Dlaczego nie możemy udawać, że cyrk to wybory?
Wartości
Wyszliśmy na ulicę ponad cztery lata temu, gdy PiS po raz pierwszy złamał przepisy Konstytucji. Od tamtego czasu wychodzimy i skandujemy KONS-TY-TU-CJA, domagamy się jej respektowania, rozdajemy jej egzemplarze, nosimy koszulki, wieszamy plakaty… Nie uznajemy decyzji wadliwie powołanej KRS ani wyroków obsadzonego dublerami TK.
I teraz, w chwili próby nerwów, mielibyśmy uznać za wybory plebiscyt, który rząd próbuje zorganizować, łamiąc kolejne przepisy Konstytucji? To po co to wszystko?
To nie będą w najmniejszym stopniu legalne wybory, ponieważ ustawa zasadnicza zabrania przeprowadzania takich w stanie nadzwyczajnym, a taki teraz faktycznie mamy. Nie będą to też wybory powszechne, ponieważ część polskich obywateli za granicą oraz tych mieszkających poza miejscem zameldowania będzie z nich wykluczona. O innych naruszeniach mówi często Rzecznik Praw Obywatelskich i różni prawnicy, więc nie będę się rozwodzić.
Poza Konstytucją jest oczywiście jeszcze ludzkie życie. Zgoda na te wybory to również zgoda na to, że PiS gra zdrowiem obywateli, nie tylko wyborców, ale urzędników, pracowników poczty czy żołnierzy WOT. Nie możemy ulegać presji w tej sprawie.
Pragmatyka wyborcza
Zwycięzca tego plebiscytu jest wiadomy. Z fałszerstwami (które przy takiej organizacji będą dziecinnie proste) czy bez, wygra Duda, ponieważ jego wyborcy oglądają uspokajającą TVP i, jak pokazują badania, boją się zarażenia znacznie mniej niż inni.
Gdyby zaś okazało się, że jego zwycięstwo nie jest całkowite w I turze (choć to mało prawdopodobne), przed II turą zapewne wprowadzono by stan klęski żywiołowej i odwołano by ją.
A gdyby (w wyniku jakiegoś zupelnie już cudownego błędu w systemie) okazało się, że opozycja wygrywa opozycja – zostaną one unieważnione przez pisowski sąd. Zupełnie zresztą słusznie.
Wiara w to, że w głosowaniu mniej przejrzystym niż konkursy audiotele w TVP opozycja ma cień szans wygrać z PiS, albo, gorzej, że my, uczciwi obywatele ze swoich domów, mamy szansę „wykiwać” przy pomocy instrukcji z łańcuszka sztab ludzi z nieograniczonymi środkami, który za wszelką cenę chce się utrzymać przy władzy, jest skrajną naiwnością.
Moc przekonywania – czyli wartości i pragmatyka
Poza prawem i wyborczą kalkulacją jest też istotny wydźwięk naszych działań dla opinii publicznej.
1. Frekwencja. Czy ma znaczenie dla ważności wyborów? Nie, zgodnie z prawem nie. Ale te wybory nie są zgodne z prawem, to teatr odgrywany na potrzeby zdezorientowanej publiczności. W tego typu przedstawieniach to, czy społeczeństwo chciało wziąć w nich udział, czy nie, ma duże znaczenie.
Nie chodzi tylko o oficjalnie podawane procenty, które mogą (choć nie muszą) być w tych warunkach wzięte z sufitu, ale o przekonanie ludzi, że „wszyscy głosowali” albo że „prawie nikt nie głosował”, a więc „były prawdziwe wybory” vs. „była parodia”.
Na to przekonanie szeroko rozpowszechniona, kilkutygodniowa akcja bojkotu ma szanse znacząco wpłynąć. Dlatego nie wystarczy „nie uznawać”, trzeba aktywnie się im sprzeciwiać i nakłaniać do tego innych.
2. Po nielegalnie przeprowadzonym głosowaniu, które okaże się najprawdopodobniej również wielką organizacyjną klapą, politycy opozycji i obywatele będą składać protesty wyborcze, obserwatorzy OBWE będą pisać swoje raporty itp. W jakiś sposób, pewnie szacunkowy, niezależne instytucje będą oceniały frekwencję oraz odbiór procedury przez samych obywateli. I tu wpływ bojkotu na decyzję o uznaniu / nieuznaniu wyników może okazać się znaczący.
***
Wezwanie do bojkotu to nie jest żadne unoszenie się honorem ani krzyk rozpaczy, jak wielu sugeruje. To wezwanie wynika z trzeźwej oceny sytuacji, w jakiej jesteśmy. Za uczestnictwem w tej hucpie nie przemawia nic poza chęcią „pokazania środkowego palca Szeregowemu Posłowi”.
Wiem, że emocje są ogromne, że chęć walki jest jeszcze potęgowana przymusową izolacją. Walczmy, ale angażując swoje siły po właściwej stronie.
Ewelina Pytel
przewodnicząca zarządu regionu KOD Małopolskie