Na wspólnej ziemi – organizacje pozarządowe - KOD Komitet Obrony Demokracji
Komitet Obrony Demokracji, KOD
Komitet Obrony Demokracji, KOD
10960
post-template-default,single,single-post,postid-10960,single-format-standard,eltd-cpt-2.4,ajax_fade,page_not_loaded,,moose-ver-3.6, vertical_menu_with_scroll,smooth_scroll,fade_push_text_right,transparent_content,grid_1300,blog_installed,wpb-js-composer js-comp-ver-7.1,vc_responsive
 

Na wspólnej ziemi – organizacje pozarządowe

Żyjąc sobie w Polsce, obywatel przeciętny ogranicza swoją aktywność publiczną do komentowania polityki. Połowicznie chadza na wybory. Sfery prywatnej strzeże, dając jej prymat nad sferą wspólną, w której nie lubi się udzielać. Wie, że są politycy, są media, i jest społeczeństwo. Niekiedy słyszy o organizacjach pozarządowych, ale odbiera ich działalność nieufnie jako fanaberię nawiedzonych i nadaktywnych.

Szymon Karsz

Organizacje pozarządowe? A po co to komukolwiek potrzebne? Nie wystarczą partie?! Gdyby władza robiła to, co trzeba, niepotrzebne byłyby te całe organizacje. Zresztą, Polacy zostali uświadomieni ostatnio, o co chodzi przez telewizję reżimową: organizacje pozarządowe są przykrywką dla szemranej działalności, takich jak George Soros, obcych, co chcą mieć wpływ (i tu następują epitety, że niszczycielski i szkodliwy), i że Fundacja Batorego jest przezeń finansowana „wiadomo, po co”. Tymczasem działalność tej fundacji jest nie do przecenienia.
Sam w latach 90. ubiegłego wieku korzystałem z jej grantów na działalność z zakresu psychoonkologii, która w Polsce była wówczas w powijakach. Więc Fundacja Batorego jest zasłużoną organizacją pozarządową o wieloletniej tradycji. Można dowiedzieć się o niej na stronie internetowej. Czytamy tam, że „do priorytetowych zadań Fundacji należy: poprawa jakości polskiej demokracji; wzmacnianie roli instytucji obywatelskich w życiu publicznym; rozwijanie współpracy i solidarności międzynarodowej”. Że się nie udało, patrząc na ostatnie wybory? Cóż, opór materii spory, a ponadto warto pomyśleć, co by się działo bez tej fundacji?
Organizacji pozarządowych w Polsce jest bez liku, a jednak ich działalność wciąż jest niedoceniana. Są to organizacje samopomocowe (np. niepełnosprawnych), są wśród nich watch dogs, czyli podejmujące kontrolę obywatelską, tak wyśmiewane przez posłankę Pawłowicz, są lokalne i są sławne, jak choćby Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka, czy Polska Akcja Humanitarna Janiny Ochojskiej. Ja skupię się na takich organizacjach, które podejmują wysiłek edukacyjny. I znów, takich jest mnóstwo i nie sposób ich choćby wszystkich tu wymienić, więc ograniczę się do takich, z którymi jestem emocjonalnie związany.
Stowarzyszenie im. Jana Karskiego to kielecka organizacja założona przez Bogdana Białka, która stawia sobie za cel m.in. rozpowszechnianie postaw otwartości i poszanowania dla osób i grup o odmiennej identyfikacji etnicznej, narodowej, religijnej lub kulturowej. Cel wcale niełatwy w naszym monokulturowym kraju, zwłaszcza gdy za punkt wyjścia, nieco przewrotnie bierze sobie zachowanie pamięci o pogromie kieleckim (4 lipca minęła 70 rocznica pogromu). Białkowi udaje się godzić szczytny cel stowarzyszenia z przywracaniem pamięci o dramatycznych wydarzeniach naszej wspólnej historii najnowszej. Nie ma bowiem postawy obywatelskiej bez tej elementarnej uczciwości wobec własnej przeszłości i wobec ofiar. W Muzeum Polin odbyła się premiera filmu „Przy Planty 7/9“. Tytuł to adres, przy którym doszło do zbrodni.
„Pogrom kielecki staje się symbolem polskiego powojennego antysemityzmu w świecie żydowskim. W Polsce jest tematem zakazanym przez władze ludowe. Z upadkiem komunizmu, Bogdan Białek, polski katolik, z wykształcenia psycholog, otwiera puszkę Pandory: zaczyna publicznie mówić o tym, co wydarzyło się w 1946 roku. Przebija się przez teorie spiskowe dotyczące pogromu, wyparcie pogromu ze świadomości kielczan i utrwalane przez lata wzajemne stereotypy Polaków i Żydów. Zbliżenie między kielczanami a Żydami zaczyna się rodzić, lecz ma też swoją cenę. Reżyserzy filmu – polski katolik i amerykański Żyd – przez blisko dziesięć lat realizacji filmu uczyli się wspólnego spojrzenia na historię pogromu (…)”.
Jaka idea towarzyszy takim działaniom? Niechętni jej stratedzy „dobrej zmiany” powiedzą, że to historyczna polityka wstydu i niepotrzebnego rozdrapywania ran. Otóż, ideą tą jest dojrzałe i odważne traktowanie własnej historii i dziedzictwa, zarówno w jego chlubnym, jak i niechlubnym wymiarze. Tu nie może być tabu w imię jakiejś infantylnej wizji historii jedynie sławnej, zabarwionej megalomanią narodową. Tak, jak potraktujemy własną przeszłość, tak też będziemy żyć w teraźniejszości, w prawdzie i w przekonaniu, że tak, jak nie jesteśmy wcale gorsi od innych, tak też nie jesteśmy lepsi. Jesteśmy tacy sami przy całej złożoności naszych dziejów. Teraz jednak, kiedy słyszymy, kto został wybrany do kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, a kto wybrany nie został, wydaje się jasne, że przybędzie nam historycznych białych plam i rozmaitych przeinaczeń, by wspomnieć choćby apoteozowanie w ostatnim czasie „żołnierzy wyklętych”. Tak prostacka „polityka historyczna”, mająca jedynie słuszną wykładnię, łudząco przypomina komunistyczne zabiegi, tyle że z odmienną akcentacją (zacieranie pamięci o Powstaniu Warszawskim, Katyniu, etc).
Inną organizacją prowadzącą działalność edukacyjną jest Fundacja Centrum im. prof. Bronisława Geremka. Celem Fundacji jest wspieranie rozwoju edukacji, myśli i kultury politycznej poprzez promowanie bliskich profesorowi Bronisławowi Geremkowi idei życia publicznego. Miałem przyjemność rozmawiać ostatnio z prezeską Jolantą Kurską, która opowiadała o warsztatach dla młodzieży i innych akcjach, także wydawniczych, by wspomnieć choćby Roba Riemena „Wieczny powrót faszyzmu”:
„Ten dzisiejszy faszyzm ponownie jest skutkiem partii politycznych wypierających się swojego własnego dorobku ideowego, intelektualistów uprawiających wygodny nihilizm, uniwersytetów niegodnych tej nazwy, chciwości świata biznesu i mass mediów, które wolą być brzuchomówcą niż krytycznym lustrem dla narodu. To skorumpowane elity kultywują duchową pustkę, w której faszyzm znowu może stać się wielki”.
Często napotykam logo Fundacji Geremka przy okazji rozmaitych spotkań i prelekcji. Choćby w Kordegardzie, gdzie miała miejsce premiera książki „Geremek/Vidal. Rozmowy”, a profesora wspominał m.in. Jacek Żakowski, albo przy okazji polskiego wydania książki Bernarda Guetty „Jak zostałem Europejczykiem”, z udziałem Adama Michnika. Jak zwierzyła się szefowa Fundacji, status prawny organizacji pozarządowych w Polsce jest delikatnie mówiąc daleki od doskonałości i przy takich turbulencjach politycznych, jak to ma miejsce obecnie w naszym kraju, już nawet trudno mówić o ich wegetacji, a trzeba mówić o stanie agonalnym. Tymczasem tego typu organizacje pożytku publicznego powinny mieć, jak się zdaje, możliwość działania w zakresie swoich statutowych celów, niezależnie od łaski czy niełaski rządzących. Taki postulat leży w interesie nas wszystkich.
Kolejną organizacją wartą tutaj wspomnienia jest Fundacja Shalom Gołdy Tencer, która jest prawdziwym kulturalnym i edukacyjnym kombinatem. Tu powiem tylko, że wśród wielu przedsięwzięć organizuje także konkursy wiedzy o przedwojennych żydowskich mieszkańcach, „Na wspólnej ziemi” i „Historia i kultura Żydów polskich”. Miałem okazję niedawno porozmawiać z młodzieżą biorącą udział w tych konkursach. Zapraszam Państwa do obejrzenia tej relacji.
Taka działalność jest nie do przecenienia tutaj, gdzie przed II wojną światową tzw. rdzennych Polaków zamieszkiwało ok. 65%, a resztę stanowiły rozmaite mniejszości narodowe. Można więc mówić, że w okresie międzywojennym mieliśmy w II Rzeczypospolitej tygiel kulturowy – ludność się mieszała, asymilowała albo odmawiała asymilacji, integrowała na rozmaitych poziomach, a przede wszystkim w swoich odmiennych tradycjach kulturowych stanowiła dla siebie nawzajem źródło inspiracji, a niekiedy, niestety, także konfrontacji. Nie ma co bowiem ukrywać, że w okresie międzywojennym jednym z trendów był ten endecki, antysemicki, który wraz z rozwojem europejskiego faszyzmu wzrastał także tutaj, w Polsce. Ale niezależnie od tego kontekstu ważne jest teraz przywracanie pamięci o wspólnej przeszłości i to właśnie czyni Fundacja Shalom.
I wreszcie ostatnią organizacją, o której powiem parę słów jest „Otwarta Rzeczpospolita” Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii, które prowadzi warsztaty zgodnie z nazwą dotyczące wielokulturowości i walki z dyskryminacją, a także monitoruje przestrzeń publiczną i media pod kątem mowy nienawiści. Miałem przyjemność nagrywać uroczyste zakończenie organizowanego przez Otwartą Rzeczpospolitą Konkursu prac magisterskich im. Jana Józefa Lipskiego. Proszę zerknąć na to wideo nie tylko ze względu na wspaniałą młodzież, laureatów, którzy opowiadali o swoich pracach, ale także ze względu na Paulę Sawicką, która tam wzruszająco opowiada o Janie Józefie Lipskim – patronie konkursu.
Esej Lipskiego tutaj rekomendowany jest właśnie dzisiaj, w dobie odradzającego się nacjonalizmu, bardzo przydatny dla zrozumienia, co nas opętało i co nas zniewoliło, pomimo że został napisany w 1981 roku, czyli w roku, w którym Jaruzelski wprowadził stan wojenny. Nie jest długi, więc tym bardziej zachęcam do jego lektury.
Władza komunistyczna nie była internacjonalistyczna, jak dyktowały ideały marksistowskie, wręcz przeciwnie, schlebiała nacjonalizmowi, który dziś znów zakwitł, stanowiąc wiecznie żywe paliwo polityczne dla populistów. Dość powiedzieć, że działało w Polsce Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald”. Gdy więc nam wmawiają, że obecny nacjonalizm odróżnia nas od komuny, nie dajmy się zwieść. Nie odróżnia, lecz stanowi ponurą, by nie rzec brunatną kontynuację. Taki narodowy socjalizm.
Za PRL-u próbowano ludzi przekonać do jedynie słusznej ideologii i oswoić z kultem jednostki. Robiono to na różne sposoby, ale głównie poprzez edukację. W szkolnictwie obowiązywała owa chora wizja świata, więc nauczyciele, którzy nie chcieli jej krzewić, narażeni byli na szykany. Dziś również system edukacyjny opanowany przez reżim, analogiczny do tego komunistycznego, tyle że dodatkowo zabarwiony dla niepoznaki nacjonalistycznie, próbuje przyzwyczaić nas do wykrzywionego obrazu własnej moralności, sprawiedliwości i dziejowej misji. Identycznie jak za młodych naszych lat, szczególną uwagę zwraca na dzieci i młodzież. Najmłodsze pokolenie jest najbardziej narażone na patologiczne wpływy złej władzy, ponieważ nie jest wyposażone w doświadczenie życiowe.
Oto przykłady konkursów, które kuszą nagrodami, a których intencją jest wpajenie konformizmu i braku dociekliwości.
Za chwilę nie będzie wiadomo, co jest prawdą, a co propagandą. Zupełnie jak za komuny… Trzeba będzie dotrzeć do każdego człowieka i mu wyjaśnić. Trzeba będzie, jak wtedy, nauczyć się nawzajem odróżniać prawdę od fałszu. Nauczyć zmysłu krytycznego, nauczyć poszukiwania prawdy, docierania do niej, hołdowania jej… Pomimo że to znacznie trudniejsze od przyjęcia „na wiarę” prostych tez, prostackiej wizji świata, łatwych wyjaśnień, magicznych recept… Że przeciwstawianie się propagandzie reżimu wiąże się z przeżyciem zagrożenia. Prześladowaniami. Że przecież przyjemniej ulec konformizmowi i nie martwić się o nic…
I w tym wypadku szczególna misja spoczywa na organizacjach pozarządowych.
Na koniec powiem tylko, że Stowarzyszenie Komitet Obrony Demokracji jest także organizacją pozarządową, a dobrym obyczajem NGO-sów jest współpraca przy realizacji pokrewnych celów statutowych. Można więc mieć nadzieję, że w tym zakresie będziemy intensywnie współdziałać z organizacjami, które od lat działają w dziedzinie edukacji.