Schlebiać gustom czy kształtować
Przemysław Wiszniewski
Z wielkim żalem dostrzegamy wszyscy wielką przepaść, która na dwoje dzieli nasze społeczeństwo. Dzieli na nas i na nich. Podział ten szczególnie dotkliwy jest teraz, ale widać go było od dawna.Dotkliwy jest nie dlatego, że „my” jesteśmy w opozycji, a „oni” rządzą, ale dlatego, że w ogóle jest, i że jest kultywowany i wspierany przez władzę. Czy my go też wspieramy?
Czytałem dawno temu taką udaną nowelkę o ludziach, którym rosły garby. Z czasem okazało się, że to nie garby, ale sobowtóry. Kiedy już osiągnęły ludzkie rozmiary, stawały na nogi i twierdziły, że to nie one są garbami, lecz ich żywiciele. Ludzie prawdziwi byli w tej sytuacji bezradni. Protestowali, że to nieprawda, że to oni są autentyczni, a garby są uzurpatorami ich tożsamości. Trzeba było się jednak rozdzielić i pozbyć garbów. Kto ten pojedynek wygrał?
W niedzielę wczesnym popołudniem napotkałem na ulicy Marszałkowskiej pijany tłum kiboli, wrzeszczących przez megafony i skandujących „CWKS” oraz inne hasła. Dookoła mnóstwo wystraszonej policji. Tłum maszerował chyba w kierunku placu Bankowego albo Grobu Nieznanego Żołnierza. Wymachiwali sztandarami. Nie wiem, co to za okazja… Czyżby jakiś mecz wygrali? – tak sobie pomyślałem. Marsze KOD-u, mimo że także tłumne, bardzo się od tego dzisiejszego różnią. Są dostojne, życzliwe, emanuje z nich dobra energia. Wtedy natomiast zobaczyłem dzikie oblicze narodu.
Okazało się, co się okazało. Oni szli na spotkanie ze swoim wodzem. „Prowokacja, Czerwona hołota, Targowica, ubecja – policja musiała ochraniać przed reakcją tłumu osoby stojące z transparentem z wypowiedziami Lecha Kaczyńskiego o Trybunale Konstytucyjnym.”
Sytuacja polityczna, ale i społeczna zmusza nas do „przekomarzania się” z nimi. Oni mówią nam, że jesteśmy „czerwoną hołotą”, ale to przecież my w nich dostrzegamy to, co nazwano kiedyś trafnie „homo sovieticus”, więc mówimy, że nieprawda, że to właśnie oni przypominają nam komunę. Oni mówią nam, że jesteśmy „Targowica”, ale to my w nich dostrzegamy zdrajców w naszych najświętszych ideałów: wolności, konstytucji, demokracji, państwa prawa. Więc im to wytykamy. Oni krzyczą, żeśmy ubecja, choć przecież w ich własnych szeregach są skompromitowani komunistyczni prokuratorzy, konfidenci i członkowie władz komunistycznej partii. Wykrzykujemy wobec tego w ich stronę, że to waśnie oni są ubecja. I tak w nieskończoność.
Dziś w Tok FM w swojej wieczornej audycji prof. Wiktor Osiatyński rozmawiał ze swoim gościem o empatii. Że im jej brakuje, a my winniśmy ją mieć. I zazwyczaj ją mamy, po ludzku, choć zmuszani jesteśmy do agresji, wrogości i pogardy. Sytuacja na nas to wymusza.
Ktoś złośliwy napomknął niedawno, że KOD jest jak sekta, i że właściwie niczym się nie różni od rodziny radia Maryja, która też jest sektą. Faktycznie, istnieją formalne podobieństwa: skupiamy się wokół pewnych idei, mamy lidera, wychodzimy z nim na ulice, maszerujemy i protestujemy przeciw tłamszeniu owej idei. Stajemy w jej obronie zorganizowani, zupełnie jak te rodziny, tworząc siatkę organizacyjną na wzór parafialny. Skrzykujemy się na kolejne manifestacje. Zapewne też będziemy potem, gdy już nabierzemy wprawy w marszach, wdzięcznym elektoratem, obowiązkowym i niezawodnym dla każdej partii, byle nie tej obecnie u władzy. Zupełnie, jak rodziny radia Maryja.
Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie chcę tu suponować jakiejkolwiek proporcji – analogie mają charakter formalny i tu się kończą. W sferze treści bowiem zaczyna się przepaść. Ale co jest tą treścią, która nas łączy?
Tą treścią jest zupełnie inna od ich wizji nasza wizja społecznego świata. Nasz świat wyklucza wykluczanie, podczas gdy ich świat takie wykluczenie zakłada i gloryfikuje. Nie możemy wykluczyć połowy narodu i oddzielić się odeń murem. Jeśli tak uczynimy, niczym już nie będziemy się od nich różnić. Podkreślam z całą mocą: nie chodzi mi tutaj o jakąś taktykę i udawanie, o fałszywego gołąbka pokoju, tak jak nie chodzi mi o postulat wybaczania, albo nadstawiania drugiego policzka. Chodzi mi o fundament naszej kultury, która odrzuca postawy nietolerancji i odwetu. To, co tu piszę, nie jest receptą na nasze bolączki, nie spowoduje, że się wszyscy pojednają nagle, albo że nagle reżim Kaczyńskiego uzna wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Nie jest receptą natychmiastową, jest właściwie tylko apelem, byśmy nie zatracili naszej godności i przyzwoitości, bo tylko one mogą nas uratować.
Telewizja publiczna od lat schlebiała tanim gustom – miała mało przychodów z abonamentu, więc ulegała prawom rynku, by przyciągnąć reklamodawców. Reklamodawcy przychodzili pod warunkiem wysokiej oglądalności. Dyktat oglądalności wymuszał obniżanie wartości intelektualnej programu telewizyjnego. Tylko szmira przyciągała szeroką publiczność… „Gwiazdy tańczą na lodzie”, etc… Teraz mamy telewizję narodową, która jest tubą propagandową reżimu. Schlebia najtańszym gustom, mimo że do tej pory wydawało się, że tańszym już nie można schlebiać, a jednak można. Gust może być, jak się okazuje, knajacki, rodem z magla. Dowiadujemy się z prasy, że w pogoni za 500+ sierotki z domów dziecka nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odzyskują masowo zainteresowanie rodziców i krewnych. Sierotka jest na wagę złota, pardon!, na wagę tych 500 zł. Co się z nami porobiło?! Jakie instynkty jeszcze może z nas wyzwolić władza?
My, KOD, nie możemy schlebiać tanim gustom i nie schlebiamy. Wiemy, że stoi przed nami wielkie zadanie edukacji obywatelskiej. Ale zanim wycelujemy ją w „nich”, musimy zacząć od siebie i pamiętać, że nam nie przystoi, nie wypada, nie wolno zionąć nienawiścią i pogardą. Nie wolno nam stać się takimi samymi, jak oni. To doprowadzi nas wszystkich do niechybnej klęski. Musimy trzymać poziom.