Między młotem gospodarki a kowadłem władzy
Janusz Kotarski
Szanowni Oponenci, którym nie było dane zaznać efektów gospodarczego sukcesu:
nie stoimy po drugiej stronie barykady, nie bronimy własnych interesów. KOD jest dziś Wam tak samo potrzebny i przyjazny, jak nam, którzy – również w Waszym imieniu i w Waszym interesie – tupiemy na mrozie odziani w kurtki i płaszcze.
Klęska w objęciach sukcesu
Kiedy zadajemy sobie pytania, jakim cudem PiS wygrał wybory i co będzie dalej, warto zająć się żmudnym szperaniem. Po chwili można zdumieć się jeszcze bardziej, porównując średnią roczną dynamikę wskaźników makroekonomicznych za czasów rządów koalicji PO-PSL i za wcześniejszych PiS.
PiS miał w „głębokim poważaniu” nakłady na naukę i rozwój. Stały w miejscu. Za czasów PO rosły one w tempie 6,58% rocznie. Za rządów Jarosława Kaczyńskiego w rankingu państw zdolnych zapewnić sobie długookresowy wzrost gospodarczy (Wskaźnik Globalnej Konkurencyjności – GCI) spadliśmy w ciągu dwóch lat z 45 miejsca w roku 2006 na 51 miejsce rok później. Pierwszy rok władzy PO przyniósł dalszy spadek na 53 miejsce. Gdy jednak PO kończyło swoje rządy, w 2015 roku, byliśmy na 39 miejscu.
Udział wyrobów wysokiej technologii w eksporcie za rządów PiS-u spadał co rok o 3,13%, za PO wzrastał średnio o 18,55%. PO, mimo wszelkich problemów z wykonawcami, budowało średnio na rok prawie dwa razy więcej km autostrad, niż PIS.
PiS owi udawało się zwiększać co roku udział naszego PKB na jednego mieszkańca w PKB najbogatszego kraju UE w tempie 2,94 proc rocznie. Za rządów PO tempo było niemal dwa razy szybsze (5,88% średniorocznie).
Dodamy, że PO zmagało się z kryzysem, zaś rządy PiS trafiły na okres koniunktury.
Dlaczego więc wyborcy wydali dziwny wyrok? Odpowiedź na to pytanie również można znaleźć w GUS. Nosi ona nazwę „wskaźnik deprywacji materialnej” Odzwierciedla on odsetek (w całej populacji) ludzi, którzy nie mogą sobie pozwolić na kupno rzeczy uważanych przez większość ludzi za niezbędne do godnego życia. Im wyższy, tym gorzej.
Za czasów rządów PiS zmniejszył się on w ciągu 2 lat z 17% do 15,9% czyli w tempie -3,24% rocznie. Za Platformy wzrósł z 16,4% do 22,2% czyli w tempie 4,42% rocznie.
Kraj się bogacił – ludzie czuli się coraz biedniejsi. Wskaźnik ten jest wprawdzie „skażony” subiektywizmem (porównanie z innymi), ale przecież to właśnie suma subiektywnych odczuć, decyduje o tym, na kogo głosujemy. PO szermowało „sukcesem gospodarczym”, który bardzo wielu ludziom był nieznany z autopsji. Rodziło się pytanie: gdzie się ten sukces podział i/lub kto go zagrabił? Reminiscencje tego odczucia widzimy do dziś. Propaganda PiS nadal na nich żeruje, wmawiając np., że demonstracje KOD to parada bogatych, emerytowanych modelek w futrach z norek. Stereotypy bywają silne i łatwo nimi zakłamywać rzeczywistość.
Istotnym czynnikiem był także brak korelacji między wskaźnikiem rozwoju społecznego (Human Development Index – HDI) a makroekonomicznymi wyznacznikami rozwoju gospodarczego. HDI jest syntetyczną miarą rozwoju człowieka. Mierzy średnie osiągnięcia w podstawowych wymiarach ludzkiego rozwoju: długie i zdrowe życie (zdrowie), dostęp do wiedzy (edukacja) oraz godziwy poziom życia (dochody). HDI wyrażony jest jako wartość między 0 a 1. Za rządów PiS rósł on średniorocznie w tempie 0,56% rocznie, (z 0,803 do 0,812) a za PO niewiele szybciej, bo 0,62% rocznie (od 0,803 do 0,843). Było to tempo niemal ponad 9 krotnie wolniejsze od tempa wzrostu (za rządów PO) udziału naszego PKB (na jednego mieszkańca) w mierzonym podobnie PKB najbogatszego kraju UE (5,88% średniorocznie).
Jest więc niewątpliwie statystyczną prawdą, że polityka ekonomiczna koalicji PO-PSL skutkowała szybkim rozwojem gospodarczym, który jednak nie przekładał się na poczucie egzystencjalnego bezpieczeństwa dokładnie co 5-tego Polaka. Przekroczona została polityczna masa krytyczna. Wyniki wyborów (18% głosujących na PiS) są wyraźnie zbieżne z poziomem wskaźnika deprywacji materialnej, którym PO-PSL kończyły 8 letnią kadencję (22,2% ogółu Polaków uważało, że może sobie pozwolić na kupno rzeczy uważanych przez większość ludzi za niezbędne do godnego życia).
Klęska w objęciach obietnic sukcesu
Warto jednak zwrócić uwagę, że PiS „grając” tym wskaźnikiem w kampanii wyborczej postawił swój rząd pod jego presją i groźbą utraty elektoratu, o ile nie obniży go w krótkim czasie. Rzecz w tym, że w „krótkim czasie” oznacza rozdawnictwo sukcesu makroekonomicznego Platformy. Zapowiedziane w wyborach populistyczne zamiary budziły od początku poważne obawy ekonomistów. Najnowszy pomysł min zdrowia K. Radziwiła likwidacji składek zdrowotnych i objęcia opieką medyczną – finansowaną z budżetu – wszystkich obywateli, w połączeniu z Programem 500+ i podniesieniem kwoty wolnej od podatku grozi widmem ekonomicznego upadku państwa, gigantycznego zadłużenia i szalejącej inflacji.
Długofalowe odwrócenie dalszego wzrostu wskaźnika deprywacji materialnej wymaga bowiem subtelnych i sukcesywnych zmian systemowych, głównie w systemie podatkowym i pobudzania inwestycji. Na rezultaty trzeba poczekać.
PiS nie ma jednak czasu. Jest między młotem a kowadłem. Dlatego zawłaszcza władzę i niszczy demokrację. Nie w obawie przed owymi 67,8 % ludzi, którzy jeszcze „mogą sobie pozwolić na kupno rzeczy uważanych przez większość ludzi za niezbędne do godnego życia”, ale przed tymi 22,2%, którym obiecał, że do nich dołączą.
Jeżeli jednak mieliby dołączyć natychmiast (czego oczekują), za rok, najdalej dwa wskaźnik deprywacji – zamiast zmniejszyć się o połowę – zdecydowanie wzrośnie, w akompaniamencie wzrostu cen, kursu euro i dolara oraz bezrobocia.
Nie dajmy się podzielić
Ale wtedy będzie już dyktatura. I o to Jarosławowi Kaczyńskiemu przede wszystkim chodzi. O władzę. Za wszelką cenę, jaką miałoby za nią zapłacić społeczeństwo. Po równo: i to tupiące i to klaszczące. Dlatego działania na rzecz ludzi są w długotrwałych konsultacjach i kontestacjach przez znających się na gospodarce ministrów. Natomiast zawłaszczanie Trybunału Konstytucyjnego, mediów, wymiaru sprawiedliwości idzie pełną parą i zmierza do zmiany ordynacji wyborczej.
Odbywa się to w akompaniamencie dyszącej żądzą zemsty propagandy, upadlającej tych, którzy własną pracą zapewnili sobie godne życie i których wsadza się do jednego worka z establishmentem III Rzeczpospolitej, który zlekceważył cynicznie wymowę wskaźnika deprywacji i wskaźnika rozwoju społecznego.
I dlatego Szanowni Oponenci, którym nie było dane zaznać efektów gospodarczego sukcesu: nie stoimy po drugiej stronie barykady, nie bronimy własnych interesów. KOD jest dziś Wam tak samo potrzebny i przyjazny, jak nam, którzy – również w Waszym imieniu i w Waszym interesie – tupiemy na mrozie odziani w kurtki i płaszcze.