt państwowych, które kojarzyły się – w poprzednim ustroju – z przymusem i ideologią. Doprowadziliśmy do sytuacji, w której takimi świętami znów zawładnęła obca społeczeństwu władza.
Zbigniew Wolski
Rozmawiałem niedawno ze znajomą o czarnym proteście. Dowiedziałem się, że dla niej ten protest oznacza jedynie spore utrudnienia w dotarciu z pracy do domu. Zupełnie nie interesowało jej, dlaczego tak liczne kobiety w centrum Katowic poświęciły swój czas i były przy tym naprawdę wkurzone. Nie można się dziwić takiej postawie. Przecież mamy z reguły frekwencję wyborczą na poziomie połowy uprawnionych do głosowania. Ta aktywna połowa nie wystarczyła podczas ostatnich wyborów i teraz musimy mocno się organizować, aby chociaż powrócić do punktu wyjścia. Można tu spytać, co jeszcze musiałaby wymyślić „dobra zmiana”, aby ruszyć z miejsca takie osoby, jak moja znajoma. Prawdopodobnie nie chcielibyśmy tego stwierdzić na własnej skórze, więc nie zmierzajmy w tym kierunku.
Patriotyzm, niestety, nadal nie jest w modzie. Nie mówię tu o tryskających nacjonalizmem ludziach, którzy ulegli popkulturowej modzie na odzież patriotyczną i teraz paradują w koszulkach ze skrzydłami husarskimi na plecach lub coraz modniejszymi „wyklętymi”. Normalność w potocznym rozumieniu oznacza obojętność na sprawy narodowe. Może nie mam właściwych znajomych. Nie wiem, czy należy tu ubolewać, ale od kolejnego znajomego dowiedziałem się w rozmowie, że w przypadku agresji na nasz kraj po prostu uciekłby jak najszybciej, bo nie widzi możliwości nastawiania karku za Polskę. Stawiajmy na to, że nie będziemy musieli mieć takich dylematów – zostać czy uciekać – ale znamienne jest, że nie wszyscy utożsamiają się z ojczyzną.
W pustce zobojętnienia szybko zaczęła działać skrajna prawica. Na własnym, nadal niewielkim, poletku poparcia społecznego, zbudowała wypaczony obraz patrioty. Taki Polak jest głośny i agresywny, nie lubi żadnego sąsiada i oczywiście niesie dumnie krzyż, nie mając wiele do powiedzenia. Od lat tacy „patrioci” demolują marsze 11 listopada. Z punktu widzenia biernego obserwatora wygląda to ubogo i sprowadza się do bójek ulicznych między nacjonalistami i anarchistami.
Mijają lata i, o zgrozo, przywykliśmy do takiego scenariusza. Potem trzeba posprzątać ulice, naprawić szkody wyrządzane przez chuliganów i można czekać w spokoju na kolejne święto. Doszliśmy do ściany, bo władza, kradnąca nam kolejne sfery wolności i prywatności, sprzyja ulicznym bandytom. Musimy pokazać, że nikomu nie wolno przywłaszczyć sobie święta narodowego. Nie pozwolimy na łączenie symboli narodowych z wandalizmem.
Czasem mody mijają tak szybko, że nie sposób tego spostrzec, ale proponuję nową długotrwałą modę na dobrze rozumiany patriotyzm. Patriotyzm taki cechuje pewnego rodzaju stałość w przekonaniu, że jest się częścią społeczeństwa i ma się wpływ że na to, co się dzieje w naszym kraju. Dosyć już bierności w życiu politycznym. Jak widać, jest ona po prostu niebezpieczna. Możemy także bez większej ujmy dla poczucia dobrego smaku przypiąć sobie w ten dzień biało-czerwoną kokardę albo z flagą narodową udać się na marsz, który wyraża poglądy podobnych do nas obywateli.
Marsz Niepodległości KOD w Warszawie rusza o godzinie 12:30 z Placu Narutowicza. #KOD1111. Zapraszamy – będzie odświętnie, pokojowo, rodzinnie.