Człowiek nie do śmiechu
Jacek Sut
Obserwując zachowanie prezesa partii rządzącej, który na zarzucane mu kłamstwa szeroko się uśmiecha i przekazuje Marszałkowi Sejmu znak do wyciszenia mikrofonu posłance opozycji, jakby to miała być ucieszna krotochwila, pomyślałem, że już jest za późno. Katastrofa jeszcze przed nami, ale z tej drogi zawrócić już nie możemy. Jak w greckiej tragedii – od samego początku zapowiadany jest smutny finał i człowiek mu nie zapobiegnie, bo nie od niego zależy Los. Konfrontacja jest nieuchronna i to chyba wiedzą wszyscy uczestnicy sporu politycznego w Polsce. Myślę też, że przynajmniej jedna ze stron ma w szufladach mocno już dopracowane scenariusze. Reszta po prostu nie wie, czego się spodziewać i jak bardzo źle to się może skończyć. Czy będzie to otwarty konflikt polityczny (obstrukcje sejmowe, zrywanie obrad, wjazd z własnym nagłośnieniem), prawny lub wręcz sądowy, a może światopoglądowy? Myślę niestety, że raczej już chyba tylko siłowy. No może powszechne strajki sędziów lub części przynajmniej lekarzy upuściłyby trochę pary z kotła, ale kierując ją bezpośrednio w twarz tym środowiskom. Nie wiem, czy jest w nich aż tyle determinacji i odwagi. W każdym scenariuszu decyduje kwestia skali i doboru środków, ale nie sądzę, żeby udało się uniknąć interwencji takiego, czy innego aparatu represji. No bo o czym świadczy ten uśmieszek?
Myślę, że jest nerwowy, tchórzem podszyty i histeryczny, ale tym bardziej niebezpieczny. Podobnie jak paniczne są gesty Prezydenta próbującego podlizać się swojemu guru. Kategoria szefa już w tej relacji nie jest aktualna, bo prezydent chyba już nie oczekuje poleceń, on pragnie je odgadnąć, wyprzedzić i tym zasłużyć na szacunek. Wykonane polecenie to norma, niepodlegająca ocenie, chyba że krytycznej, gdy nie jest dopełniona należycie. Wykonaniem polecenia nie da się więc na nic zasłużyć. To, jak myślę, z grubsza tłumaczy ostatnie, cokolwiek żałosne, Prezydenta z prezesem rozbieżności mentalne. Wszystko to jednak; zarówno ostentacyjne, upokarzające gesty prezesa wobec Prezydenta, jak i jego śmieszki na sali sejmowej obnażają rosnący lęk. Opozycja tym usilniej powinna myśleć, jak broniąc swoich postaw i światopoglądu, nie zapędzać prezesa do kąta, bo nawet przerażony może pokaleczyć. W sieci krąży dowcip rysunkowy, w którym prezes przedstawiany jest najpierw w czapce z piórem i ze złotym rogiem, a potem bez tych akcesoriów. Dowcip to dla ogromnej rzeszy Polaków już nieczytelny (o utraconym wspólnym kodzie kulturowym pisałem w poprzednim artykule), a dla rzeszy fanatycznych zwolenników PiS-u zapewne nic kompletnie nie mówiący. Promil bowiem z nich zapewne kojarzy frazę: „Miałeś chamie złoty róg” i co ona u Wyspiańskiego oznaczała. Ja jednak uważam, że dowcip ten, oprócz tego, że zacny jest już trochę nieadekwatny. Aby nadać mu aktualności należałoby dorysować trzeci obrazek, na którym prezes siedzi zapędzony w… kozi róg.
Trochę gryzie mnie sumienie, że sobie na takie facecje pozwalam, bo sytuacja jest poważna. Obecna władza już wkroczyła na ścieżkę bez powrotu. Pozostaje mieć nadzieję, że jednak są wśród rządzących ludzie, którym zaczyna to już trochę się nie spinać. Zastanawiam się, co myślą sobie młodzi z PiS? Czy biorą pod uwagę perspektywę dalszą niż kilka lat, kiedy będą już na przykład czterdziestolatkami. Czy wyobrażają sobie kraj i siebie? A jeśli tak, to jakimi się widzą: w mundurach? w pasiakach? na podmoskiewskiej daczy? Faktem jest, że przez ponad dwie dekady klasa polityczna najwięce chyba wysiłku włożyła w przekonanie Polaków, że jest bezkarna. Nie oszukujmy się, że brak odpowiedzialności za słowa, a nawet czyny, to ekstrawagancje ostatnich miesięcy (chociaż numer z potłuczonym młotkiem laptopem Ziobry z czasów pierwszej przymiarki do „dobrej zmiany” ma, według mnie, miejsce na podium). Młode kadry PiS i KUKIZ ‘15, wstępujące do polityki, zachłyśnięte władzą, nie mają instrumentów do oceny swoich własnych zachowań. Mają za to dziesiątki przykładów na to, że polski polityk mógł i może bredzić, mijać się z prawdą i prawić androny bez żadnych dla jego kariery konsekwencji.
Jak mówi angielskie przysłowie: „Darmowy ser jest tylko w pułapce na myszy”. W taką właśnie pułapkę włazi obecny „lepszy sort” dumnych i prawdziwych, młodych Polaków grzejących się w cieple prezesa i jego podstarzałej pretorii. Przyzwalając na demolkę instytucji prawnych, praktyki niszczące niezależność i niezawisłość sędziów, na cofanie nas cywilizacyjnie w czasy Gomułki (których sami nie kojarzą) ryzykują, że ich własne występki i czyny będą sądzone według „standardów”, które właśnie pomagają wprowadzić. W sumie szczerze tego im nie życzę. To oczywiście może być realną dla nich groźbą tylko w wypadku założenia, że czekają nas następne wolne wybory i że scenariusz w szufladzie Jarosława Kaczyńskiego nie obejmuje czołgów na ulicach. Tego jednak nie możemy być pewni.