Brońcie nas przyjaciele!
AjAWas
Wysłuchawszy ostatnich wypowiedzi pana ministra Macierewicza można dojść do wniosku, że jesteśmy krajem tak potężnym gospodarczo i militarnie, że nikomu nie przyjdzie do głowy nas zaatakować. Nikogo się nie boimy, stoją za nami murem Stany Zjednoczone, chociaż uważamy je za kraj niedorozwinięty politycznie, gdyż w naszym kraju demokracja sięga wieku czternastego, natomiast w Stanach ma tylko dwieście lat.
Wypinamy się na kraje zachodniej Europy, które każdy zdrowo myślący obywatel naszego kraju uważałby za naturalnych i najbardziej pożądanych sojuszników. Obrażamy naszego zachodniego partnera, Niemcy. Naszymi sojusznikami jawią się aktualnie: Wielka Brytania, która rozważa wystąpienie z Unii Europejskiej, Węgry, rządzone przez proputinowskiego Wiktora Orbana, może Czechy, ewentualnie Słowacja. Zaiste dość egzotyczna koalicja, a co najgorsze, wyłącznie wirtualna.
Sprawa sojuszy wydaje się coraz bardziej istotna w świetle prowokacyjnych wobec Rosji wystąpień ministra Macierewicza. Jeszcze jako poseł pan Macierewicz stwierdził, że tragedia smoleńska jest de facto wypowiedzeniem wojny Polsce przez Rosję, a potem już jako minister Obrony Narodowej określił katastrofę smoleńską jako akt terroryzmu rosyjskiego. Po wypowiedzi posła Macierewicza nie było widocznej reakcji rosyjskiej, natomiast po wypowiedzi ministra Macierewicza Rosjanie stwierdzili, że Macierewicz jest niespełna rozumu i zamilkli. Wydaje się zatem, że pan Macierewicz „chlapiąc” co pewien czas coś obłąkanego jest dla Rosji niezwykle pożyteczny.
Niestety tak nie jest. Gdyby w grę wchodziły tylko popisy oratorskie, bazujące na wybujałej fantazji i chwilowych urojeniach, to byłoby to jeszcze do przełknięcia, choć słuchający powinni odczuć przynajmniej dyskomfort, wynikający z „obrazy rozumu”. Rzeczywistość wskazuje jednakże na coś znacznie gorszego. Wypowiedzi ministra Macierewicza nie dają się wytłumaczyć w ten sposób. Nie pasuje określenie „pożyteczny dla nas”. Pasuje tutaj raczej definicja w stylu „nawiedzony, któremu się tylko wydaje, że dba o Polskę, a czyni dokładnie to, co jej szkodę przynosi”. Indywidualny przypadek szaleństwa można jeszcze zrozumieć, jednakże jak można wytłumaczyć fakt, że perorującego o terroryzmie rosyjskim oficjela wysłuchuje minister Spraw Zagranicznych, pan Waszczykowski i na to nie reaguje? Jak jest to możliwe, że prezes Kaczyński wysłuchuje bredni pana Macierewicza i na nie nie reaguje? Odpowiedź na te pytania winien sobie znaleźć każdy, kto nad problemem choć trochę się zastanowił, przynajmniej jako obywatel Rzeczpospolitej Polskiej, który nie poddaje się „obrazie rozumu”.
Nikt pana Macierewicza ze strony wschodniej za jego wypowiedzi za bardzo nie atakuje i zachodzi pytanie dlaczego. Czyżby dlatego, że bredzi? Byłoby to najbardziej proste, ale jednocześnie najbardziej fałszywe stwierdzenie. Niestety wnioski nasuwają się same. Ośmieszamy się, gdyż członkowie naszych władz opowiadają brednie. Widać wyraźnie, że dla Europy jesteśmy rusofobami. Odpychamy zachodnich sojuszników, jesteśmy coraz słabsi, coraz mniej liczy się nasz głos w Europie i świecie, i na dodatek, co jest widoczne jak na dłoni, nie jesteśmy zainteresowani tym, co się dzieje na Ukrainie.
Na pomoc w razie zagrożenia nie przyjdzie nam Wielka Brytania, bo od wieków prowadzi swoją konsekwentną politykę angażowania się wyłącznie tam, gdzie widzi swój bezpośredni interes. Jako kraj wyspiarski, położony na krawędzi Europy może sobie na to pozwolić. Występowanie jako sojusznik Polski nic jej nie da. Może tylko stracić, zwłaszcza, że Polska ma wyjątkowo paskudną prasę zarówno w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych, a łatwo sobie odpowiedzieć na pytanie na czym Brytyjczykom bardziej zależeć będzie: na dobrych relacjach z USA i innymi, znaczącymi w świecie państwami, czy też na sojuszu z Polską, który nic, absolutnie nic jej nie daje?
W sytuacji ekstremalnej, gdy nasze siły okażą się zbyt słabe, aby odeprzeć atakujące hordy, potrzebna będzie nam pomoc sojuszników. Liczyć możemy, że sojusznicy wskazani przez aktualnie rządzących przyjdą nam z pomocą. Rzucimy wtedy hasło: „Brońcie nas przyjaciele!”. I dlatego też ruszą do boju węgierskie pancerniki, czeskie lotniskowce oraz słowackie łodzie podwodne. W krwawym boju zwyciężymy wspólnie, mimo że przeciwnik obłoży nas dwudziestoma siedmioma bombami nuklearnymi. W takim to towarzystwie toczyć będziemy bój straszny z przeciwnikiem, który dla naszych aktualnie rządzących przeciwnikiem nie jest, a raczej wyglądać zaczyna na hegemona.
Jak długo zatem polskie społeczeństwo ma przekonywać się, że król jest nagi? Większość otrzeźwieje tylko wtedy, gdy uderzy ich to po kieszeni, jednakże trzeba będzie przedtem wprowadzić tygodniową prohibicję, aby co poniektórzy wytrzeźwieli po przepiciu 500+.