Każda organizacja
Przemysław Wiszniewski
Każda organizacja, o ile nie jest bytem szerzącym hasła demagogiczne, staje przed dylematem, jak przyciągnąć możliwie dużo zwolenników, nie utraciwszy nic na jakości i spójności głoszonej przez siebie idei. Okazuje się, że dylemat ten wcale nie jest banalny – organizacja jest silna zarówno poparciem w liczbach, jak i wspomnianym tu zapleczem intelektualnym. Wszelako nie tak łatwo uchronić się przed skrajnościami: jedną z nich jest elitarność, od kiedy hasła są zrozumiałe i akceptowalne jedynie dla garstki koneserów, drugą jest egalitaryzm, kiedy w pogoni za popularnością dopuszczamy różne uproszczenia tych haseł. Przed podobnym dylematem staje KOD. Hasłem pryncypialnym jest obrona demokracji, wolności, konstytucji i europejskości, ale diabeł tkwi w szczegółach. Im bardziej nasze hasła uprościmy, tym do szerszego odbiorcy trafimy, a jednocześnie zgubimy te środowiska opiniotwórcze, które dbają o precyzję i piękno głoszonych haseł.
I już zaczęła się debata nad tożsamością KOD-u: czy jest ruchem elitarnym, czy egalitarnym? Niedawno Jacek Żakowski porównał KOD do Hamasu i wyszło mu, że KOD nie dorównuje jednak Hamasowi, bo jest zbyt elitarny. Tu próbowałem przeanalizować odległe skojarzenia Jacka Żakowskiego: „Żakowski – hamasowiec„. Wszelako Jacek Żakowski podzielił się z nami swoimi refleksjami jeszcze przed Marszem „Jesteśmy i będziemy w Europie”. A teraz jesteśmy po Marszu. Po Marszu, w którym uczestniczyły setki tysięcy obywateli. Wśród uczestników, niczym rodzynki w cieście, maszerowali także intelektualiści. Nic w tym dziwnego, przecież intelektualiści są dziś gremialnie w opozycji.
Oto swoimi przemyśleniami z imprezy podzielił się na Facebooku Jacek Dehnel:
„Widać polskie demonstracje muszą być przaśne, widać inaczej się nie da. Wcześniej były jeszcze jakieś próby odróżnienia się od agresywnej retoryki PiSowskiej – dziś szedłem właściwie nieustannie zażenowany albo wściekły. I to nie tylko tym, że Platformy wszędzie było więcej, niż KODu, jej logo było wypisane większymi zgłoskami, a poseł Halicki jadący na – nomen omen – platformie wołał przez mikrofon, że pozdrawia Platformę i Nowoczesną, Nowoczesną i Platformę, po czym przypomniał sobie i dodał: „No i KOD też”. Nie, chodzi o hasła.
Tu i ówdzie jakieś inteligenckie jaskółki, pan z cytatem z Tischnera, pani niosąca wypisany na tekturze cytat z Johna Donne’a o tym, że nikt nie jest samotną wyspą i że komu bije dzwon… Ale poza tym albo infantylne zaczepki, albo rzeczy, od których prędzej bym się zapadł pod ziemię, niż je skandował. Jakieś fekalne wierszyki o tym, że lepiej zęby myć w klozecie niż mieć Ziobrę w internecie, porażająca mizeria, porażająca prowincjonalność, zupełne niezrozumienie tego, co się dzieje w Polsce i w Europie.
I żeby jeszcze wychodziła od pojedynczych demonstrantów. Ale nie. Organizatorzy wystawili na trasie kolumny z głośnikami, z których skandowali zapiewajłowie, schrypłym tonem akwizytorów Providenta witający Radom, witający Wałbrzych, witający Zieloną Górę, ale przede wszystkim skandujący te kretynizmy. Miarka się przebrała, kiedy pańcia w okularach KOD, istnych klapkach na oczy, fanatycznie skandowała „Precz z PiSlamem”, a tłum o tym PiSlamie powtarzał, powtarzał i powtarzał, PiSlam i PiSlam. Jak to ujął Piotr Tarczyński: „W dniu, w którym mieszkańcy największego miasta Europy Zachodniej wybrali na burmistrza muzułmanina, w czasie demonstracji, mającej być wyrazem przywiązania Polski do Europy i do zachodnich wartości, partyjno-KODowy zapiewajło drze się: >>Precz z PiSlamem!<<„. Zaraz weszliśmy w Nowy Świat i tam tłum radośnie pozdrawiał czołowego przeciwnika UE w Polsce, Romana Giertycha, bezwstydnie stojącego na balkonie pod transparentem „Fundacja Obrony Demokracji”. A to Polska właśnie.”
Trudno dogodzić wszystkim środowiskom. Intelektualnie wyrobieni zawsze będą zwracać uwagę na niuanse i boleśnie odkrywać przepaść dzielącą ich od mniej intelektualnie wyrobionych. Wiecowanie ma bowiem to do siebie, że jest czynnością pełną rozmaitych pułapek, bo wiele odbywa się spontanicznie, w bolesnym spłaszczeniu znaczeń, bez rysunku światło-cieniowego. Pięknoduchem z pewnością nie po drodze z wiecującym tłumem. Jeśli w nim kroczą jednak, to winni przyjąć założenie, że nie będzie łatwo. Że napotkają różne zgrzyty, głupotę, brzydkie zapachy, etc.
Wielce krytyczne słowa Jacka Dehnela skomentował natomiast celnie Remigiusz Grzela, i niech ten jego komentarz posłuży i za mój:
„Myślę, że wszyscy tu (albo prawie wszyscy) są zgodni co do tego, że hasło z Pislamem (sam nie słyszałem wczoraj jak i wiele osób, które to potwierdziło tu pisząc) jest szkodliwe i agresywne, zaś hasło o myciu zębów w klozecie niewłaściwe ale dopuszczalne, dla jednych śmieszne, dla innych nie. Podobnie jak i dla wielu machanie do Giertycha było żenujące, zwłaszcza, że pamiętamy jego poglądy i dawnych wyznawców, którzy wciąż szerzą tamte dawne hasła. Że on machał flaga z balkonu, no miał prawo. Ja mu nie machałem, wiele osób obok mnie również ale też i nie pokazywaliśmy mu „soczystego faka”. Dla mnie ta demonstracja była ważnym świętem, ale przede wszystkim instrumentem demokracji, z jakiego korzystam, bo wciąż jeszcze mamy do tego prawo. Myślę jednak, że styl w jaki Pan ubrał swój protest spowodował, że wiele osób napisało, że w marszach nie weźmie udziału, albo że manifestacja była zawłaszczona przez partie, czyli że była instrumentem nie demokracji a partyjnym. Przekonanych Pan nie przekonał, nieprzekonanych też nie, wyznawcy PIS mają wodę na młyn, który miele, aktywiści KOD sie nie obrażają i jakoś przeżyją porównania do Providenta zaś wiele osób uznało, że Pan nie rozumie dynamiki demonstracji i odkleił sie od rzeczywistości. Być może ton był zbyt złośliwy i szkoda, że pójdzie w „świat” (choć nie wiem, jaki), że taka wiocha była na tej demonstracji i ze obrażamy tak samo jak PIS. Powtórzę: ja hasła z Pislamem nie słyszałem. I wierzę wolontariuszce z KOD, że nie było go na kartce. Słyszałem za to miłe i często żartobliwe powitania. Grupę z dzielnicy Włochy powitano jako Włochów i było sympatycznie. I tu jedynie mój kamyk w Pana stronę, omal sie obraziłem na Pana za Pana dziennik, gdzie Pan opisuje udrękę dojazdu na Usypiskowa do WAB, sam mieszkam dużo dalej (i mam taką udrękę jadąc do Centrum), a także uznając mój codzienny i ulubiony park za nieszczęsny. Wtedy pomyślałem, jak różna jest perspektywa mieszkańca Centrum i „Włocha”. Być może również perspektywa stylu. Wolałbym, żeby wczorajszej demonstracji tak się nie oberwało, bo krzycząc mądrzej czy głupiej wszyscy szli w jednej sprawie a w masie zawsze jest ktoś, kto krzyknie zdanie za dużo.”
Chyba wielkim nieobecnym naszej demonstracji, pomimo uczestnictwa w niej PSL-u, są wciąż mieszkańcy wsi. To co najmniej połowa narodu. Nasze manifestacje raczej przyciągają miastowych. Mieszkańcy wsi jeszcze nie wiedzą, że „Kaczyński rujnuje polską wieś„. Rozmawiałem niedawno z zaprzyjaźnionym mieszkańcem wsi. On nie widzi żadnego zagrożenia dla siebie, dał sobie natomiast wmówić, że istnieje zagrożenie wykupem polskiej ziemi przez obcych, i że inkryminowana ustawa położyła tamę temu niebezpieczeństwu. Nie widzi też sprzeczności między swoimi o tym przekonaniami a stwierdzeniem, że jego ziemia jest bardzo marnej klasy, więc właściwie nie podlega obrotowi, ale jeśli by się znalazł obcokrajowiec, który połaszczyłby się na te hektary, on służy uprawnieniami rolniczymi i może być słupem, wchodząc w jakiś spekulatywny układ. Dostrzega zatem pewną szansę w ustawie, która nas cofa do PRL-u, bo to waśnie wtedy można było i trzeba było rozmaite sprawy załatwić pod stołem. Dodam, że mój znajomy zadeklarował, iż nie wczytywał się dokładnie w treść pisowskiej ustawy. Jak Jacek Dehnel wytłumaczyłby rolnikowi jej sedno? Jakiego języka by użył? Literackiego, czy kolokwialnego? Trzeba sobie bowiem zdać sprawę, że już dziś posługujemy się trzema wariantami polszczyzny: literacką, potoczną średnią i potoczną niższą. Tę ostatnią z powodzeniem stosują tabloidy, mieszając krótkie komunikaty słowne kolorową czcionką z obrazkami. Tę środkową stosują telewizje i opery mydlane. Ta najwyższa ma zawężonego odbiorcę i dla większości jest niezrozumiała. Pisarzu, zejdźże na ziemię! Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy!
Ryszard Petru wystąpił na wczorajszym naszym marszu „Jesteśmy i będziemy w Europie!” w koszulce z wielkim logo Komitetu Obrony Demokracji. Panie Przewodniczący Nowoczesnej, serdecznie Panu dziękuję za ten wymowny gest i kapitalny pomysł! Nic Pan nie stracił z własnej tożsamości, a jedynie dodatkowo zyskał w naszych oczach. KOD bowiem łączy, nie dzieli! Każdy KOD-er i KOD-erka może być jednocześnie członkiem jakiejkolwiek partii opozycyjnej, i na odwrót: każdy członek partii może być jednocześnie KOD-erem. I tę ideę właśnie Ryszard Petru pokazał wczoraj symbolicznie swoim ubiorem.
Akurat ja nigdy do żadnej partii nie należałem, nie należę i należeć nie będę, ale wcale mi nie przeszkadza, jeśli ktoś należy. Wręcz przeciwnie, uważam, że KOD-erzy powinni zasilać szeregi partii, żeby podnosić ich jakość intelektualną. Dodam, że jestem lewakiem, więc do partii Ryszarda Petru stosunkowo mi daleko, ale dziś w obliczu naszego ogólnonarodowego dramatu różnice programowe tracą jakiekolwiek znaczenie. Dziś musimy kroczyć wspólnie i unikać rywalizacji.
Mówił o tym wszystkim zresztą Mateusz Kijowski powołując Koalicję „Wolność – Równość -Demokracja”, ja zatem tylko przypominam. Wielkie podziękowania dla przywódców wszystkich partii (i organizacji), którzy wczoraj uczestniczyli w Marszu, o którym prasa pisze, że okazał się frekwencyjnym sukcesem i był największą manifestacją obywatelską w powojennej Polsce.
Na koniec chciałbym szczególnie podziękować Adamowi Michnikowi, że również tam się osobiście pojawił. Jest dla mnie niedoścignionym mistrzem dziennikarstwa. Jego Gazeta Wyborcza wspiera KOD. Redaktorze, w pańskim towarzystwie musimy wygrać ze złą władzą!