Poniedzielnik
AjAWas
Po upływie 27 lat od dnia odzyskania niepodległości, za jaki uważa się powszechnie dzień pierwszych, częściowo wolnych wyborów, 4 czerwca 1989 roku, nie powinno nikogo dziwić, że bardzo duża część naszego społeczeństwa, z tytułu swojego wieku, nie może pamiętać czasów wcześniejszych i zna je wyłącznie z przekazów, opracowań i lekcji historii.
Zdajmy sobie sprawę z tego, że ówczesny przedszkolak, sześcioletni „starszak”, ma obecnie lat trzydzieści trzy i nie może pamiętać ani problemów, ani atmosfery lat sprzed roku 1989. Jednakże dla ludzi, którzy mają lat trochę więcej i już świadomie obserwowali wydarzenia lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, interesując się tym, co się wokół dzieje, a w wielu przypadkach uczestnicząc aktywnie w zdarzeniach z tego okresu, atmosfera tamtych lat zapadła z pewnością na zawsze w pamięć. W szczególności chodzi o obserwowanie sposobów działania ówczesnych władz, stylu przekazu, języka propagandy, z jednej strony, a z drugiej strony o wyczulenie ludzi na przekaz nieprawdziwy, wykształconą umiejętność demaskowania i odrzucania fałszu propagandowego oraz „czytania między wierszami”.
Wielu sądziło, że ten rozdział został definitywnie zamknięty i atmosfery tamtych lat nikt już nie będzie wspominał. Niestety, zachowania obecnie rządzących, sposób i styl ich przekazu oraz język propagandy, jaki stosują jako żywo przypomina to, z czym mieliśmy do czynienia w czasach peerelowskich z jednym jednakże wyjątkiem. Takiej jawnie okazywanej pogardy wobec innych, a zwłaszcza wobec tych, którzy mają odmienne poglądy, tak eksponowanej buty oraz chwilami nieukrywanej nienawiści, to nie obserwowało się nawet za czasów peerelu.
Zachodzi zatem pytanie, co z tymi ludźmi, którzy aktualnie są przy władzy jest nie tak. Obawiać się należy, że dopiero głębsze badania socjologiczne oraz analiza psychologiczna poszczególnych przypadków będą w stanie rzucić światło na tę kwestię. Skoncentrujmy się zatem na obserwowanych zachowaniach, przekazie i propagandzie.
Zachowania, przekaz i uprawiana przez rządzących propaganda na dużą część ludzi nie działają tak, jakby tego sobie rządzący życzyli, co wynika nie tylko z umiejętności rozumowania, ale po części także z doświadczenia nabytego w latach peerelowskich. Działa tutaj to, o czym wspomniano wcześniej: wyczulenie na przekaz nieprawdziwy, umiejętność demaskowania i odrzucania fałszu propagandowego oraz „czytanie między wierszami”. Są to zdolności nabyte przez lata, ale jak widać przydatne obecnie, zwłaszcza że w bardzo dużej części przypadków jedynym dowodem, jaki ma perorujący przedstawiciel rządzących jest nie to, co mówi, ale wyłącznie sam fakt, że mówi. Stąd też nieodparty pęd dyskutantów, reprezentujących stronę rządzących do zagadywania na potęgę i niedopuszczanie do głosu swoich adwersarzy.
Jeden fakt wymaga szerszego omówienia, ponieważ jest w nim widoczna, jak w soczewce, peerelowska mentalność oraz infantylizm. Chodzi o 4 czerwca 2016 roku, czyli dwudziestą siódmą rocznicę częściowo wolnych wyborów, które w konsekwencji przyniosły nam wolność. Swego czasu dyskutowano nawet nad ustanowieniem 4 czerwca świętem państwowym, ale dyskusja wygasła, a jak widać po zachowaniach aktualnie rządzących, oni tej daty nie szanują. Zatem czym innym jest obligatoryjny nakaz odpracowania pracownikom administracji publicznej w sobotę, 4 czerwca, udzielonego też obligatoryjnie dnia wolnego w piątek 27 maja, czyli dnia pomiędzy dniem Bożego Ciała a sobotą? Czy oznacza to, że jeżeli dla co poniektórych, którzy tej daty nie szanują, a są aktualnie przy władzy, to wszyscy inni tej daty szanować nie powinni? Czyżby data 4 czerwca 1989 roku była tak nieistotna w najnowszej historii Polski, że trzeba ją administracyjnie ignorować? Czy coś przeszkadzało, aby administracja publiczna odpracowała ten dzień wolny, np. 11, bądź 18 czerwca? Nic! Nie raz i nie dwa władze okresu peerelowskiego uciekały się to tego typu zagrywek. Nadmienić przy tym należy, że w tym roku rządzący mieli szczęście, bowiem Boże Ciało jest wyjątkowo wcześnie. Już w przyszłym „taki numer” nie przeszedłby, bo Boże Ciało jest po 4 czerwca.
Jest to jakby potraktowanie sprawy „ze strony oficjalnej”, natomiast wszem i wobec wiadome jest, że 4 czerwca ma odbyć się marsz KOD-u, więc jest to pretekst, aby pracownikom administracji publicznej uniemożliwić wzięcie udziału w manifestacji. Trzeba bowiem zadbać, aby liczbę manifestujących pomniejszyć w każdy możliwy sposób. Najlepiej administracyjnie! Ludzie to widzą i komentują, przy czym komentarze przesyłane i upubliczniane są już nie poprzez ulotki i gazetki, lecz odbywa się to z prędkością światła: Internet, telefonia komórkowa. Może dlatego rządzący zachowują się tak wściekle i reagują tak agresywnie.
No cóż? Co by takiego podpowiedzieć naszym rządzącym, aby temu KOD-owi mogli jeszcze bardziej administracyjnie poprzeszkadzać? Propozycja jest następująca: na każdą zapowiedź kolejnej manifestacji KOD-u, w określoną sobotę, należy tę sobotę ogłaszać jako obowiązkowy dzień powszedni i taki dzień nazwać „przedniedziałkiem”, natomiast były poniedziałek określić mianem „poniedzielnika” i ustanowić dekretem dniem wolnym od pracy na prawach dnia, wcześniej znanego jako „sobota”. Logiczne? A jakże! Pooglądajmy zatem jeszcze raz „Misia” Stanisława Barei oraz „Rozmowy kontrolowane” Sylwestra Chęcińskiego, a może lepiej niech zrobią to rządzący – jakaż tam znajdzie się dla nich skarbnica pomysłów!