Czas na tortury. Ziobro chce KC-tów
W cieniu bitwy o Trybunał Konstytucyjny, ustawy inwigilacyjnej, ustawy rolnej i innych wydarzeń, na których koncentruje się uwaga opinii publicznej, minister Zbigniew Ziobro, przy wsparciu większości parlamentarnej, wprowadza pozornie drobne zmiany w prawie karnym (kpk), które mogą mieć wyjątkowo niebezpieczne konsekwencje w połączeniu z uchwaloną już i podpisana przez prezydenta ustawą o prokuraturze.
Zmiany te są tym groźniejsze, że pozornie są niewinnymi korektami, a w istocie uderzają w podstawy państwa prawa, prawa obywatelskie i prawa człowieka.
Krzysztof Łoziński
Zacznijmy od ustawy o prokuraturze. Art. 137. §1 i §2. tej ustawy mówią:
Art. 137. § 1. Za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu, prokurator odpowiada dyscyplinarnie (przewinienia dyscyplinarne).
§ 2. Nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego działanie lub zaniechanie prokuratora podjęte wyłącznie w interesie społecznym.
Aby to przełożyć na język bardziej zrozumiały, znaczy to, że:
1. prokurator za popełnienie przestępstwa w ramach działalności służbowej odpowiada tylko dyscyplinarnie, czyli nie ponosi odpowiedzialności karnej;
2. jeżeli popełnia przestępstwo „w interesie społecznym”, nie odpowiada wcale.
Szkopuł jednak w tym, że nie wiadomo, co to jest „interes społeczny”, bo w polskim prawie nie ma jego definicji. A więc, całkowita dowolność interpretacji.
Ustawa ta stanowi także (Art. 7. i Art. 8.), że prokurator musi wykonywać polecenia przełożonych, którzy mogą wymuszać na nim decyzje procesowe, mogą mu wręcz kazać kogoś oskarżyć, lub inne śledztwo umorzyć, nawet gdy prokurator uważa, że nie ma ku temu podstaw, a najwyższym przełożonym prokuratora jest minister, polityk z partii rządzącej (w tym wypadku Ziobro). Przełożony prokuratora (w tym Ziobro) może też zmienić każdą decyzję prokuratora (Art. 8. § 1.)
W praktyce ta suma przepisów ustawy pozwala prokuratorowi na bezkarne popełnianie przestępstw, jeśli działa na polecenia, lub choćby zgodnie z intencją przełożonych, w tym ministra, polityka partii rządzącej. Powiedzmy tu otwarcie, to nie Ziobro obecnie decyduje o działaniach prokuratury, lecz Jarosław Kaczyński.
Pomyślmy jeszcze, jakie przestępstwo może bezkarnie popełnić prokurator? Ponieważ nie określono jakie, to każde, byle w myśl „interesu społecznego”, a co jest tym „interesem społecznym” decyduje obecnie Kaczyński. A więc w „interesie społecznym”, a właściwie w „interesie Kaczyńskim”, prokurator może także przesłuchiwanego bić, zastraszać, szantażować, może fałszować dokumenty i dowody.
Ale to nie wszystko. Zbigniew Ziobro zdołał już przeforsować zmianę w kodeksie postępowania karnego, stanowiącą, że materiały dowodowe zdobyte w sposób nielegalny mogą być dowodami w sądzie. Co więcej, sąd nie może uznać takiego dowodu za niedopuszczalny. Warunek jednak, że śledczy nie może przesłuchiwanego zabić ani spowodować jego uszczerbku na zdrowiu lub pozbawić wolności (o ile już nie jest aresztowany lub zatrzymany). No patrzcie Państwo, jak ta władza łagodna, wszystko może, byle nie zabił, nie skaleczył i nie porwał. Już samo sformułowanie w prawie, że śledczy może działać bezprawie, byleby tylko nie zabił, powinno wywołać alarm we wszystkich organizacjach i instytucjach stojących na straży praworządności i praw człowieka.
Art. 168a. mówi, że: Dowodu nie można uznać za niedopuszczalny wyłącznie na tej podstawie, że został uzyskany z naruszeniem przepisów postępowania lub za pomocą czynu zabronionego, o którym mowa w Art. 1 § 1 Kodeksu karnego, chyba że dowód został uzyskany w związku z pełnieniem przez funkcjonariusza publicznego obowiązków służbowych, w wyniku: zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności.
Co to znaczy, że za pomocą czynu zabronionego, o którym mowa w Art. 1 § 1 Kodeksu karnego? Artykuł ten brzmi tak: Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto popełnia czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia.
Przepiszmy to „z polskiego na nasze”, czyli na język powszechnie zrozumiały: Sąd nie może nie uznać za niedopuszczalny dowodu, tylko dlatego, że został uzyskany za pomocą czynu karalnego, czyli przestępstwa.
Teoretycznie śledczy (jeśli nie jest prokuratorem, np. policjant), nie jest wyjęty z odpowiedzialności karnej za działania przestępcze. Teoretycznie, bo kto go oskarży? Prokurator domagający się wydobycia zeznań, choćby i biciem, na polecenie Ziobry (o przepraszam, Kaczyńskiego)?
Powiecie Państwo, aż tak to nie, panie autorze, pan przesadza… Czyżby? Skoro można było użyć w kampanii wyborczej materiałów z afery podsłuchowej, a później szybciutko umorzyć śledztwo w sprawie tej afery, by przypadkiem nie wykryto mocodawców pana Falenty? Skoro pieniążki wyprowadzone ze SKOK-ów tak się przydały do finansowania prasowej szczujni, a po objęciu władzy błyskawicznie umorzono śledztwo na temat tego, gdzie się ta kasa podziała (drobne 5 miliardów, a co tam).
To jest niezwykle chytre rozwiązanie. Prokurator, który na polecenie polityków nakazuje policjantowi torturowanie przesłuchiwanych (także świadków), pozostaje bezkarny. Policjant, wykonujący te polecenia, teoretycznie już nie, ale prokurator go kryje i śledztwa nie będzie. Ale gdyby ten policjant się buntował, to można mu wszcząć wszystkie śledztwa o przestępstwa, które popełnił na polecenie prokuratora. Powiedzą Państwo, bardziej to przypomina mafię, niż państwo prawa? Ciepło, ciepło…
I co jeszcze ciekawe, przepis wyłącza z dopuszczalności dowód uzyskany w wyniku bicia lub porwania przez funkcjonariusza publicznego. A jeśli porwał i bił kto inny, np. „dorodna młodzież patriotyczna” (określenie J. Kaczyńskiego), a funkcjonariusz tylko spisał zeznanie? Wszak funkcjonariusz sam czynu karalnego nie popełnił.
Przepis mówi, że nielegalnie zebrane dowody muszą być przez sąd uznane za dopuszczalne, jeśli śledczy nie zabił, nie bił i nie więził bez postanowienia sądu. To już wiemy, czego nie wolno. A co za tym wolno na podstawie zbitki Art. 7., 8. i 137. ustawy o prokuraturze z Art. 168a. kpk? Wolno na przykład stosować konwejery, takie wielogodzinne przesłuchania, na przykład na stojąco, bez snu, bez jedzenia lub wody, z lampą w oczy… Wolno stosować stójki w wymuszonych pozycjach, powiedzmy na jednej nodze albo w przysiadzie. Bić nie wolno, ale polewać zimną wodą, czemu nie? Albo podduszać torebką foliową, podtapiać, stosować groźby, szantaż. Dużo tego wolno.
Konwencja o Zakazie Tortur, oraz Innego Okrutnego, Nieludzkiego lub Poniżającego Traktowania, albo Karania, której Polska jest sygnatariuszem (jest u nas obowiązującym prawem), określa w Art. 1. p. 1., co to są tortury: „termin tortury oznacza wszystkie czyny, które przez dotkliwy ból lub cierpienie fizyczne lub psychiczne, są świadomie zadawane osobie w takich celach, jak uzyskanie od niej, lub od osoby trzeciej, informacji lub zeznania […]”. Większość ludzi uważa, że tortury to musi być od razu wyrywanie paznokci lub łamanie kołem. Wcale nie. Według definicji z tej konwencji, katalog tortur jest znacznie szerszy. Jeśli w czerwcu 1982 roku oficer milicji przystawił mi do głowy nabity i odbezpieczony pistolet (według Art. 168a, kpk obecnie wolno), to jest to już tortura, bo wywołuje strach, czyli cierpienie psychiczne. Konwencja definiuje: „cierpienie fizyczne lub psychiczne”. Torturą jest już grożenie porwaniem dzieci lub zastrzeleniem psa. Śledczy nie musi fizycznie bić, czy razić prądem. Nagminnie w historii naszej, w tym niedawnej, stosowano takie metody, jak przesłuchiwanie na stojąco, nago (także wobec kobiet), umieszczenie w „celi wycisku” (bicie i gwałcenie nie przez śledczych, lecz przez więźniów), zbiorowe gwałty wobec kobiet (wedle nowelizacji Ziobry, wolno, bo nie zabija i „nie powoduje uszczerbku na zdrowiu”), wymyślne stójki, wymyślne krępowanie (np. lewa ręka skuta za plecami z prawą nogą) i wiele innych. W stanie wojennym, chcąc zmusić mnie do uległości, umieszczono mnie na kilka dni w jednej celi z chłopakiem czekającym na wykonanie kary śmierci? Po co? Abym oglądał jego strach i słyszał jego krzyk, gdy wyciągali go z celi. Ot, taka drobna „pieszczota”.
W 2004 roku obrońcy praw człowieka w Chinach wykradli tajną instrukcję tzw. „biura 610”, specjalnego wydziału chińskiego SB. Ilustracje z tej instrukcji można obejrzeć pod linkiem: http://kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=gallery&id=34.
Zobaczymy, że wiele wymyślnych tortur wcale nie wymaga bicia, lub zadawania ran. Pomysłowość ludzka w tej dziedzinie jest ogromna.
Artykuł 15 Konwencji o Zakazie Tortur mówi: „Każde Państwo-Strona zapewni, by jakiekolwiek oświadczenie, co do którego ustalono, iż zostało złożone w rezultacie tortur, nie było powoływane jako dowód w jakimkolwiek postępowaniu […]”. U nas właśnie wprowadzono zasadę odwrotną.
Ale wesoły pan Zbyszek ma jeszcze dalsze pomysły. Na razie to zapowiedzi. A więc pan Ziobro ogłasza, że „więźniowie będą pracować”. Ziobro jeszcze w więzieniu nie był, więc nie wie, że więźniowie chcą pracować, bo dzięki temu mniejsza jest monotonia odsiadki, można zarobić na „wypiskę” i na spłatę różnych należności, czy zasądzonych grzywien lub odszkodowań. Problem polega na tym, że w warunkach sporego ciągle bezrobocia, o pracę dla więźniów trudno. Ziobro chce jednak, by pracowali za darmo. Powiedział, że „będą budować hale fabryczne”. Po co? Nikt o zdrowych zmysłach nie buduje najpierw hali, jak nie wie, co ma być w niej produkowane i jak to sprzedać. Wygląda więc na to, iż celem tego „budowania hal” ma być praca katorżnicza, która nie ma niczemu służyć, poza znęcaniem się nad ludźmi. Wygląda na to, że Ziobro chce obozów pracy, KC-tów. My to już znamy. W ZSRR więźniowie budowali Kanał Białomorski, który od początku nie był do niczego potrzebny (łączył jezioro Ładoga z Morzem Białym – jedno i drugie przez pół roku zamarza, droga wodna znikąd do nikąd). Zmarły przy tym tysiące ludzi, a kanał okazał się za wąski i za płytki, i chyba nie przepłynął nim nigdy żaden statek. Tak się kończy pomysł: budować, a po co, to się zobaczy.
Ustawę o zmianach w kpk zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego Rzecznik Praw Obywatelskich, ale skupił się głównie na innym problemie, zezwoleniu na niemal nieograniczoną inwigilację i uznawaniu zdobytych nielegalnie dowodów za pomocą bezprawnej inwigilacji, a więc na Art. 168b. (a nie 168a.) oraz na Art. 237a. Tymczasem to zbitka Art. 168a. z omawianymi już artykułami ustawy o prokuraturze (Art. 7, 8 i 137) jest moim zdaniem znacznie groźniejsza w skutkach. Ten stan prawny nie tylko pozwala na brutalne wymuszanie zeznań i tortury, ale wręcz do tego zachęca. Z doświadczenia wieloletniego działacza obrony praw człowieka wiem, że nawet drobne przyzwolenie państwa na łamanie prawa przez resorty siłowe bywa niezwykle ochoczo przez nie wykorzystywane i nadużywane. Takie praktyki bardzo szybko ulegają rozlaniu się na znacznie większą skalę. Nie rozumiem, czemu tego dzieła nie zaskarżyła żadna partia polityczna.
Na całe szczęście, PiS jeszcze nie podporządkował sobie sądów. Sąd, choć musi dopuścić taki dowód, to ciągle ma swobodę jego oceny. Ale nie cieszmy się za bardzo. Obecne prawo pozwala trzymać człowieka w więzieniu miesiącami, a nawet latami, zanim stanie przed sądem. Coś mi to przypomina. W stanie wojennym SB-ek powiedział mi: „my panu zrobimy wyrok dokonany, posiedzi pan tak długo w areszcie, że sąd to będzie musiał przyklapać”.
Nawet jeśli Trybunał Konstytucyjny te rozwiązania obali, to Jarosław Kaczyński już zapowiedział, że jego wyroki nie będą publikowane. Przypomnę czytelnikom, iż zasadę, że każdy akt prawny musi być opublikowany na piśmie, wprowadzono w Polsce w XVI wieku, a zasadę zakazującą stosowanie tortur i nieuznawania wymuszonych zeznań za dowody w sądzie w 1776 roku. A my mamy podobno wiek XXI.
Obecne władze wręcz nadgorliwie klęczały i biły pokłony papieżowi Franciszkowi. Ale cóż, wyjechał Franciszek, a został Zbyszek.