Chińskie przekleństwo - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
8681
post-template-default,single,single-post,postid-8681,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Chińskie przekleństwo

Stare chińskie przekleństwo mówi – obyś żył w ciekawych czasach. Moje pokolenie, a jest to pokolenie wyżu demograficznego lat 50., żyło dość interesująco, ale na szczęście nasze doświadczenia nie były śmiertelnie ciekawe. Na ogół. W przaśnym socjalizmie z „ludzką twarzą” poznałem nie tylko teoretyczne zasady systemu, ale również, a może przede wszystkim, język propagandy.

Stanisław Biczysko

W gronie moich rówieśników udało nam się nie tylko im (zasadom systemu) nie ulec, ale nawet czynnie je kontestować. Uczyliśmy się zasad demokracji na własnej skórze, tęskniliśmy za prawami człowieka, wolnością, pełnymi półkami i tym, co wyobrażaliśmy sobie jako normalność.
Ostatnie miesiące stały się znowu ciekawym czasem. To już nie jest czas afer, bywało prawdziwych, częściej urojonych i dętych. Różne patologie polityczne zdarzają się nawet w demokracjach znacznie starszych niż nasza, świeża przecież i nieopierzona. To, z czym mamy do czynienia dzisiaj jest wyraźnym regresem na drodze do państwa, w którym żyje się normalnie i w jakiś sposób przewidywalnie. Poczucie bezpieczeństwa dają obywatelom ustalone normy społeczne, akceptowane przez wszystkich obywateli, a przede wszystkim – prawo. Nie przypadkiem w początkach naszej transformacji największym zaufaniem społecznym cieszyli się prof. Ewa Łętowska i Jacek Kuroń.
O ile przyczyny popularności Jacka Kuronia wydają się oczywiste, o tyle wysokie notowania prof. Łętowskiej zaprzeczają pewnej ustalonej opinii o Polakach. Zadają kłam stereotypowi Polaka anarchisty, nieszanującego prawa, uznającego każde prawo i każdą władzę za obce, wrogie i nieżyczliwe obywatelowi. To dzięki naszej pierwszej Rzeczniczce Praw Obywatelskich zrozumieliśmy, że prawo to bezpieczeństwo – jednostki, grup obywatelskich i wszelkich instytucji. To prawo, obowiązujące w państwie i powszechnie akceptowane, czyni nas bardziej wspólnotą obywatelską niż narodową. Podstawowym obowiązkiem państwa jest zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim jego obywatelom, w bardzo wielu obszarach.
Obyś żył w ciekawych czasach… No i niestety, jest ciekawie. Zamiast wspólnoty obywatelskiej, za państwowe pieniądze (państwowe, czyli złożone z danin wszystkich obywateli), przy poparciu i z udziałem władz państwowych, od p. prezydenta i p. premier, przez ministrów do aparatu średniego szczebla, przy udziale państwowej, a za chwilę narodowej telewizji, zaczynamy się przekształcać w zbieraninę wrogo nastawionych do siebie grup. Władza dzieli społeczeństwo na lepszych, gorszych, prawdziwych Polaków, farbowanych Polaków, obcych Polaków, o przepraszam, obcy to już nie Polacy tylko arabusy, murzyny, zarażeni chorobami, frustraci, Ruskie, Niemce, Wietnamce, gorszy sort, proszę zwrócić uwagę, że jeszcze nie padło – Żydzi. O Żydach będzie za chwilę.
A zatem jesteśmy świadkami i uczestnikami atomizacji społeczeństwa, a wszystko to ma służyć wspólnemu dobru. Wspólnemu? A jakiejże to wspólnoty? No, narodowej! A co zrobić z tymi, którzy są Polakami, ale bardziej od wspólnoty narodowej cenią swoją przynależność do wspólnoty obywatelskiej? Reaktywować Berezę Kartuską, czy wygnać z Polski? Co do Berezy to jeszcze zobaczymy, natomiast obecnie jest testowany model wypędzeń. To nie żart, to kwestia czytania znaków.
Pierwszego czerwca br. dowiedzieliśmy się, że minister Sprawiedliwości RP i Prokurator Generalny, w jednej osobie, p. Ziobro, sam z siebie, wystąpił z wnioskiem o kasację wyroku sądu, który odmówił ekstradycji polskiego obywatela do USA. Minister polskiego rządu chce wydać polskiego obywatela innemu krajowi! W uzasadnieniu powołuje się na racje moralne, prawne i historyczne. Dlaczego celebryta ma być lepiej traktowany niż przeciętny Kowalski, czy esesman ludobójca? Przecież polskie prawo dopuszcza możliwość wniesienia skargi kasacyjnej. Pan Minister Sprawiedliwości w Rządzie RP i Prokurator Generalny nie rozumie, że obywateli polskich nie wydaje się innemu państwu dla zasady, chyba że popełnią jakąś zbrodnię. Nie wydaje się swojego obywatela systemowi prawnemu, który nie był w stanie przeprowadzić uczciwego procesu czterdzieści lat temu.
Właśnie dlatego, że ów oskarżony był światowej klasy reżyserem. Rozumiem, że p. Ziobro nie jest światowej klasy prawnikiem i chętnie wejdzie na salony prawnicze choćby po plecach sławnego filmowca. W końcu sędzia Rittenband stał się sędzią – celebrytą, tylko dzięki temu, że sądził Romana Polańskiego. Państwo polskie, w osobie ministra ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo obywatelowi. Więcej, nawet gdyby pan Polański nie był polskim obywatelem, to zwyczajna przyzwoitość, w tej sytuacji kazałaby go chronić, nawet jeśli kiedyś zachował się nieprzyzwoicie.
Obecnie sprawujące władzę ugrupowanie polityczne głosi potrzebę podniesienia Polski z kolan. Wyobrażam sobie, co pomyśli o godności państwa polskiego prawnik niemiecki, amerykański, izraelski, czy np. szwajcarski (notabene, Szwajcaria odmówiła ekstradycji Polańskiego), kiedy dowie się, że wstawanie z kolan polega na wydawaniu swoich obywateli obcej jurysdykcji.
Trzeciego czerwca byłem mimowolnym słuchaczem autobusowego dialogu dwóch miłych pań, w wieku 40–50 lat. Jedna była ubrana w dwuczęściowy kostium, a druga nie pamiętam w co. Najpierw trochę ponarzekały na obecną władzę, a potem usłyszałem coś naprawdę ciekawego. Ta dwuczęściowa dama powiedziała, cytuję:
– Wiesz, moja droga, ale ten Ziobro mi jednak zaimponował.
– A czym on ci mógł zaimponować? – spytała ta, której stroju nie pamiętam.
– No wiesz, że tego Żyda, Polańskiego, wydał Amerykanom.
Ach, i wtedy zrozumiałem, Minister Sprawiedliwości RP i Prokurator Generalny w jednej osobie, ważny urzędnik Najjaśniejszej, nie chce wydać obywatela, tylko Żyda. Rząd oficjalnie nie ma nic wspólnego z antysemityzmem, choć niezbyt ochoczo dystansuje się od narodowców, ONR-u czy falangi, może nawet czasem z nimi flirtuje, ale oficjalnie nic wspólnego. Ulica jednak i tak swoje wie – Ziobro wydał Żyda.
Na zastrzeżenie dziennikarza, że pan Polański jest już wiekowym człowiekiem, minister RP „taktownie” przywołał jeszcze przypadek starego esesmana (ach ta podświadomość!), który niedawno został poddany ekstradycji. Porównanie sytuacji Polańskiego do sytuacji esesmana jest tak samo usprawiedliwione jak porównanie ministra Ziobry do szmalcownika. Szmalcownik brał kasę, a pan minister dostanie w zamian parę minut sławy. Jak sędzia Rittenband.
Jak pokazuje powyższy przykład, każdą wartość wspólną da się zamienić na jakiś osobisty bonus i poklask gawiedzi. Niestety, żyjemy w ciekawych czasach.