My, młody KOD
Wydarzenia, które nastąpiły w pierwszych dniach rządu PiS uruchomiły sygnał alarmowy w głowach tych, którzy pamiętają czasy komunizmu i nieraz czynnie uczestniczyli w protestach Solidarności. Oddanie Ministerstwa Obrony Antoniemu Macierewiczowi, ułaskawienie Michała Kamińskiego, nocne głosowania – nikt, kto swego czasu czytał „Zniewolony umysł” Miłosza i znał na pamięć „Sprawę smaku” Herberta nie mógł pozostać obojętny. Świetnie nastrojone zmysły starszych pokoleń od razu poczuły znajomy swąd. Kiedy jednak tłumy oburzonych wyległy na ulice, oprócz zaskoczenia skalą protestów gdzieniegdzie dawały się słyszeć coraz głośniejsze pytania o młode pokolenie. Gdzie są studenci i licealiści? Gdzie się podziali trzydziestolatkowie? Coraz częściej można było usłyszeć opinie, że młodzi ludzie nie interesują się polityką. Nie mają własnych poglądów, nie głosują i nie angażują się w sprawy, które zdają się ich dotyczyć w bardzo niewielkim stopniu. Nie znali niewoli, a więc wolność traktują jako coś oczywistego, a niespełna 27 lat, które upłynęły od obrad Okrągłego Stołu, wydają im się wiecznością. Ci, którzy zazwyczaj pierwsi garną się do rewolucji, nie rozumieją dziś niepokoju starszych i zamiast powiewać flagami na ulicy, wolą zostać przy swoich sprawach, zerkając tylko od czasu do czasu na Maxa Kolonko, który mówi im „jak jest” z ekranu smartfona.
Młodzi nie stracili jednak zdolności do buntu. Są tacy, jak zawsze: wolą docierać do prawdy własnymi kanałami; wolą popełniać błędy, niż dawać się wcisnąć w ciasne koleiny. Bardzo cenią sobie wolność. Niektórzy byli z KODem niemalże od początku, mimo to, że znaczenia słowa „opornik” musieli szukać w Wikipedii. Inni poszli na manifestację z ojcem czy z babcią i „złapali bakcyla”. Jeszcze inni poczuli, że muszą w jakiś sposób sprzeciwić się inwigilacji internetu albo wycince Puszczy Białowieskiej. Ci najbardziej zaangażowani doszli do wniosku, że jeśli liczba protestujących nasto- i dwudziestolatków ma dorównać liczbie ich skrzykujących się na fejsie rodziców, to do młodych muszą zacząć docierać młodzi. Jedną z tych osób był Artur Sierawski, który na fejsbukowej stronie KODu rzucił pomysł stworzenia młodzieżowej sekcji. Odzew był natychmiastowy. Grupa powstała 3 stycznia, cztery dni później odbyło się pierwsze spotkanie, a 9 stycznia, podczas pikiety w obronie wolności słowa, spora grupka młodych stała już z własnym transparentem i rozdawała ulotki, od razu zwracając na siebie uwagę mediów. W miesiąc po swoim powstaniu fejsbukowa grupa ma już na koncie kilka ważnych inicjatyw i liczy ponad 400 członków z całej Polski.
My, młodzi KODu nie różnimy się za bardzo od „starszyzny”. Dostrzegamy te same niebezpieczeństwa, boimy się o przyszłość Polski, o przestrzeganie prawa przez rządzących, o wolność mediów publicznych i o własną prywatność. Być może jeszcze bardziej niż starsi KODowicze jesteśmy czuli na punkcie swobody korzystania z internetu oraz niepokoimy się o przyszłość systemu bolońskiego na polskich uczelniach, bez którego wyjazdy w ramach programu Erasmus stałyby się niemożliwe. Nie czujemy się w najmnieszym stopniu gorsi od naszych zachodnich kolegów i koleżanek i nie rozumiemy, dlaczego nie mielibyśmy mieć tych samych co oni praw. Pewnie częściej niż starsi myślimy o przeprowadzce za granicę, ale podobnie jak oni, nigdy nie chcielibyśmy się czuć do takiego kroku zmuszeni. Dlaczego więc mamy własną grupę? W pierwszej kolejności dlatego, że chcemy docierać do naszych rówieśników, od których nie dzieli nas bariera pokoleniowa. Mówimy tym samym językiem i żyjemy w tej samej, wirtualno-realnej przestnieni. Doskonale rozumiemy w jaki sposób młodzi korzystają z mediów, czyli przede wszystkim z internetu. Czujemy, że jeden mem ma często większą siłę rażenia, niż dziesięć artykułów, a filmik na głównej YouTube ma większą oglądalność, niż program informacyjny o 19.30. Jednocześnie nie przeceniamy internetu, bo zdajemy sobie sprawę z tego, jak istotne jest osobiste spotkanie. To, co najważniejsze nadal toczy się poza siecią. Właśnie dlatego co chwilę angażujemy się w projektowanie i rozprowadzanie ulotek i plakatów, to dlatego myślimy o organizowaniu spotkań w szkołach i na uczelniach i chcemy zapraszać na spotkania z młodymi znane osobistości. Własna grupa jest dla nas istotna również dlatego, że chcemy spotkań w gronie rówieśników, podczas których nie czujemy się jak goście, ale jak gospodarze. Rozmowy z ludźmi, którzy nie tylko myślą podobnie jak my, ale są również w podobnym wieku, dodają nam energii do działania, pozwalają swobodnie zgłaszać pomysły i wyrażać wątpliwości oraz reprezentować własny, specyficzny punkt widzenia. To nie znaczy, że chcemy koniecznie być inni od reszty KODu i na siłę robić wszystko po swojemu, na przekór, albo że chcemy się czuć zwolnieni z odpowiedzialności. Czujemy, że starsi KODowicze nam zaufali i to zaufanie daje nam odwagę do działania, a jednocześnie uczy rozwagi. Jesteśmy częścią KODu i nie może być inaczej.
Jak widzimy naszą przyszłość? Pewnie każdy widzi ją inaczej. Niewykluczone, że są wśród nas i tacy, dla których KOD ma się stać trampoliną do jakiejś kariery. Ale nawet jeśli tak jest, to nie ma to większego znaczenia, ponieważ nasze rozmowy nie krążą wokół osobistych spraw czy interesów. Przede wszystkim martwimy się, jak wyniszczającej, pełnej nienawiści, kłamst i uprzedzeń narracji, która różnymi kanałami dociera do młodych ludzi, przeciwstawić rzetelną, a jednocześnie łatwą w odbiorze naukę o Polsce i o demokracji. Choć może się to wydawać mało prawdopodobne, w KODzie młodych dominuje troska o edukację, o pracę u podstaw, która będzie kształtować umysły i serca naszych rówieśników. Chcemy docierać przede wszystkim do tych, którzy dotychczas pozostawali obojętni na sprawy publiczne i nie widzieli niczego interesującego w politycznych sporach. Chcemy pokazywać, że polityka dotyczy każdego z nas i ma realny wpływ na nasze życie, nawet wtedy, gdy jeszcze jesteśmy na utrzymaniu rodziców. Więcej nawet: chcemy przekonywać młodych Polaków, że pomiędzy bezmyślnym i bezwartościowym światem cukierkowych reklam a szaleństwem nacjonalizmu są jeszcze inne możliwości. My, młody KOD, chcemy być żywym dowodem tego, że są pewne nadrzędne wartości, których warto bronić i dla których warto się zaangażować. Do ilu młodych uda nam się dotrzeć z tym przesłaniem, nie mamy pojęcia. Jedno jest pewne: czeka nas wiele lat pracy.
Młodzi KODu