Cienki trel Śpiewaka - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
10928
post-template-default,single,single-post,postid-10928,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Cienki trel Śpiewaka

Konflikt pokoleń jest motorem rozwoju, dzięki niemu świat posuwa się do przodu. Młodzieńczy bunt każe przekreślić dokonania rodziców i poszukiwać własnej drogi. Dlatego na ogół młodzi upodabniają się do pokolenia własnych dziadków. Wszystko już było. Nihil novi sub sole.

Przemysław Wiszniewski

Młodzi wyważają otwarte drzwi – gdy idą pod prąd pokoleniu rodziców, okazuje się, że podążają drogą ich poprzedników. Rodzice bowiem też się kiedyś buntowali. My też kiedyś byliśmy młodzi. To przewrotny wniosek, który świadczy o tym, że właściwie powinniśmy kręcić się w kółko, niemniej z takiego wahadłowego, a nie prostolinijnego ruchu coś dobrego zawsze wynika, jakieś ożywcze trendy.
Oto Jan Śpiewak z Ruchów Miejskich stwierdza w wywiadzie udzielonym pismu „Plus Minus”: „KOD świetnie robi rządowi. Oni się sami ustawiają pod narrację rządowi. Oni się sami ustawiają pod narrację Kaczyńskiego: patrzcie, jest zjednoczony wróg, który może przyjść i zniszczyć wszystko, co robiliśmy dotychczas. W ten sposób to już nawet nie PO, ale KOD staje się emanacją ancien regime’u”. I dalej: „Ich świat runął, opozycyjny establishment nie ma nic do zaproponowania”.
To nie pierwsza krytyka KOD-u ze strony młodego pokolenia. Wcześniej otrzymywaliśmy razy ze strony Adriana Zandberga i jego partii Razem. Była analogiczna, zarzucała nam alians ze „skompromitowanymi” politykami poprzedniej ekipy, że jakoby KOD reprezentuje zasadniczo ich interesy polityczne. Dlatego Razem odmawia konsekwentnie wspólnego marszu. Chce się pięknie odróżniać i nie kojarzyć z tymi, którzy ich zdaniem powinni odejść w niebyt polityczny. Drugim argumentem, który się powtarza w tej krytyce, jaka nas spotyka ze strony młodzieży, jest nasza elitarność w dramatycznej opozycji do koniecznej egalitarności polityki. Jan Śpiewak, ale także partia Razem (i Robert Biedroń również) imputują nam, że traktujemy program 500+ jako nieetyczne obustronnie kupowanie głosów wyborczych i politycznej lojalności. I właśnie sęk tkwi w tym słowie „obustronnie” – dla nas bowiem nieetyczna jest ta zagrywka ze strony polityków, lecz nie stosujemy tej normy wobec obywateli. Dlatego nie bardzo sprawiedliwie młodzież nam wmawia, że potępiamy tych, którzy radują się dodatkowym wsparciem ze strony państwa. Taki zatem argument jest kwestią niezrozumienia, czy też zwykłego nieporozumienia.
Jan Śpiewak w próbach stworzenia opozycyjnej koalicji upatruje głównego błędu KOD-u – jego zdaniem takie zjednoczenie, jakie proponuje Mateusz Kijowski, a więc ponadpartyjne porozumienie, ma potwierdzać hasła głoszone przez reżim pisowski, że wróg jest niebezpieczny, mówiący jednym głosem i identyfikowalny jako reprezentujący interesy klasy politycznej przegranej w ostatnich wyborach: skoro bratamy się z Platformą, oznacza to, że reprezentujemy ją i tylko dla niepoznaki udajemy, że tak nie jest. Z takiego rozumowania, jakie proponuje Śpiewak, wynika, że jedynie atomizacja opozycji i jej rozczłonkowanie na rozmaite organizacje autonomiczne mogłaby stanowić skuteczny oręż w walce z obecną złą władzą. Zaiste, trudne do zaakaceptowania rozumowanie, niby logiczne, ale o tyle tylko, o ile opozycja miałaby działać „na przekór”. Postawa przekorna jest charakterystyczna dla wieku dziecięcego. Rodzicowi trudno wymóc na dziecku pożądane zachowania, bo napotyka mur i potrzebę działania w odwrotną stronę, niż spodziewana. „Na złość mamie odmrożę sobie uszy” – to najlepsza ilustracja takiego zachowania. Problem polega jednak na tym, że Kaczyński pretenduje do tytułu ojca narodu, jednak nim nie jest. Nie jest naszym ojcem ani opiekunem, jest człowiekiem nam dość obcym, który wprawdzie chce nas uwikłać w relacje dojmująco bliskie, ale nie ma to żadnego uzasadnienia. Dlatego wspólnie należy mu powiedzieć, że takiego ojca narodu stanowczo sobie nie życzymy.
I tu przejdę do istoty problemu, jaki ma młodzież uwikłana teraz w politykę: młodzieży podoba się rewolucja. Podoba się jej burzenie zastanych form, systemu, zastanego porządku. Chaos jest twórczy. Dlatego młodzież popierała trochę Kukiza, trochę PiS, a trochę nawet Janusza Korwin-Mikkego, czyli tych wszystkich antysystemowców, którzy z burzenia postanowili uczynić główny swój atut, o ile nie cały program. Niestety, jest to program dość infantylny, mało zapobiegliwy, a za to bardzo ryzykowny. Młodzież chce mieć gruzy zamiast fundamentów, które budowali ich rodzice. Dlatego młodzież lubi Kaczyńskiego, który kwestionuje etos solidarnościowy. Młodzież lubi Kaczyńskiego, bo kojarzy im się z pokoleniem dziadków. A dziadkowie – jak już wcześniej pisałem – stanowią wyraźny kontrast dla zakwestionowanych przez młodzież dokonań pokolenia rodziców. Moda na stare wraca i jest ceniona przez młodzież, pod warunkiem że jest odpowiednio stara. Kaczyński oferuje młodzieży podróż w czasie do historii na tyle odległej, że aż fascynującej. A dodatkowo znienawidzonej przez rodziców.
Na tym właśnie polega fenomen wiarygodności PiS-u wśród młodzieżowego elektoratu. Program reżimu Kaczyńskiego jest infantylny w swojej podstawowej zasadzie rewolucyjnej – burzenia zastanego porządku. Hanna Gronkiewicz-Waltz jest celem ataków i młodzieży z Ruchów Miejskich, i PiS-u, równie zaciętych, choć różnie motywowanych. PiS zaoferował „rozpierduchę” i młodzież przyklasnęła.
A jednak nie cała młodzież. Jest sporo takiej, dla której obecna władza nie jest akceptowalna. Nie dlatego, że jest to młodzież konserwatywna, wręcz przeciwnie. Rewolucja pisowska bowiem sprzeniewierza się takim zasadom, jakim ta młodzież hołduje, jak ochrona środowiska, euroentuzjazm i multikulturowość oraz antydyskryminacyjne przemiany obyczajowe spod znaku związków partnerskich. Należałoby zatem zadać pytanie Janowi Śpiewakowi, założycielowi Ruchów Miejskich, czy bliżej mu do konserwatyzmu, jaki narzuca w sferze społecznej i kulturowej Kaczyński, czy też jednak woli nowoczesność i modernizację, którą głoszą oponenci nowej władzy? Chodzi o to, że w polityce trzeba bardzo uważać na to, kogo się popiera, a kogo się nie popiera, bo bardzo łatwo, gdy się w porę nie pomyśli, zapędzić się w ślepy zaułek. I zostać zjedzonym – jakkolwiek zabrzmi to nieco protekcjonalnie – na przystawkę przez starych politycznych wyjadaczy.
Co piszę ku przestrodze temu zdolnemu politykowi młodego pokolenia.