Dlaczego język Wałęsy zachwyca - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
5222
post-template-default,single,single-post,postid-5222,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Dlaczego język Wałęsy zachwyca

Dlaczego język Wałęsy zachwyca
Jarosław Pośpieszny-Nowina

W 1990 r., po odejściu PRL-u, pisano także elegie na odejście nowomowy. Nazywano tak „dialekt biurokracji partyjnej”, który panoszy się wtedy, gdy jedna partia chce być partią całego narodu. Prof. Zdzisław Łapiński pisał wtedy: „Najlepszym lekarstwem na demagogię jest […] trzeźwość, krytycyzm, samowiedza”. Piękne zaiste i ponadczasowe to słowa.
W tym samym czasie językoznawca prof. Jerzy Bralczyk pisał o języku Lecha Wałęsy. I paradoksalnie zachwycał się nim, za odróżnienie się od abstrakcyjnego, statycznego, szablonowego językowo PRL-u. Wałęsa mówił spontanicznie, w nieuporządkowany sposób, popełniając często błędy językowe. Bralczyk wprost pisze, że „ten język zda się nie kłamać głosowi”. Jest to formuła romantyzująca i na wskroś romantyczna. Idealizm Wałęsy widać w tym, że uznaje, iż mówi złym językiem. Ale jego prosty przeniknięty czasownikami język działa znacznie lepiej aniżeli abstrakcyjna nowomowa PRL-u. Wałęsa miał też ulubione, zmysłowe metafory; za takie wehikuły służyli mu sportowcy, kolarze, piłkarze, czy robotnicy: była budowla, droga, ale także samochód i kierowca — to wszystko służyło mu, aby opisywać otaczającą go rzeczywistość. Parafrazując samego Wałęsę z przemówienia do Kongresu amerykańskiego można śmiało powiedzieć, że język Wałęsy był i jest językiem skutecznym.
Warto podkreślić, że prof. Bralczyk chwali Wałęsę także za nadzwyczajną świadomość wielości języków i ich względnej aktywności, ich wymienności w zależności od kontekstu. Rzadkie to u kogoś, kto przecież naokoło miał monolit nowomowy i monolit robotniczego, zamkniętego w subiektywności języka. Język Wałęsy na tym tle jest dialogowy. Językoznawca podkreśla także niesamowity optymizm językowy i poznawczy Wałęsy, bo świat istnieje, da się go poznać i można się na jego temat porozumieć. Ten optymizm jest niezwykle skuteczny.
Inni autorzy, jak Marek Czyżewski i Sergiusz Kowalski pisząc o retoryce Wałęsy, opisują charyzmę prezydenta. Stwierdzają, że Wałęsa jest w ciągłym ruchu, szybko podejmuje decyzje, także językowe, i sam jest praźródłem i praprzyczyną wywoływanego przez siebie ruchu.
Tak więc w późniejszych miesiącach roku 1990 pisano o Wałęsie, jego języku i retoryce z nieukrywanym podziwem i z zachwytem.
Powie ktoś, że to pisanie intelektualistów o Wałęsie było podlizywaniem się władzy, ale przecież prezydent Wałęsa to nie była już władza wszechmocna i jakkolwiek zagrażająca obywatelom, bo lata 90. XX wieku to początek demokracji w Polsce. Dominował podziw dla autentycznych dokonań, dla skuteczności Wałęsy. I my dzisiaj – z perspektywy tych wielu jakże bogatych lat – z wdzięcznością wspominamy początek jego przemówienia przed zgromadzeniem Kongresu amerykańskiego w 1989 r. „My, naród!”. Wałęsa to autentyk. Wałęsa może boleć, ale Wałęsa to autentyk. Dzięki językowi i wbrew niemu. Zmiana języka to zmiana świata, a zmiana świata to zmiana radykalna. To nie jest idol, bo idole zastygają w narcystycznym bezruchu, Wałęsa pędzi przez czas, nieustająco zajmuje coraz to nowe pozycje. Ale pozostaje ciągle autentykiem. Dlatego ma mój szacunek w czasach hipokryzji, oszustwa, kłamstwa i pogardy.