Puk, puk. Kto tam? To ja, „dobra zmiana”.
Stara zasada mówi, że kto ma media, ten ma władzę. A dla mnie, kto ma media i szkoły ten ma dopiero władzę. Grzebanie w główkach młodego pokolenia, manipulowanie ich umysłami, indoktrynacja prawie od dnia poczęcia daje władzy nieograniczone możliwości.
Tamara Olszewska
Społeczeństwo bezwolne, pozbawione umiejętności samodzielnego myślenia to marzenie każdego autokraty. Nic więc dziwnego, że w państwach demokratycznych odpowiednie ustawy bronią neutralności światopoglądowej szkół, by ,broń Boże, nikomu nie wpadło do głowy wykorzystać młodziutkie umysły do realizacji swoich chorych ambicji. W Polsce nadal jeszcze obowiązuje ustawa 1 art. 56 z dn. 7.09.1991 r. o systemie oświaty (Dz. U. z 2004 r., Nr 256, poz. 2572 ze zm.): W szkołach i placówkach oświatowych nie mogą działać partie i organizacje polityczne. Powyższy zakaz ma charakter bezwzględny i nie może być uchylony w żadnym przypadku i pod żadnym pretekstem oraz art. 108 & 2 ustawy z dn. 5.01.2011(Dz. U. 2011r. nr 21 poz.112 ze zm.) – zabroniona jest agitacja wyborcza na terenie szkół wobec uczniów.
Jakoś przez lata udawało się trzymać szkoły z daleka od polityki, jednak nadszedł rok 2010 i jakby piorun strzelił w co niektórych nauczycieli. Katastrofa smoleńska przesłoniła im etykę zawodową, kaganek oświaty legł gdzieś w kącie, a ważny stał się patriotyzm, wszystkie teorie spiskowe o zamachu i, dalej, przekonanie uczniów, jak to źle się żyje w tej niby Polsce, ilu wrogów się na nas czai, jak rząd polski nie lubi swojego narodu.
Jedna z dyrektorek szkoły w Małopolsce, zorganizowała u siebie „ołtarz Solidarności” (pełen krzyży stojących na szkolnym korytarzu) oraz wystawę „Katastrofa smoleńska” z makietą pękniętej na pół Polski z wbitym w nią fragmentem Tu-154. Jej kolega, też dyrektor, zasłynął organizowanymi w kwietniu 2010 r. całodobowymi wartami uczniów i rodziców pod krzyżem katyńskim. Jakież przeżył rozczarowanie, gdy rodzice uświadomili go, że noc jest do spania, a nie czuwania przy krzyżu.
Potem było już tylko gorzej. Wielu nauczycielu poczuło w sobie misję, która nakazywała im mieszać w główkach swoich podopiecznych, wciskając im jedyną prawdę o zbrodni smoleńskiej, o fatalnych rządach PO/PSL i świetlanej przyszłości, jaka czeka Polskę pod rządami PiS. Dyrektor małej szkoły na Podkarpaciu nakazał uczniom, by w ramach pracy domowej przekonali rodziców, że Gazeta Wyborcza i TVN24 to samo zło. Inny nakazywał oglądać tylko telewizję TRWAM i słuchać Radia Maryja. Im bliżej wyborów w 2015 roku tym mocniej żarłoczne szpony polityki wbijały się w niewinne umysły dzieciaków. Co niektórych nauczycieli już tak przekręciło, że zupełnie zatracili poczucie przyzwoitości. Jak można nazwać zmuszanie uczniów, by przekonali rodziców do głosowania na jedyną słuszną partię czyli PiS. Jak można nazwać dyrektora, który zamiast edukować, zajęty był agitacją na rzecz PiS-u?
Apolityczność szkół stała się fikcją. Kolejny raz okazało się, że ustawa sobie, a życie sobie. PiS wygrało wybory i dalejże zmieniać, poprawiać, modyfikować. „Dobra zmiana” już trwa. Dyrektorzy szkół wymieniani są na tych „lepszego sortu”, kuratorzy oświaty na lojalnych ludzi partii. Przed nami reforma oświaty, która na pierwszy rzut oka wygląda jak bomba z opóźnionym zapłonem. Przed nami nowa podstawa programowa, nowe podręczniki, w których ma być zachowana spójność ideowa i merytoryczna. Aż boję się pomyśleć, jakie treści mają mieścić się w tej spójności ideowej.
Zdaje się, że właśnie nadchodzi czas na tajne komplety, nauczanie w domach, edukację pozaszkolną, działającą w ukryciu. To co, zabieramy się do pracy?