Europejski sen o pokoju a potencjał zła - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
10924
post-template-default,single,single-post,postid-10924,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Europejski sen o pokoju a potencjał zła

Granice przesuwamy po trochu. Niemalże niewidoczne dla gołego oka kroki przekładają punkt ciężkości w złą stronę. Partie skrajnie nacjonalistyczne zyskują coraz więcej poparcia, lewica i światopoglądowi liberałowie hermetyzują się w swoich kręgach. Rozwarstwiamy się. Napięcie w Europie stopniowo wzrasta.

Katarzyna Mortoń

Kałuże ludzkiej krwi już dawno wyschły z ulic europejskich stolic. Śmierć, spustoszenie, głód i strach w natężeniu tak ogromnym, jak za czasów I i II Wojny Światowej wydają się czymś obcym i odległym. Dziś z dumą mówimy o wartościach europejskich. Wyśniony pokój między narodami Europy stał się faktem.
Totalitaryzmy: nazizm, faszyzm czy komunizm należą co prawda do naszej historii, ale chcielibyśmy wierzyć, że nie są już też częścią naszej natury. Pewni siebie, rozpuszczeni problemami ekonomicznymi, proceduralnymi, wskazując źródło najdotkliwszych kryzysów nękających Europę poza jej granicami, zapominamy z uwagą spoglądać w lustro. Czy stary kontynent jest wolny od potencjału zła, który uwidaczniał się już niejednokrotnie z większym lub mniejszym rozmachem w różnych momentach historii? Czy nie musimy się już obawiać samych siebie?
„Nie było Europy, mieliśmy wojnę”
Unia Europejska (UE) i poprzedzające jej powstanie – Europejska Wspólnota Węgla i Stali (EWWiS) oraz Wspólnota Europejska (WE) – powstały z myślą o pokoju. Robert Schuman, jeden z ojców założycieli UE, w deklaracji wyjaśniającej celowość EWWiS napisał tak: „Pokój na świecie nie mógłby być zachowany bez twórczych wysiłków na miarę grożących mu niebezpieczeństw. Wkład, jaki zorganizowana i żyjąca Europa może wnieść w cywilizację, jest niezbędny dla utrzymania pokojowych stosunków. Głównym celem Francji, będącej od ponad dwudziestu lat liderem jednoczenia Europy, była zawsze służba pokojowi. Nie było Europy, mieliśmy wojnę. Europa nie powstanie od razu ani w całości: będzie powstawała przez konkretne realizacje, tworząc najpierw rzeczywistą solidarność”.
W 1950 roku, kiedy powyższy tekst został wygłoszony, narody europejskie nie otrząsnęły się jeszcze z okrucieństw, których same się dopuściły. Pomniki ułomności ludzkiej, jakie wystawiła im wojna, stały na prawie każdym rogu. Zło i niewola żyły wciąż za mosiężnym berlińskim „murem”.
23 czerwca 2016 roku sytuacja jest jednak inna. Pokój na starym kontynencie nie jest już bowiem niedoścignionym marzeniem ludzkości, ale danym stanem rzeczy. Jest normalny, oczywisty i wydaje się – stały.
W tych warunkach już za kilka dni Wielka Brytania jako pierwsza z 28 krajów zakwestionuje potrzebę przynależności do projektu Unii Europejskiej. Zwolennicy wyjścia ze struktur poddadzą negatywnej ocenie ekonomiczne i społeczne korzyści współpracy w ramach UE.
Podkreślą, że największe zagrożenia dla ich bezpieczeństwa i dobrobytu płyną z zewnątrz. Drzwi będą chcieli zatrzasnąć z hukiem. Jeśli im się to uda, wówczas brak wyobraźni, perspektywy i historycznego kontekstu zwycięży, ustanawiając tym samym bardzo groźny precedens.
Oto zbagatelizujemy fakt, że za pokój w Europie odpowiedzialność ponosi każdy kraj i może on istnieć tylko wtedy, kiedy wszyscy podejmiemy wysiłek zmagania się z jego codzienną budową i reformą.
Historia jak spirala
Czy tak musi być? Czy historia się musi powtarzać? Po czasach wojny, ludobójstwa i traumy, człowiek zszokowany tym, do czego jest zdolny, obiecuje, a nawet przysięga poprawę. Następnie, po upływie dostatecznej ilości czasu zapomina o potencjale zła, który w sobie nosi, o talencie mas do zwierzęcych zachowań i bezrefleksyjnie popada w przekonanie, że już sam sobie nie zagraża.
Granice przesuwamy po trochu. Niemalże niewidoczne dla gołego oka kroki przekładają punkt ciężkości w złą stronę. Partie skrajnie nacjonalistyczne zyskują coraz więcej poparcia, lewica i światopoglądowi liberałowie hermetyzują się w swoich kręgach.
Rozwarstwiamy się. Napięcie w Europie stopniowo wzrasta. W sferze publicznej akceptujemy coraz ostrzejszy, agresywny język. Internet pływa w mowie nienawiści. Potrzebę – już nie reformy – ale w ogóle istnienia projektu europejskiego w niektórych środowiskach kwestionuje się coraz głośniej i odważniej.
W sferę retoryki normalnej i akceptowalnej wkrada się coraz więcej tez groźnych, pozostawionych bez kontekstu czy wyjaśnień. Wszystko to dzieje się jakby w oderwaniu od korzeni historycznych. Jakbyśmy nagle wszyscy zapomnieli, po co to wszystko zbudowaliśmy? Czy rybia pamięć jest wpisana w kondycję ludzką?
Na sam koniec przytoczę wypowiedź filozofki Hannah Arendt: „Kłopot z Eichmannem polegał na tym, że ludzi takich jak on było bardzo wielu, a nie byli sadystami ani osobnikami perwersyjnymi, byli natomiast – i wciąż są – okropnie i przerażająco normalni”. Tak właśnie – normalność, tak jak i pokój, są pojęciami bardzo względnymi. Wbrew pozorom mogą znaczyć wiele. O ich jakość i przyszłość musimy nieustannie dbać.